Strony

niedziela, 29 września 2013

Rozdział 3

Mam nadzieję, że się podoba ^^ No i tak... Przepraszam za wszystkie błędy ;( Ale niestety jestem mało wyedukowanym dzieckiem XD Nie, żartuję :P
_______________________________________________
Poczułam na swojej twarzy promienie słońca.
-KURWA!- wykrzyczałam w poduszkę. Popatrzyłam na zegar na ścianie. 9:00. Cholera! Nawet nie mogę się wyspać! Spałam nie całe 4 godziny. A muszę spać minimum 6... Inaczej lepiej do mnie nie podchodzić.
Próbowałam zasnąć ponownie. Bez skutku.
    Przewracałam się z 10 razy z jednego boku na drugi. W końcu nie wytrzymałam i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Gdy tylko poczułam ciepłe krople na moim ciele od razu humor mi się poprawił. Mmmm...
   Owinęłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju. Wyciągnęłam z pod łóżka moją torbę i wyciągnęłam jakąś koszulkę, spodnie, no i oczywiście bieliznę. Okazało się, że wyciągnęłam koszulkę Aerosmith. Szybko się ubrałam. Wyciągnęłam jeszcze z walizki tusz do rzęs, szczotkę do włosów i "przybory" do mycia zębów.
Szybko się ogarnęłam i spakowałam rzeczy do torby. Z jednej kieszeni wystawał jakiś kawałek papieru.
   Wzięłam papier do ręki. Okazało się, że to zdjęcie moje i mojej mamy. Pamiętam jak je robiliśmy. Wtedy tata jeszcze żył.
   Na tą myśl po moim policzku popłynęła łza. Nie chciałam płakać, nie teraz. Schowałam zdjęcie i wyciągnęłam swój stary dziennik.
    Tak, wiem to troszkę dziwne, ale lubię przeglądać swoje stare notatki. Specjalnie dlatego wzięłam go ze sobą. Jest on z 1973, kiedy to miałam 6 lat i mama powiedziała mi, że takie notowanie jest fajne i, że ona sama tak robi. Kupiła mi wtedy czarny zeszyt, a ja pisałam same głupoty.
   Wertowałam kartki, kiedy wypadła mi kolejna kartka. Zdjęcie małego Stevena.

