Strony

niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 28

Hej!
No to macie przed smaczek. Tutaj trochę więcej Axla, ale Katy też jest. No i od następnego będzie już akcja. Myślę, że będzie ciekawie.
Po drugie. JA PIERDOLE! Koncert Slasha to było najcudowniejsze co mi się trafiło. Nie będę się rozpisywać, bo wyszło by więcej niż ma rozdział, ale powiem, ze chcę, żeby to się powtórzyło. No i na następny już się szykuję :P Chodź nie wiadomo kiedy będzie, ale kogo to obchodzi xD
Po trzecie. DZIĘKUJĘ Wam dziewczyny : Faith, Beautiful Disaster i oczywiście Ilusion. Jesteście motorem ,który mnie napędza. Kiedy widzę ,wasze komentarze to aż chce mi się pisać i zawsze się śmieję jak idiota do komputera xD Moja mama zwsze się dziwi dlaczego śmieję się do ekranu. ;D
Dobra nie będę wam słodzić. Zapraszam do komentowania, bo na prawdę jak widać pomaga mi to pisać nawet jak nie mam czasu (powinnam się uczyć biologii xD)
SO ENJOY! :*
i przepraszam, że taki krótki ;)
Wiki
___________________________

Szedłem sobie wzdłuż Sunset!  Tak mnie wkurwil ten kołtun, że musiałem wyjść, żeby się uspokoić. Bo jako można mnie nazwać beztalenciem? !? Mnie!  Najlepszego wokalistę na świecie!
Ale ten Chuj jeszcze popamięta. Z pieprzonym Rosem się nie zadziera. Taka smutna prawda, mój drogi Saulu Hudsonie. W ogóle jak tak można się nazywać?  Saul. Myślę że nie ma on w sobie ani odrobiny duszy. W końcu soul, co nie?  Może dlatego zamiast" o" ma" a"? Muszę się go zapytać.
Moje przemyślenia przerwał widok dziewczyny kleczaca na brudnym chodniku że spuszczona głową. Kurewsko się trzęsła. Normalnie miałbym ja w dupie, bo po co się zajmować nie swoimi sprawami?  Ale ta wydała mi się nazbyt znajoma. Tych włosów, pleców i całego ciała nigdy nie zapomnę.
Podbiegiem w jej stronę i kucnąłem dokładnie przed nia.
-Laura!- powiedziałem, a raczej przykładem przerażony.
- A-Axl?- powiedziała grożącym głosem podnosząc głowę. Kiedy tylko mnie zobaczyła, zauważyłem w jej oczach, że bardzo jej ulżyło i wtuliła się we mnie. Objalem ją dwoma rękami i glaskalem po plecach. Oglądałem w kilku filmach, że tak dziewczyny lubią. Dziewczyna rozpłakała się w moich ramionach. Ciągle ją przytulając pomogłem jej wstać. Co nie było bardzo łatwe. Trochę już zdążyłem wypic. Myślę że ona też była czymś odurzona. Jak nie alkoholem to przynajmniej marycha.  Wszczepiła się we mnie a jej łzy nie przestawały lecieć. Chwilę tak staliśmy, ale po chwili wpadłem na jakże genialny pomysł, aby zaprowadzić ją do domu... Zaraz a gdzie ona mieszka?!? Hm... nie będę pytał,bo będzie ciężko. Myśl wspaniały, myśl.
Okej jedyną sensowną rzeczą jest to, zbyt zaprowadzić ją do nas. Ale jeśli te insekty ciągle tam są? Chuj. Chodź Tyler może się wkurwic. Nie. On jej na pewno nie pamięta. A zawsze jest jeszcze Katy.
-Laura- powiedziałem podnosząc jej podwórek, tak że teraz patrzyła na mnie. Jak ją chciałbym ją teraz pocałować... Ile bym za to dał...Nie, chłopiec ona cię nie chce! Musisz to zrozumieć. Friendzone! -Zaprowadzę cię do nas.
Kiwnela tylko delikatne głową i ruszyliśmy. Wiem, że normalny człowiek pewnie od razu mówiłby "O ją pierdziele Laura co ci się stało? " albo" Czy wszystko w porządku? " . Wszystko Okej, dlatego se płacze na środku chodnika przed jakimś obskurnym lokalem!
Przewrocilem oczami na myśl o tych wszystkich idiotach. Ja wiem jak to jest. Często ciężko się powstrzymać od pytania o takie rzeczy. To taki nasz odruch. Jednak ją próbuje je hamować, bo wiem jak to kurwa taką osobę, a zapłakana nie będzie nic mówić. Jak będzie chciała, to ją wyrucham... nie,wysłucham. Przejęzyczenie. Nawet w głowie mam problemy z wrażaniem swoich myśli. Serio aż taki że mnie pojebany człowiek. Niestety.
Dotarliśmy do domu. Laura była już dużo bardziej spokojna. Puściła się mnie, a ją otworzyłem jej drzwi. Chłopaki poszli, bo Joey zawsze zostawia buty na przedpokoju, a ich nie było, więc jest dobrze. Przemknelismy cicho ,niewidoczni na górę i od razu udaliśmy się do mojego pokoju.
