Na początek mówię, że tak tak na razie nie ma Slasha ani nikogo, ale myślę że w następnym rozdziale już się pojawi ;)
Kompletne nie mogłam się za to zabrać, ale przemoglam się. Moim zdaniem dosyć dziwny, ale sami ocenicie. Zapraszam do czytania i zostawiania komentarzy <3
Dedyk dla tych którzy czekali.
O dzięki za tak dużą liczbę wejść =* Prawie 3500 !!!
Wiki
_________________________
-Naprawdę ? Dostaniesz awans? Gratuluję! - powiedział James, kiedy siedzieliśmy razem w restauracji. Nie chciałam mu mówić tego wczoraj. W końcu dzisiaj nasza randka ,co się równa specjalna okazja, natomiast to równa się najlepszy sposób na przekazanie wspaniałych wieści .
- Tak! Też nie mogę w to uwierzyć! I to przez ten mój pierwszy artykuł o początkach muzyki! Ale nie mogę położyć tego wywiadu ze Slashem... - powiedziałam coraz mniej pewna, czy to mi się uda.
- Rose- powiedział James i chwycił mnie za rękę- nie położysz tego. Jesteś genialna. Pamiętasz jak na studiach przeprowadzałaś wywiad z dziekanem... albo z tym wokalistą studenckiego zespołu? Poszło ci świetnie. Pomyśl, że to to samo.
- Dobrze- powiedziałam ściskając jego dłoń. Nie byłam do końca przekonana, ale czułam się trochę lepiej.
Właśnie do naszego stolika podszedł kelner z menu deserów.
- Mają może państwo ochotę jeszcze na deser?
- Ja chętnie zjem coś włoskiego. - powiedział James- Może tiramisu. A ty?
- Ja poproszę... - zajrzałam do karty- Hm... może tą tartę z owocami- powiedziałam oddając kartę i uśmiechając się ciepło.
- A i jeszcze jakieś dobre wino.- powiedział James uśmiechając się do mnie- Mamy co świętować.
Przechylił się nad stołem i czule mnie pocałował.
Uśmiechnęłam się do niego.
- A co u ciebie w pracy?- zapytałam.
- Wiesz... Jak to w New York Times. Terminy, terminy. To co na studiach było to nic. Będąc redaktorem naczelnym muszę dbać o jak najlepszą jakość naszej gazety. Może kiedyś ...- po co ja pytałam. Teraz przez pół godziny będzie mnie męczył tym jaki on jest to ważny i jak NYT jest wspaniały. Sama chciałam. Zawsze mówił to samo. To była jego największa wada. Był w sumie narcyzem, ale potrafił być też czuły i miły, dlatego z nim jestem i myśle, że go kocham. To znaczy powiedzieliśmy sobie to po roku spotkania się, ale nie byłam tego do końca pewna. Ciągle czasem mam wątpliwości .
Na szczęście z jego "przemowy" wyrwał mnie kelner, przynosząc nam desery. Potem drugi nalał nam wina. Nie mogłam nie zauważyć ,że był przystojny. I to jak.
- Dziekuję.- powiedziałam.
- Pyszne wino. - James mówiąc to uniósł kieliszek ku górze. - Za twój awans!
Stuknęliśmy się kieliszkami. Skosztowałam wina. Było na prawdę pyszne. Takie delikatne, ale jednocześnie wyraziste. Idealne.
Odłożyłam kieliszek na stół i wzięłam kawałek ciasta. Mmm.... niebo w gębie.
- Genialne!- powiedziałam wskazując na swoje ciasto- A jak twoje ?
- Biszkopty są za bardzo nasączone, ale i tak jest wyśmienite- powiedział mój chłopak uśmiechając się.
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę o jakiś pierdołach (słownik mi podpowiedział piersiach xd) ,konsumując desery, po czym wyszliśmy.
Szliśmy do domu trzymając się za ręce. Nie minęło dziesięć minut, a my byliśmy już na miejscu.
- Home, sweet home.- powiedziałam wchodząc do środka. James objął mnie w pasie i pocałował w szyję.
- Może uczcimy ponownie twój awans?- wyszeptał mi do ucha. Uśmiechnęłam się ucha do ucha i obruciłam w jego stronę,całujac go w usta. Całowalismy się coraz namiętniej powoli ruszając w stronę sypialni. Co jakiś czas zrzucalismy jakąś część garderoby i śmialiśmy. W końcu dotarliśmy do sypialni. Upadlismy na łóżko. Miałam na sobie tylko majtki, tak samo James. Chłopak zaczął mnie całować coraz niżej. Najpierw po policzk potem w żuchwę. Następna była szyja. Najdłużej nie odrywal ust od moich piersi. Lekko gładził mnie po wewnętrznej stronie uda. Jego ręka sięgała coraz wyżej i wyżej. Całą drżałam z podniecenia. Teraz James całował mój brzuch. Zaczęłam się cicho śmiać, bo to było jedno z tych wrażliwych miejsc.
- Uwielbiam twój śmiech- powiedział śmiejąc się mój chłopak. Po czym schodził coraz niżej ustami.