Rozczulił mnie ten widok. Pamiętam jak mu pochwaliłam tym dziennikiem, a on postanowił, że się do niego wpisze. Poszperał wtedy jeszcze w pokoju swoich rodziców i znalazł jakieś stare zdjęcie i kazał mi przykleić, żebym nigdy o nim nie zapomniała.
   No i nie zapomniałam. Wezmę dzisiaj to zdjęcie ze sobą. A właśnie. Jak nazywał się ich dom? DevilHouse? Firehouse? No kuźwa! Nie pamiętam! Coś związanego z diabłem i ... Właśnie a może Hellhouse? Tak na 100% . Hellhouse. Mam nadzieję, że oni pamiętają, że mam przyjść...
  Spakowałam wszystkie rzeczy do swojej torby. Sprawdziłam jeszcze raz czy mam wszystko i wyszłam z pokoju. Zamknęłam drzwi i poszłam do recepcji.
- Witam!-powiedziała recepcjonistka.
- Dobry!- odpowiedziałam i podałam jej klucz.
- Dobrze się spało?-zapytała z dziwnie NIE sztucznym uśmiechem.
- Jasne. Chodź nie spałam długo-powiedziałam, po czym dziewczyna zaczęła się śmiać.
- Witamy w Los Angeles!-powiedziała po czym pożegnałam się nią i wyszłam.
   Szłam ulicą i rozglądałam się. W końcu kiedyś będę musiała znaleźć jakąś pracę. Przechodziłam obok jakiegoś sklepu muzycznego. Postanowiłam, że spróbuję tutaj.
 Weszłam do środka i rozglądnęłam się. Dużo płyt, gitar, perkusji i innych instrumentów. A i jeszcze były koszulki. Czułam się jak w raju.
 Podeszłam do kasy. I zapytałam kasjera, o szefa. Zaprowadził mnie na zaplecze.
- E.. Dzień dobry!-powiedziałam, kiedy kasjer zostawił mnie sam na sam ze swoim szefem.
- Dzień dobry.-powiedział barczysty mężczyzna. Miał brązowe włosy i zielone oczy.
 Gestem kazał mi usiąść na krześle przed nim.
- Co cię tutaj sprowadza?-zapytał.
- Chciałam zapytać o pracę. Wczoraj przyjechałam tutaj i wie pan... Przydałoby się trochę zarobić.-powiedziałam i uśmiechnęłam.
- Wygadana jesteś.-powiedział, po czym uśmiechnął się- Podoba mi się to, ale mam już komplet...
- Ale...-przerwałam mu -nie dało by się czegoś zrobić??
- No może by się dało..-mówił strasznie zagadkowo. Zaczynało mnie to wkurzać.
- To co mam zrobić?- zapytałam już zdezorientowana.
- Na pewno wiesz, co mogłabyś zrobić.-powiedział po czym wstał. W mojej głowie zaświeciła się czerwona lampka.
- Chyba nie ma pan na myśli...-zapytałam się mega przestraszona.
On tylko zaczął się śmiać i rozpinać pasek. Ja szybko wzięłam swoje rzeczy i wybiegłam z pokoju.
- Dzięki za popilnowanie torby. -powiedziałam do kasjera i ze łzami w oczach wybiegłam ze sklepu.
Teraz to już nie mogłam powstrzymywać szlochu. Łzy leciały mi ciurkiem.
  Pobiegłam do małego parku, po drugiej strony ulicy. Usiadłam na ławce i schowałam twarz w dłoniach. Kilka przechodniów pytało się czy mi pomóc. Odpowiadałam zawsze przecząco.
  Ten facet był jakiś posrany! Ja pierdolę! Ja to mam szczęście! Kurwa!!!
Postanowiłam, że powoli będę szukać piekielnego domu.
 Wyszłam z parku i szukałam jakiejkolwiek osoby. Nikogo nie było. Weszłam, więc do jakiegoś klubu.
Rozglądnęłam się po lokalu. Zauważyłam znajomą czarną czuprynę.
- Izzy!-powiedziałam i przytuliłam się do zaskoczonego chłopaka.
- Siema Katy! Co tam?- odparł Stradlin, kiedy usiadłam na przeciwko niego.
- No właśnie miałam w planach do was przyjść.-powiedziałam. Ale potem spuściłam wzrok.
- Ej, mała. Płakałaś?-zapytał gdy tylko popatrzyłam mu w oczy.
- A takie tam-machnęłam ręką.