   Nie liczcie na jakieś sceny dla dorosłych. Nic z tego. Aż taką jebaną świnią, to ja kurwa nie jestem, żeby wykorzystywać dziewczyny. Takie rzeczy to Slash prędzej niż ja. A propos niego jestem ciekawy jak długo pociągnie z Katy.. Znając życie to jeszcze z dwa miesiące max. Ale może się coś zmieniło i uda się to pociągnąć... W końcu ona tak go kocha.
  Dlaczego myślę o nich kiedy przy sobie mam Laurę??
Teraz siedzimy na łóżku, a ona powoli się uspokaja. Czuję, że jej oddech się powoli uspokaja. Starłem jej z policzka ostatnią spadającą łzę. Uśmiechnęła się do mnie smutnie, po czym mocno przytuliła.
- Dziękuję Ci, Rose. - wyszeptała mi w pierś.- Za wszystko.- popatrzyła na mnie.- Jesteś niesamowity.
Teraz. Nie mogłem się powstrzymać. Na prawdę chciałem ją wtedy pocałować. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Ale po chwili Laura się otrząsnęła i znowu schowała twarz pod moją brodą. Niestety tak bywa. Muszę się powstrzymać.
- Jesteś wspaniałym człowiekiem, pod tą maską macho.- powiedziała.- Jesteś świetnym przyjacielem.
Przyjacielem.  Zwykłe słowo, a jak wiele znaczy. Zabolało, bo czułem wgłębi, że mogłoby być coś więcej. Jednak wiem, ze to i tak dużo znaczy. Jedno słowo, a łączy tyle emocji. Dobrych i złych. I nie mogę narzekać, bo to jest podstawa wielu związków. Jeszcze będziemy razem.
- Nie- powiedziałem uśmiechając się do niej.- Myślę, że nie jestem wystarczającao dobry, dla takiej osoby jak ty.
Uśmiechnęła się do mnie uroczo, rumieniąc się przy tym.
- Axl, nie możesz tak mówić.-powiedziała chwytając mnie za podbródek.- Jesteś cudownym człowiekiem. Każdy jest dobry, ale błądzi i szuka drogi powrotu. Niektórzy zbaczają z tej drogi i nie potrafią wrócić, ale ja wiem, że TY na niej jesteś, tylko czasem szukasz skrótu.
Jej. Nie mogłem niczego powiedzieć. Poprostu.... Wow! Nikt mi nic takiego nie powiedział. Nikt nigdy we mnie nie wierzył. NIKT! A ona... To taka pozytywna osoba mimo, że.. Robi to co robi.
- Wow- wyszeptałem cicho.- Zmieniasz się w jakiegoś psychologa, mimo że to właśnie ty cierpisz.
- Nie znasz mnie jeszcze tak dobrze jak ci się wydaje.- powiedziała uśmiechając się do mnie tak bardzo uroczo, że nie mogłem wytrzymać. Ale... Musiałem to zrobić.
- Może dasz mi się poznać bardziej..- wyszeptałem jej do ucha.
- Axl...- zaczęła.
- Wiem, wiem.- powiedziałem unosząc ręce w geście poddania.
- Jesteś kochany.- powiedziała i przytuliła się do mnie. Trwało to tylko chwilę.- Powinnam już iść.
Wstała z łóżka, a ja złapałem ją za rękę.
- Proszę cię ,zostań.- powiedziałem wręcz błagając. Popatrzyła na mnie z politowaniem.
- Dziękuję ci za wszystko. Ale na prawdę muszę iść. Nie mogę tak na tobie żerować.
Teraz to ja wstałem i staliśmy tak na przeciwko siebie.
- Nie żerujesz. Wręcz przeciwnie. Jesteś taką iskierką w moim życiu, tym dzięki czemu będąc tu nie myślę sobie jaki to jestem zajebisty, bo przy tobie... Ja jestem kurwa nikim. Małym robaczkiem ,który jedynie może być rozgnieciony przez twój but...
- Ale...
- Żadnych "ale". Jesteś tutaj, bo zobaczyłem cię taką samotną, zapłakaną i poszkodowaną. Bałem się! Kurwa bałem się jak nigdy. Znamy się chwilę, ale czuję, ze to jest wyjątkowe, że nawet jeżeli nie możemy być razem to wiedz, że jesteś ważną częścią mojego życia i gdyby ta ciota Tyler nie przylazł z tobą do Hellhouse, to ja nie wiem czy ciągle byłbym w stanie żyć. Prawdopodobnie kogoś bym zajebał i trafił do pierdla i kurwę by trafiło Guns n' Roses. Dlatego nie możesz uważać, że na mnie żerujesz. Zastanawiam się dlaczego tak uważasz?
- Nie wiem. Na prawdę nie wiem, Axl. Ty... Nie spodziewałam się. Po prostu... Nikt nigdy nic dla mnie takiego nie zrobił, byłam zwykłą pierdoloną grupie i chuj obchodziłam innych. I nagle ty się pojawiasz. Wiesz jak to jest?
- Myślę, że wiem.- uśmiechnąłem się do niej i chwyciłem ją za rękę. Nie protestowała.- Nic nie próbuję na tobie wymóc, tylko pamiętaj, że będę stał za tobą murem, że będę dla ciebie oparciem i kurwa, przez ciebie staję się bardzie ckliwy, a w mojej głowie mam jebany mętlik.
Cicho się zaśmiała.
- To co ? Zostaniesz u nas na noc?- zapytałem. Uśmiechnęła się do mnie.
- Ale nie śpię z tobą na łóżku, bo źle się to skończy. Oczywiście dla ciebie.- powiedziała wbijając swój paznokieć w moją pierś. Oboje uśmiechnęliśmy się do siebie.