Jednak nie chciałam być mu dłużna. Przewróciłam go na plecy i usiadłam na nim okrakiem. Odgarnęłam włosy z twarzy, czując jak James jeździ swoimi dłońmi po moich udach. Uśmiechnęłam się do niego zalotnie po czym pocałowałam go delikatnie, schodząc ustami coraz niżej. W pokoju słychać było nasze przyśpieszone oddechy i raz na jakiś czas głośne pojekiwania.
######## 2 dni później ########
Musiałam w końcu wziąć się za ostatnie pytania. Dlaczego to takie trudne...
Nic oryginalnego nie przychodzi mi do głowy! Może coś a propo jego dzieci, albo jak poznał Perlę? Nie, to było by zbyt intymne. Przynajmniej tak mi się wydaje... A może o samo powstanie Velvet Revolver? No, to jest całkiem ok. Ale to już już mam...
Siedziałam tak z dwie godziny, kiedy usłyszałam pukanie.
- Proszę! - powiedziałam. Do biura wszedł mój dobry kolega z działu.
- Hej! Przeszkadzam? - zapytał.
-Nie, Charlie. Siadaj. - powiedziałam wskazując na krzesło przede mną.
Charlie zajmował się tym samym co ja, ale pracował znacznie krócej. Był wyższy ode mnie o jakieś 10 centymetrów.Miał brązowe włosy, zielonkawe oczy, no i zawsze taki "trzy dniowy zarost" . Był bardzo przystojny. Ale niestety, albo i stety, miał dziewczynę. W sumie to ja miałam chłopaka, ale to taki szczegół.
-No, to co cię do mnie sprowadza?- zapytałam uśmiechając się.
- No, bo jest taka sprawa...- zaczął pocierać ręką po szyi- potrzebuję rady.
- Słucham.
- Bo wiesz... Razem z Mary jesteśmy już. .. dwa lata. Ostatnimi czasy nie jest kolorowo. Czasem się kłócimy, ale później się godzimy. I wiesz czuję... czuję, że się w niej zakochuje od nowa. No wiesz niby się kłócimy i w ogóle, ale jednocześnie za każdym razem nasz związek.... Myślę, że na tym bardzo zyskuje. Ja na prawdę ją kocham. Nigdy do kogoś czegoś takiego nie czułem. I tak się zastanawiam czy to dobry pomysł, żeby... żeby ten... No się oświadczyć? - przez cały czas kiedy to mówił ,wzrok miał wybity w podłogę. Jednak wypowiadając ostatnie zdanie spojrzał mi w oczy.
Zaskoczylo mnie to i jednocześnie wzruszyło. Coraz bardziej ją kocha? Mimo kłótni? Jejku jak słodko!
- Ip!- pisnęłam - Jejku, przepraszam cię- powiedziałam- Ale to co powiedziałeś było takie kochane. -podeszłam do niego.
- No weź.- powiedział spuszczajac wzrok.
- Myślę, że to wspaniały pomysł. Jeżeli się na prawdę kochacie... Myślę, że to ożywi wasz związek i będzie wam dużo lepiej. Ale to moje zdanie.
- A poszłabyś ze mną kupić pierścionek?- zapytał z nadzieją.
- Jasne. Tylko pod jednym warunkiem .- powiedzialam tajemniczo.
- Co tylko zechcesz. - uśmiechnął się do mnie.
- Mam dwa bilety na koncert dzisiaj wieczorem.
Oczywiście chłopak zgodził się. Nie miał za bardzo innego wyjścia. Umówiliśmy się, że za godzinę spotykamy się na piątej alei... Coś czuję, że będzie na prawdę niezły ubaw.
Kiedy wyszedł próbowałam jeszcze wymyślić coś, ale nie mogłam. Teraz cały czas myślałam o tym jaki jest Charlie. Taki kochany. James taki nie był i nigdy nie będzie. To słodkie , że ten pierwszy, mimo że z Mary się nie układa, to ciagle ją kocha i to jeszcze jak. Myślę, że Jamesowi nie zależy tak bardzo na mnie .
######## trzy godziny później ########
- Oh! To jest już czwarty sklep! Serio nic tu nie ma ?- zapytał znużony Charlie.
- Chcesz wyjątkowy pierścionek za taką cenę?- chłopak kiwnął potakująco głową- To weź się w garść i wejdźmy jeszcze do tego obok.
Tak też zrobiliśmy. Chodź Charlie z niechęcią. Od razu rzucił mi się w oczy jeden z pierścionków.
- Ten- powiedziałam podchodząc do niego.- Myślę, że Mary będzie zachwycona! Kto by nie był?
- Nie wiem... Chodź też to czuję. Taki delikatny i lekko błyszczący... Ale czy ja wiem...
- Weź i nie marudź! - krzyknełam uśmiechając się do niego. Pociagnęłam go za rękę w stronę ekspedientki.
- Przepraszam.- powiedziałam do kobiety - Mogłaby pani wyciągnąć tamten pierścionek. Chcielibyśmy go zobaczyć z bliska.