- Mów! Nie odpuszczę-powiedział i uśmiechnął się do mnie, dodając mi otuchy. Patrzyłam na jego twarz. U każdej normalnej osoby nie budził by zaufania. Ja jednak widziałam w nim to co w Adlerze. Postanowiłam chłopakowi zaufać.
- No dobrze.- i opowiedziałam Izzy'emu wszystko. On, po opowiedzeniu całej historii, tylko mnie przytulił. A ja płakałam, czułam się bezpiecznie w jego ramionach.
  Kiedy się uspokoiłam, Stradlin zamówił mi Jacka Daniels'a.
- No mała... Nie płacz już. Kurwa! Nie wiem za bardzo jak pocieszyć taką piękna dziewczynę.-powiedział po czym puścił do mnie oko. Ja się uśmiechnęłam.
- Podpowiem ci. Po pierwsze powinieneś się do niej uśmiechać- Izzy się uśmiechnął najszerzej jak mógł. Wyglądało to komicznie.- Właśnie tak-powiedziałam i zaczęłam się śmiać.- Po drugie powinieneś ja przytulić i obiecać, że nie dopuścisz nigdy do tego, żeby to zdarzenie się powtórzyło.- Chłopak zrobił co mu "kazałam".
- Obiecuję, że nigdy, prze nigdy nie stanie ci się nic takiego.- i pocałował mnie w czubek głowy. Byliśmy tak wtuleni dopóki nie przyszła kelnerka. Kurwa! A było tak miło.
 Stradlin czuł się chyba troszkę zakłopotany. W sumie ja też, więc bardzo mu się nie dziwię.
- A tak właściwie to masz jakiś plan? No wiesz co zrobisz, gdzie będziesz mieszkać?
- Nie myślałam nad tym...
- To zostajesz u nas!-krzyknął tak głośno, że aż podskoczyłam z zaskoczenia.
- Chłopie! Nie drzyj się tak.
- Sorry. No to co o tym myślisz?
- Nie wiem czy mogłabym tak... To takie ... No nie wiem... Najwyżej dwa dni, dopóki nie znajdę sobie jakiegoś lokum.
- Jasne- powiedział przedłużając każdą samogłoskę. Ja tylko przewróciłam oczami i opróżniłam moja szklankę przepysznego brązowego płynu.
Zaczęłam penetrację swoich kieszeni- szukałam jakiejś gotówki. Wyciągnęłam z kieszeni plik banknotów.
Przeliczyłam wszystkie. 6 dolarów.
- Kurwa!-powiedziałam na głos. Izzy popatrzył na, mnie jak na wariatkę.- Sorry, ale właśnie odkryłam ile mam kasy. I chyba cię poproszę o sponsoring.
- Co kurwa?-zapytał zdziwiony i jednocześnie dławiący się śmiechem Izzy.  Po chwili zdałam sobie sprawę co powiedziałam i walnęłam ręka w czoło.
- Nie o to chodziło, pacanie. Chodziło mi o to, żebyś zapłacił za Daniels'a.Będę ci bardzo wdzięczna.
- I zrobisz wszystko o co cie poproszę?-zapytał z chytrym uśmieszkiem.
- Pieprz się Stradlin, cioto!
- No, wypraszam sobie. Ale co jak co ciotą nie jestem i nigdy nie będę.
- No sorry, palancie? Lepiej?
- Od razu -powiedział po czym z uśmiechem na twarzy dopił resztę swojego alkoholu.- Dobra idziemy!
- Gdzie?-zapytałam zaskoczona.
- No do Hellhouse. A gdzie ty byś chciała?
- Ok.-powiedziałam i wzięłam swoją torbę z podłogi. Izzy widząc to wziął ode mnie torbę. Próbowałam mu ją wziąć, ale dżentelmen zawsze pozostanie dżentelmenem. Chodź czy ja wiem czy Izzy nim jest?!?
Szliśmy i rozmawialiśmy cały czas o Aerosmith.
Doszliśmy do domku, w którym widać na pierwszy rzut oka, że jest tam totalny syf. Już się boję.
Stanęliśmy przed drzwiami i Izzy puścił mnie przodem.
- Witam w HELLHOUSE! -powiedział, po czym położył gdzieś w kąt moja torbę
- Stradlin-zaczęłam- trochę się boję.- chłopak zaczął się śmiać i zaprowadził mnie w głąb domu do czegoś, jak myślę, co miało być salonem.
Była tam jakaś kanapa, fotel, mały stolik, telewizor i duuuuużo śmieci. Makabra! Widać, że mieszkają tutaj przyszłe gwiazdy rocka.