//////////////Katy\\\\\\\\\\\\\\\\\

Światło! Widzę światło! I nagle ciemno przed oczami. Nie widzę nic. I znowu błysk światła. Co jest do cholery? Co się tu kurwa dzieje? Rozglądnęłam się dookoła. Nic nie widać. Aż nagle z tej ciemności wyłaniają się jakieś kształty. Widać neonowe napisy i oświetlone ulice. To dlaczego wcześniej było tak ciemno? Whatever. Pewnie i tak się nie dowiem.
Odwróciłam się do tyłu, żeby wybadać teren. Tak właśnie myślałam. Ślepa uliczka.
Ruszyłam w stronę głównej ulicy. Widać stąd "The Roxy" ,więc jestem pięć minut od domu. Już rawie wychodziłam na Sunset, kiedy usłyszałam czyjeś kroki. Przestraszyłam się, bo one rozlegały się z tyłu. Wcześniej nikogo tutaj nie widziałam. Serce podskoczyło mi pod gardło. Odwróciłam się w tamtą stronę. Jakiś mafiozo poprawiał swój kołnierzyk i co chwila patrzył na zegarek zniecierpliwiony. Nawet nie patrzył w moją stronę, jakby mnie nie zauważał. Nie jest jedyny.
Stukot. Ktoś tu biegnie. Nie no nie mogę tutaj dłużej stać, bo przecież jeszcze mnie zauważy! Wyszłam z zaułka i popatrzyłam na osobę, która biegła. Ej! Ja znam te włosy! Slash! Ty jebany zasrany sukinkocie! Co ty do cholery robisz?!? Poszłam za nim. Nawet mnie nie zauważył skręcając w ślepą uliczkę.
Widziałam, że rozmawia z tym kolesiem.
- Masz?- zapytał zdyszanym głosem.
- No inaczej mnie by tu nie było.
- Ile?
- 150 dolarów.
- Co?- powiedział Slash wyraźnie wkurzony.
- To co słyszysz. 150 dolarów.
- No dobra.- wyciągnął z kieszeni co było potrzebne. Chłopak przeliczył pieniądze i kiwnął głową, że się zgadza. Wyciągnął z torby woreczek i podał Slashowi. Tylko nie to...  Ruszyłam w jego stronę.
-Slash- krzyknęłam do niego. Nic. Głucha cisza. -Slash!!- wręcz wrzasnęłam. Totalnie nic. Jakbym była jakimś powietrzem. Stanęłam przed nim. Chciałam go popchnąć ,żeby jakoś zareagował. Nic. Ręce przeszły przez niego. No co jest?
Krzyknęłam znowu. Niestety totalnie zero reakcji. Nie miałam już siły.
Obudziłam się z niemym krzykiem na ustach. Po moich policzkach spływały łzy. Nawet nie wiedziałam, że płakałam. Nie czułam tego.
Brał heroinę. Znowu. Obiecał... Dlatego nie przyszedł ze Stevenem. Niby to tylko sen, ale mimo wszystko wiedziałam, że właśnie o to chodzi. On... Ja już nie mogę. Nie wiem czy dam radę, ale muszę się jeszcze upewnić. Jeden sen... To tylko spekulacje.
 Poszłam na dół ,żeby zrobić śniadanie. Nawet nie zeszłam ze schodów, a już było pełno śmieci. Wystarczyło, że się położyłam trochę wcześniej a Ci już impreza. Przewróciłam oczami. Rozrzucone butelki, pety i inne dziwne rzeczy, bliżej niekreślonego stanu. O i było Aerosmith, bo widzę tutaj jedną z chustek Stevena. Boże! Nie chcę tego sprzątać!
W salonie leżał Adlerek przyćpany tak, że chuj. Leżał ledwo żywy na fotelu. Wokół walały się butelki i papierosy.  Weszłam do kuchni. Bałam się tego bardzo,  bo po tym co widziałam w salonie... Trzeba zaryzykować.
Nie! Serio?!? Coraz gorzej z tym światem! Ja nie ustąpię. Będą to sprzątać dopóki kurwa nie zdechną. Nie będą mnie kurwa jak jakąś tanią sprzątaczkę uważać!
Na środku było stado much, bo komuś się się rozlał alkohol i jakieś czipsy się rozwaliły. No na prawdę! To, że jest to kuchnia nie znaczy ,że nie trzeba sprzątać! Ja im kiedyś coś zrobię.
No i dodatkowo jeszcze bezczelnie na blacie leżała strzykawka. Nawet komuś nie chciało się chować dowodów. Mam tylko nadzieję, że to nie jest Saul. Chodź w sumie, mam to już w dupie. Na prawdę mam dość tego, że ja myślę o wszystkim. Na prawdę zaczyna być to uciążliwe. Chłopaki kurwa w garść się wejście!
No nic. Stwierdziłam ,że nie ma bata. Napisałam karteczkę, że  nie ma mnie w domu do 17 a jak wrócę ma być czysto.
Poszłam na górę się przebrać i wybiegłam szybko z domu.