- Jasne, już się robi.- powiedziała i wyciągnęła pierścionek z gablotki. Pokazala nam go. Leżzł na jedwabnej poduszeczce. Byłam oczarowana. Był idealny.
- Wyglądasz jakbyś była sparaliżowana- powiedział Charlie wyciagajac mnie z "transu". Uśmiechnęłam się do niego.
- Chce pani przymierzyć?- zapytała ekspedientka.
- Ee... ale...- zaczełam ,ale Charlie mi przerwał.
- Oczywiście.- popatrzyłam na niego zdziwiona. On tylko wzruszył ramionami - No co? Z Mary macie tak samo smukłe palce.
-No dobrze.- powiedziałam odwracając się do pani i wkładając pierścionek na palec.
- Genialne- powiedziałam. Charlie przytaknął i powiedział ,żeby zapakować go do najpiękniejszego pudełka jakie mają. Musiałam niestety ściągnąć pierścionek. Stałam tak zamurowana. Patrzyłam ciągle na swoją dłoń. uświadamiając coś sobie.
- Charlie .- zwrociłam sie do chłopaka.- Ja... Ja już pojdę. O 18 przy Central Parku.
I wybiegłam ze sklepu.
Jak ja mogłam być taka głupia!?!? Ile to mam lat? 12? Nie muszę już wszystkiego robić na pokaz ani dyktando rodziców. Czas być ze sobą szczera i BYĆ SOBĄ!
Biegłam do budynku New York Times. Od razu rzuciło mi się w oczy to, że jest dużo większy niż mój, ale trudno! Uważam , że nasze czasopismo jest lepsze niż jakiś tam New York Times.
Podbiegłam do recepcjonistki (?) siedzącej niedaleko windy.
- Do Jamesa Smitha .- powiedziałam zdyszana.
- Już chwileczkę.- kobieta, jak dowiedziałam się z plakietki Catherina, zadzwoniła do kogoś, zamieniła z nim kilka słów, po czym zwróciła się do mnie- Niestety pan Smith jest teraz zajęty.
- Niech pani powie,że to Rose. Myślę ż e to pomoże. - uśmiechnięłam się do niej sztucznie.
- Zobacze co da się zrobić.- I znowu to samo. Dzwoni. Gadu gadu. Odkłada.
- Proszę niech pani wejdzie. - powiedziała już uprzejmiej i wskazała ręka miejsce, w ktore miałam sie udać. Tak też zrobiłam. Skorzystałam z windy , gduż biuro Jamesa znajdowalło się na jakimś siódmym piętrze. Kiedy weszłam do środka zastałam za biurkiem chłopaka poprawiającego krawat.
Łee, piszę właśnie u siebie i patrzę nagle na główną stronę, a tu rozdział u Ciebie. Ha, skomentowałabym, ale nie znam tej historii za dobrze. Będę musiała przeczytać. Zrobię to już niedługo, obiecuję. I ten, no... To jest o tej dziennikarce? Tak? Chyba nie...
OdpowiedzUsuńKurwa, ciemno tu jak w dupie i nie widzę, co klikam na klawiaturze.
+ zapraszam do mnie na dodatek c:
Tak to o niej ;) I już lecę patrzec do cb ;)
OdpowiedzUsuńEhhh Nienawidzę Jamesa
OdpowiedzUsuńJebany narcyz
Niech już jest ten wywiad ze Slashem
No i mam nadzieję, że zerwie z tym chujem
a nie powie mu "weźmy ślub"
Swietne
cudne
i wgl
boskie :D
Czekam na kolejny
i życzę w cholerę dużo weny
To jest to co lubię :D Świetnie napisane, ciekawi mnie bardzo ta historia.
OdpowiedzUsuńJames to taki ponury, sztywny typek :D Niech no pozna Slasha to wszystko wywróci się jej do góry nogami, wciągnie ją inny świat i w ogóle interesuje mnie to jak dalej się ta historia potoczy, bo jest duże pole do manewru. Musze przyznać, że sama zaczęłam prawie że identyczne opowiadanie ale skończyłam na paru stronach i zajęłam się tym, które mam teraz na blogu. Też dziennikarka, Slash ble ble ble.... :D Powodzenia i czekam na kolejny :)
Zapraszam serdecznie na rozdział II pt. "Życie na krawędzi" opowiadania o Aerosmith :)
OdpowiedzUsuńKażdy komentarz będzie mile widziany.
http://living-on-the-edge-with-aerosmith.blogspot.com/2014/08/ii-zycie-na-krawedzi.html
U mnie nowy zapraszam c:
OdpowiedzUsuńit-seems-so-far-away.blogspot.com
Zapraszam serdecznie i jakże uroczyście na 3 rozdział pt "Marzenia wiszą na stromych klifach." mojego opowiadania o Aerosmith. ♥
OdpowiedzUsuńhttp://living-on-the-edge-with-aerosmith.blogspot.com/2014/08/iii-marzenia-wisza-na-stromych-klifach.html
Love,
Chelle ♥