Na środku pokoju zauważyłam chłopaka. Przy najmniej tak myślę. Nigdy nie nie wiadomo tutaj w LA.
Osoba na podłodze miała burzę loków Nic nie było zza niej widać. Do tego leżał na brzuchu.... Miał też obok cylinder i flaszkę w ręce. Tak jakby z nią usnął...
-Ludzie!!!!!!!!!-wrzasnął Stradlin.- Gościa mamy!
- Spierdalaj!-powiedział stwór na ziemi i pokazał mu środkowy palec.
- To jest Slash. Nasz gitarzysta prowadzący.Pierdolony ćpun, alkoholik i kocha dziwki. A i zapomniałem ma zajebistego węża w pokoju. Tak mówię, żebyś się nie przestraszyła.
- Spoko. Raczej się nie wybieram w tamte strony.-uśmiechnęłam się do Izziego.- A poza tym lubię węże. Jak miałam 5 lat, mój tata znalazł małego węża i opiekowałam się nim. Był słodki.
Na to Slash podniósł się i poprawił loki. I tak ledwo co widać było jego oczy, ale z tego co zauważyłam są ciemne.
- Serio lubisz węże?
- No raczej.
- Już cię lubię.
- Tak, wgl Katy- i podałam mu rękę. On tylko dziwnie popatrzył i przybił mi piątkę. Nie tego się spodziewałam.
- Slash.
- Miło mi.-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Po chili poczułam na plecach znajomy ciężar.- Steven ty pacanie.- powiedziałam i uścisnęłam z całej siły chłopaka.
- Siema. Jezu! Dzisiaj jesteś jeszcze piękniejsza niż wczoraj.-zarumieniłam się- No i w różowym ci do twarzy-powiedział po czym się zaśmiał i pocałował w policzek. Po chwili puścił mnie, ale jedną rękę zostawił na moim ramieniu.
  Po chwili zobaczyłam dwu metrowego faceta. Dobra może miał troszkę mniej, ale był bardzo wysoki.
Miał blond kudły jak Steven, tyle, że widać nienaturalne.
- Ta żyrafa- zaczął Adler- To Duff. Basista.- uścisnęłam mu dłoń i się przedstawiłam. Po chwili ze schodów zeszła rudo włosa kobieta... Nie, mężczyzna. Zaraz, zaraz... Kojarzę tego gościa. Tylko gdzie ja go kurwa mogłam widzieć? Już wiem. Kłótnia kochanków.
- A to wokalista Axl.- powiedział Izzy i siadł na kanapie.
- Hej-powiedział rudy.
- Hej, Katy. -podałam mu dłoń- Widziałam cię wczoraj.-powiedziałam niepewnie.
- Naszą wiewiórę możesz wszędzie znaleźdź w Mieście Aniołów- dodał Adler.
- Zamknij się, Popcorn.- zaśmiałam się. To przezwisko ciągle mnie śmieszy.
Mój przyjaciel kazał mi siąść na fotelu, a sam siadł mi przy nogach na podłodze. Otworzył dwa piwa i podał mi jedno.
- Więc Katy- zaczął Duff- co robisz w takim "raju"-mówiąc to pokazał palcami cudzysłów.
- No wiesz nie miałam zbyt dużego wyboru. Na razie po prostu jestem.- i uśmiechnęłam się do chłopaka, po czym opróżniłam butelkę do połowy.



3 komentarze:

  1. Rozdział był na serio dobry! I nie było w nim błędów, może parę powtórzeń, ale to się przecież każdemu zdarza ;)
    Muszę przyznać, że bardzo spodobała mi się ta historia.
    I to zdjęcie Adlerka, jakie słodkie!
    Czyli, że Katy trafiła do Hell House, no nieźle.
    Na prawdę bardzo mi się podoba ten blog, na pewno o nim nie zapomnę ;) Szczególnie, ze prosiła o powiadamiani :D (tak tylko przypominam: my-gnr-jungle.blogspot.com)
    Lecę czytać następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde, zaraz północ, powinnam już spać, bo jutro czeka mnie ciężki dzień a zamiast tego siedzę i czytam. Trochę placzliwa ta Katy ale sama taka jestem, wiec ja lubię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahah no tak troche ;P
      Witam tak wgl u mnie na blogu ;)
      Wiki

      Usuń