poniedziałek, 17 listopada 2014

Gotten VI

Heloł!
Zacznę od tego, że stwierdziłam, ze przydałoby się coś dodać. Tomacie Gotten numer 6! No i też od razu mówię, że nie sprawdzałam pisowni i szłam na "żywioł". Może poźniej poprawię, ale bardzo chcę dodać dlatego. PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY! No i jeszcze myślę, ze może będzie się podobać ;)
JESZCZE 3 DNI!!! <3 No nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć mojego Franusia i Slasha i Mylesa <3 No dobra! To tyle chyba! No nie wiem Może blablablablabla
xD
Okej
Dedykuje to... Hm... Ilusion, bo do grudnia się opierdala! xD
Masz. A i jestem ruda! To znaczy nie w realu, ale u Ilusion xD
Okej już nic więcej nie mówie!
ENJOY!
I sorry ,że nie jest jakiś długi,a le tak wyszło ;)
Wiki
______________________________________

Mijał tydzień za tygodniem ,a ja ciągle nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Że ja i Slash? Poprostu.. Ah!
Mój wywiad spodobał się w gazecie i oczywiście dostałam umówiona podwyżkę. Rozmowa ukazała się dwa tygodnie po spotkaniu. Ile musiałam się namęczyć nad edytowaniem... Ale udało się, a wydawca jest zadowolony.
Charlie w tym czasie oświadczył się Mary i imprezowaliśmy w trójkę przez cały wieczór. Nie tylko ich sukces ,ale i także mój mały sukcesik. Było dużo alkoholu i muzyki. Zmyłam się jednak przed północą ,żeby mogli sobie świętować we dwójkę. Nie chciałam poprostu przeszkadzać.
Aktualnie leżę sobie w wannie i odpoczywam po ciężkim tygodniu. Teraz to piszę artykuły bardziej "ambitne". Tak jakby mnie awansowano. Nawet nie wiecie jakie to wyczerpujące. Niby dziennikarz to wolny zawód jednak trzeba wiele wyrzeczeń i pracy oraz wolnego czasu, aby artukuł, flieton, czy głupia notka prasowa miały to coś, co sprawi, że czytelnik będzie cię uwielbiał. To nie jest na prawdę takie łatwe.
Stwierdziłam, ze nie mogę się dłużej moczyć w wannie. Wstałam i szybko się ogarnęłam. Nie minęło pięćc minut a ja już wychodziłam z łazienki. Uwielbiam tak sobie siedzieć i rozmyślać leżąc w ciepłej wodzie relaksując się. Wrzuciłam brudy do kosza i zasiadłam w swojej piżamie przed telewizorem. Akurat włączyło się Mtv.
- ...ver ogłosiła, że Scott Weiland już nie zagra z grupą.- usiadłam zaciekawiona. Podgłośniłam telewizor.- Członkowie zespołu nie chcą komentować, ale od ich rzecznika prasowego wiemy, że Velvet Revolver straciło swojego wokalistę z powodu jego nałogu. Niedługo pewnie zespół będzie poszukiwał nowego wokalisty. Ale na razie działalność zespołu jest zawieszona. Ich ostatni koncert odbył się wczoraj w Amsterdamie...
Teraz to już nie słuchałam co mówi. Velveci się... skończyli?!? A tak niedawno rozmawiałam ze Slashem i mówił, ze mają problemy ,ale będą z nimi walczyć... No dobra to było miesiąc temu, ale mimo wszystko... Mam nadzieję, ze nie będzie zastoju w karierze chłopaków.
Westchnęłam cicho. Postanowiłam, że naleję sobie wina. Białe. Nie przepadam, za czerwonym. Może jeszcze nie trafiłam na takie, które mnie ujmie. Tak samo jak faceta... Eh.. Nie myśl o tym.
Ale w sumie to dziwne. Wydawało mi się, że kocham Jamesa. No w końcu był ideałem. No dobra nie do końca, ale był jako takim ideałem. No i zerwałam z nim. Fakt. Ale jakoś mnie to nie obeszło. Serio myślałam, żę go kocham. Ale kiedy przyszło co do czego to machnęłam na to ręką. Nie rozumiem tego... Czy uczucia da się tak wyłączyć?
Zasiadłam znowu na kanapie i upiłam łyk wina. No i co będzie z chłopakami. Znając Slasha pewnie zaraz coś nagra, Duff może będzie znowu grał w Loaded, Matt...na pewno się o coś zachaczy, w końcu perkusiści są bardzo pożądani. Dave... jest mało znany. Obawiam sie, ze moze się mu nie udać.
Popatrzyłam na ekran. Puszczają jakiś denne seriale na mtv. Coraz gorzej z tą telewizją... Pusciłam BBC i stwierdzając, że nic ciekawego się nie stało wyłączyłam to beznadziejne pudło grające.
Powyłączałam wszedzie światło i poszłam do pokoju. Mam jutro wolne, więc... pierdole idę spać. Ułożyłam się wygodnie ,uśmiechnęłam się do siebie i wyłączyłam budzik w telefonie. Zamknęłam oczy i już odpływałam w kainę snów ,gdy nagle...

Wake up
Grab a brush and put a little (makeup)
Hide the scars to fade away the (shakeup)
Why'd you leave the keys upon the table?
Here you go create another fable

-Kurrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrwa!-krzyknęłam. Wzięłam telefon. Nieznany numer.- No super- powiedziałam.- Halo.
- Rose Miller?- zapytał kobiecy głos.
- Przy telefonie,a kto..
- Perla Hudson.- na dźwięk tego imienia, az odechciało mi się spać. Podniosłam siię do pozycji siedzącej.- Przepraszam, że niepokoję o tak późnej porze.
- Naprwdę nic się nie stało. Jeszcze nie spałam.- takie drobne kłamstewko, ale dla Perli wszystko.
- To mi się udało- powiedziała, słychać było ,że uśmiechnęła się do słuchawki.- Muszę pani powiedzieć, że na prawdę już nie wiemy co mamy robić, dlatego mój mąż sobie przypomniał o czymś co pani powiedział kiedyś. Wiem trochę mącę, już przechodzę do rzeczy.- jej żeczywiście zaczynam się powoli gubić. Perla zaśmiała się cicho.- Na prawdę przepraszam. Strasznie głupio mi o to prosić. Mój mąż... Nie ważne. W każdym razie czy byłaby taka możliwość, żeby pani zaopiekowała się chłopcami? Strasznie głupio mi pytać, ale na prawdę jest pani ostatnią deską ratunku. Jutro przyjeżdżamy do Nowego Jorku i musimy wyjść wieczorem, a chłopcy nie mogą zostać sami. Niania się rozchorowała, a nikt inny nie może... I wtedy Saul przypomniał sobie, że jest jeszcze jedna osoba, której można zufać w sprawach dzieci. Ty.
O mój boże! To się nie dzieje naprawdę.
- Hm...- zaczęłam.
- Wiem, to było głupie. To będę musiała poszukać kogoś...
- Przepraszam, że przerywam- powiedziałam.- Jak dla mnie nie jest to problem. Jutro mam wolne, więc spokojnie, a z Cashem całkiem dobrze się dogaduję, więc nie ma problemu.
- Dziękuję Ci , dziękuję! Naprawdę nie wiesz ile to dla nas znaczy. Na prawdę nie mogę uwierzyć. No i strasznie się czuję wykorzystując panią. Na prawdę.
- Nie ma sprawy, dla mnie to przyjemność.- uśmiechnęłam się do słuchawki.
- Cash cały czas o pani mówi. A tak na prawdę to spędziliście jakieś dwie godziny. Urzekłaś go tym.- obie się zaśmiałyśmy do słuchawki.- Dobrze to ja do pani zadzwonię jak będziemy lecieć.
- Proszę mówić mi Rose. Na prawdę czuję się dziwnie.
- Jasne. To jeszcze obgadamy to wszystko jak będziemy na miejscu.
- Dobrze. Nie mogę się już doczekać.- na prawdę to powiedziałam?
- Haha to do usłyszenia. I przepraszam jeszcze za późną porę. Dobranoc.
- Do jutro i dobranoc.- powiedziałam rozłączając się.
Teraz to ja chyba już nie zasnę.

*******

Nie mogłam długo zasnąć po rozmowie z żoną mojego idola. Ta sytuacja jest... BAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARDZO dziwna. Ale mimo wszystko Slash wywiązał się z "umowy". Mówił, ze wynajmie mnie jako opiekunkę do dzieci. W sumie beznadziejna sytuacja, że niania zepsuła sprawę. Ale ja zyskuję. I to bardzo. Ciekawe czy będą mieć limuzynę. Oooo... Przejechałabym się.
Dobra muszę przestać myśleć o takich błahostkach, chodź dla nich pewnie tak właśnie jest.
Popatrzyłam na zegarek 8. Czas wstawać! Nie wiadomo o której tutaj będą. Wzięłam błyskawiczny prysznic, umyłam zęby i przebrałam się. Wybiegając z łazienki chwyciłam telefon. Dostałam sms'a.
"Lądujemy o 10 w Queens. Perla"
Okej mam jeszcze pół godziny, bo jedzie tam się godzinę. Zrobiłam sobie szybkie kanapki i wyciągnęłam kawę z lodówki. Tak w sumie to był taki jogurt o smaku kawy. Ale i tak pomaga.
Wrzuciłam do torebki. Jeszcze klucze telefon słuchawki pieniądze i... Wszystko! Okej mam jeszcze 10 minut do wyjścia. Wdech wydech. Uspokój się dziecko drogie! Wyszłam pięć minut przed czasem. Dobra. Kogo to obchodzi. Szybko złąpałam taxi "kradnąc" ją jakiemuś kolesiowi, ale przeprosiłam! I to się liczy.
"Sorry guy we're in NY city!"
Anyway.
Nawet nie było takich potwornych korków w stronę Queens. Poprostu szczęście mi dzisiaj dopisuje. W samym centrum staliśy dwadzieścia minut w korku, ale i tak to mało. O równej 10:06 byłam na lotnisku. No i co teraz? Przecież to nie jest jakieś tam mini lotnisko.
Zaczęłam się kręcić wokół własnej osi. Co mam zrobić!? A no przecież! Teleofn!!!!!
Zaczęłam szukac w torebce mojego elektronicznego urządzenia*. No,ale wiecie jak to damska torebka- nic tam nie znajdziesz. Znalazłam jakiś parapet. Wysypałam wszystko. O jest! Wyciagnęłam telefon z torebki i wybrałam numer Perli. Miałam teleofn między uchem ,a ramieniem dzięki czemu mogłam schować resztę moich pierdółek.
- Halo?- usłyszałam z drugiej strony.
- Dzień dobry tutaj Rose.
- O cześć Rose! My już właśnie wysiadamy z samolotu. Licząc odprawę będziemy za jakieś... 10 minut? Tak myślę.
- Dobra to ja będę czekać.- powiedziałam.
- Okej do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
I rozłączyłam się. No i teraz trzeba dowiedzieć się gdzie mam iść.
- Przepraszam- zapytałam dziewczynę w recepcji.- Wie pani gdzie jest wyjście pasażerów lotu z Los Angeles?
- Ale któego?- zapytała. O boże skąd mam wiedziec takie rzeczy...
- Tego któy lądował o 10..- liczyłam na to , że to coś pomoże.
- Tam koło windy skręci pani w prawo. No i to jest koło schodów.
- Okej dziękuję.- powiedziałam i ruszyłam w skazaną stronę.
No i tłum ludzi. Kilku reporterów. Skąd oni wiedzą? No tak, oni wszystko wiedzą. W końcu sama dobrze wiem. O ! A tam ten to nie Bob z piętra niżej? Tak to on. Pomachałam do niego.
Uśmiechnięty odmachał.
No to teraz tylko czekać. Weszłam w między czasie na facebooka. O James zmienił status na w związku. Ha! Nie wiedziałam, że tak szybko się pozbiera.
Usłyszałam szmer i pikanie fleszy. Więc już są. Chwila dla reporterów i wychodzą.
Od razu zobaczyłam jak mały Cash do mnie leci. Przyczepił się do moich nóg.
- Rosssse!- powiedział przytulając się o mnie.
- Hej maluchu.- powiedziałam przytulając się do niego.
Popatrzyłam do góry i zobaczyłam całą rodzinkę Hudsonów.
Slash i Perla trzymali się za ręce, a London, był taki wycofany.
- Cash- zaśmiała się Perla widząc co robi chłopiec. Odsunął sie ode mnie i poszedł w stronę mamy.
- Dzień dobry.- powiedziałam uśmiechając się do nich. Wyciągnęłam w ich stronę rękę. Każdy z nich ją uścisnął. Popatrzyłam na Londona- Hej. Jestem Rose, a ty pewnie London.- powiedziałam podchodząc do chłopaka i dałam mu rękę do uściśnięcia. Tak też zrobił.
- Tak- powiedział niepewnie.
- Dobra.- powiedziała Perla.- Pojedziemy teraz razem do hotelu i tam obgadamy wszystkie szczegóły, bo wiesz tutaj- opatrzyła ostentacyjnie wokół- jest to niemożliwe.
- Dobzre -powiedziałam uśmiechając się. Wyszliśmy przed lotnisko, a tam... Przed budynkiem stał hummer! Dokładnie limuzyna! Jej! Moje marzenie się spełni! Pojadę limuzyną i to jeszcze HUMMERA!!
Wsiedliśmy i odjechaliśmy siną w dal.
_____________________________
*sformułowanie mojej "ukochanej" p.Panek- nauczycielki angielskiego

poniedziałek, 10 listopada 2014

Rozdział 27

Ha,ha,ha! Dodaję to coś ;P To jest coś a la przygotowanie do rozdziału, ale nazwane jest rozdziałem xD Dodaję bo,bo tak i Frank dał mi ulubiejkę! WIĘC JEST POWÓD XD No ogółem jaram się i dedykuję to coś Beautiful Disaster. Ona już wie za co xD
Powodzenia i wgl enjoy
Wiki
_____________
Trzaśniecie drzwi. O mój Boże! -pomyślałam. Wzięłam na ręce kota, który przywarł do mojego ramienia. Wolną ręka chwyciłam leżący na blacie nóż. Zaraz zaraz. A jeśli to będzie włamywacz to przecież... Działasz w samoobronie. Uniewinnia cię. Odetchnęłam z ulga. Usłyszałam jak ten ktoś idzie. Mamy panele więc to słychać. Zbliżyłam się do framugi. Serce zaczęło bić mi dwa razy szybciej. Proszę żebym nie musiała tego używać, proszę tylko o to. Panie błagam... -Halo!- krzyknął tak dobrze znany mi głos. - Steven. - krzyknęłam wychodząc mu na przywitanie. Idąc do niego wpuściłam nóż z ręki, leżał teraz na podłodze taki sam. Wtuliłam się w tors przyjaciela. - Jak się cieszę że to ty...- wyszeptałam mu w pierś. -Katy, ale co się stało? - popatrzył na mnie swoimi smutnymi oczami. -Nic takiego. Ważne że nie jestem już sama.- uśmiechnęłam się do niego. Popatrzył na mnie zdziwiony, ale nie skomentował. -Oooooo.- powiedział. Odsunęłam się od niego i Patrzyłam zdziwiona. Adler szybko podbiegł do małej czarnej kuleczki. - Siema kruszynko.-powiedział biorąc kota na ręce. Zwierzaka zamruczał wyraźnie zadowolony z takiego obrotu sprawy. -Znalazłam go, albo ją jak wychodziłam że sklepu. -Jest świetna, albo ny- powiedział Adler.- Trzeba sprawdzić.-Obrócił kota tak, że teraz mógł zobaczyć jego płeć. Kot.- To zdecydowanie chłopak. - A miałam taką nadzieję,że nie będę jedyną dziewczyną - powiedziałam uśmiechając się. - Jak go nazwiemy? - zapytał. - Ej, to mój kot!- powiedziałam udając oburzenie. Adler popatrzył na mnie jakbym go zlinczowała za to, że jest owłosiony. - Ale bez takich negatywnych emocji proszę- powiedział niczym jakiś jogin, czy guru. - Kot powinien mieć jedno sylabowe imię. No maksymalnie dwu. - Hm... Może Spokój? - O to jest dobre. -powiedział przyjaciel. Zaczęliśmy się śmiać.
- Ej!- krzyknęłam przypominając sobie o jednej rzeczy.- Gdzie jest reszta???
- O! Właśnie- powiedział rozglądając się wokół.- Axl wyszedł od razu po nagraniach. Był jakiś wkurwiony, ale inaczej niż zwykle, bo widziałem w jego oczach taki, hm... smutek. Izzy to od razu spierniczył. To znaczy najpierw wziął rozpierdolił mi perkusję krzycząc, że Pierdoli wszystko i wyszedł rzucając na odchodne Whathever, kiedy my się na niego lampiliśmy. No, kurwa, słyszałaś kiedyś ,żeby Izzy był aż tak zdenerwowany?- potrząsnęłam przecząco głową- Ja też. Duff szedł ze mną i Slashem, aż w końcu jakby sobie coś przypomniał i poszedł w drugą stronę. Myślę, ze to coś związane z Mirandą... Ale nie wiem bo mi się nie zwierza. A szkoda. Czasem bym sobie tak z ni pogadał. Jest genialnym kolesiem, ale ostatnio ma mnie w dupie. Może to dlatego, że wczoraj zjadłem...
Zobaczył mój piorunujący wzrok i chyba to spowodowało, że przestał mówić.
- No a Slash- zaczął kontynuować po minucie- Szedł ze mną. Szedł i szedł i szedł i szedł... aż w końcu- powiedział widząc ponownie mój wzrok.- Powiedział, że zaraz przyjdzie, bo skończyło mu się Marlboro. No to poszedłem do domu sam
- Zaraz, zaraz. Slash nigdy nie mówi, ze idzie kupić Marlboro tylko fajki. -powiedziałam. Adler popatrzył na mnie jak na jakiegoś idiotę.
- Masz paranoję Katy.- Wypuściłam powietrze z ust. Może rzeczywiście próbuję szukać dziury w całym. Może tak na prawdę nic się nie stało, to tylko moje przypuszczenia i... Ja zawsze wszystko tak bardzo analizuje. Jednak ci ludzie dzisiaj... Może na prawdę mi się przewidziało?
- Może masz rację. Idę na górę.- powiedziałam obejmując się rękami. Wspięłam się po schodach, kiedy usłyszałam ,że Adler mnie woła.- Tak?
- Na pewno wszystko w porządku?- zapytał wyraźnie zmartwiony.
"Oczywiście ,że tak ślepcu!"
-Wszystko okej.- powiedziałam zbywając go machnięciem ręki. Szybkim krokiem dostałam się do pokoju. Jedyne czego mi było trzeba to prysznic. Wzięłam więc niezbędne rzeczy i ruszyłam do łazienki
Szybko się ogarnęłam, chodź to nie było łatwe. Te ciepłe krople wody... Czułam się lepiej, bardziej spokojnie. Woda mnie uspokajała... Może to mój żywioł? Znów zaczynam analizować różne rzeczy! Kurwa! Wyszłam pośpiesznie z łazienki. Szybko ściągnęłam ręcznik i ubrałam pidżamę.
Położyłam się na łóżku. Nie przykrywałam się nawet kołdrą. Założyłam ręce na brzuchu i oddychałam powoli. Zamknęłam oczy. Moje wszystkie zmysły się wyostrzyły 10x bardziej niż na co dzień. Słyszałam Stevena bawiącego się z kotem. Ciche śmiechy i miauknięcia. 
Psychoza.
Może powinnam iść na jakąś terapię?
Ale ciągle myślę o Slashu.
Marlboro?!? On nigdy tak nie mówi. No i nawet jeśli to by już wrócił. Przecież kiosk jest za rogiem.
Ja niestety strasznie analizuje wszystko. Myślę, ze jednak terapia będzie czymś dobrym. Może to coś w stylu ... No nie wiem. Może to być jakaś choroba psychiczna. Chodź podobno kobiety tak już mają...
A ci ludzie z Sunset? Jestem pewna, że tamten mężczyzna się na mnie czaił. Tylko dlaczego? To jest dobre pytanie. No i ten ktoś z podwórka... Na pewno tam ktoś był. Widziałam jak biegnie. No to niemożliwe, żebym miała aż takie omamy.
Trzask! Znowu?!? Muszę ich chyba nauczyć zamykać drzwi!
Usłyszałam ciche szepty ,ściganie ubrań i nagle.
- Co to kurwa jest?!?- i donośny krzyk wkurwionego i najebanego Axla. Słychać było też "Hyyyyyyyyyyyyyyyyyyy" ,które to wydał najedzony kot. Przy najmniej tak mi się wydaje, bo wtedy zwykle tak robią. Szybko zerwałam się z łóżka i zbiegłam na dół.
- Nie dam ci kurwa krzyczeć na Spokój!- krzyknęłam na Axla.- Poza tym widziałeś się?
Powiedziałam to wyraźnie go lustrując. Wyglądał jak siedem nie szczęść. Masakryczne. Rozwiązane buty, brudna twarz, zarzygana koszulka... Ogółem było dość menelsko.
- Ależ ty mja drg mi nibdzsz mwić co mam KURRRWA robć.- powiedział swoim pijackim głosem. Ledwo można było zrozumieć co mówi. Pijacki bełkot to masakra. Chwyciłam go za ramiona i poprowadziłam do pokoju. Ściągnęłam mu kurtkę i koszulkę, po czym pomogłam położyć na łóżku. Ściągnęłam mu jeszcze buty i poklepałam go po nodze.
- Śpij sobie śpij- powiedziałam uśmiechając się mimo wolnie.
- Laura?!?- zapytał przebudzając się ,po czym znowu zasnął. Zdziwiłam się słyszeć jej imię z jego ust. Wydawało sie , że najmniej mu się spodobała. Ale każdy ma swoje gusta...
Wyszłam z pokoju biorąc jego koszulkę, która wrzuciłam do pralni. Jutro trzeba będzie zrobić jakieś pranie. Ale oto nadciągają następni. Usłyszałam tym razem kulturalne zamykanie drzwi. Izzy.
Wyszłam na hol,żeby usłyszeć co się dzieje. Niestety nic ciekawego. Wszedł cicho po schodach. Minął mnie ,skinąwszy głową i zniknął w czeluściach swojego pokoju.
- Aha- powiedziałam i poszłam do siebie. Stwierdziłam, że nie ma co czekać na Saula, więc od razu poszłam spać.


piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 26

SIEMANECZKO!
Pewnie zastanawiacie się dlaczego nie dodawałam jakiś czas. No to wam powiem. Jedno słowo wystarczy. SZKOŁA! Ten tydzień był jakis przesrany. Wgl przepraszam wszystkich za braki komentarzy, ale to nie moja wina... No dobra moja, ale spowodowane to było brakiem jakiejkolwiek inwencji twórczej. Więc jeszcze raz za to przepraszam.
Ostatnio na hisie tak z nudów pisałam i wyszło mi świetne zakonczenie opowiadania... Tylko nie wiem czy tego czy może jakiegos innego... Tego jeszcze nie wiem, ale myślę, że będzie to hm... nie wiem jakie w karzdym razie jestem z niego zadowolona. A tak wgl to zapraszam do czytania i komentowania TEGO rozdziału ;) Mam nadzieję, że jako tako zaspokoi waszą ciekawość ;) Miłego DŁUGIEGO WEEKENDU i czytania ;)
Wiki
______________________________
-Na prawdę nie wiem co mamy robić...- zaczęłam. Rozmawialiśmy ze Slashem ,a propos wczorajszej sytuacji. To po prostu okropne. Saul objął mnie jedną ręką.
- Myślę, że to oni powinni coś zaradzić. Tak wiem ,że jesteśmy ich przyjaciółmi, ale no wiesz . Nie powinniśmy się po prostu mieszać.
- Może masz rację - powiedziałam ze smutkiem. -Ale jak zauważyłeś Duff nie ma zamiaru nic z tym robić.
- Nie- zaczął stanowczo Slash.- Nie rozmawiałaś z nim tak jak ja. Wiesz co mi powiedział po tym jak wyszłaś?- odwróciłam się w stronę chłopaka. Miał dosyć smutną minę, chodź tak na prawdę nie dotyczyło go . Widać jednak ,że ta sytuacja była dla niego także trudna tak dla samych zainteresowanych. Chwyciłam go za rękę, żeby zachęcić do mówienia.- Powiedział, ze kurwa on  nie może nic zrobić. Na prawdę zaczął się bać, że jest tchórzem i debilem i jakąś jebaną ciotą. Ale po chwili zastanowienia powiedział, że musi coś z tym zrobić. Że nie może jak jakaś ciota siedzieć w domu i użalać się nad samym sobą. Wtedy poprosił, żebym wyszedł, że on coś wymyśli. Rozumiesz to? Myślę, że oni sami muszą sobie pomóc. A poza tym Miranda przecież wiedziała jaki jest jej ojciec. To dlaczego do cholery go tam zaprowadziła?!?
Chłopak był pełen emocji. Nigdy go chyba takiego nie widziałam. Byłam zaskoczona. Oczywiście w pozytywnym sensie, chodź, czy ja wiem czy to jest powód do dumy?
Chwyciłam Saula za policzki, tak że teraz patrzył tymi bązowymi oczami pełnymi smutku wprost na mnie. Uśmiechnęłam się na ten widok.
- Coś wymyślimy- zaczęłam-  Zawsze dajemy sobie radę. - powiedziałam cmokając go w nos. Ale jemu to nie wystarczyło. Dziwne by było gdyby zadowolił się zwykłym całuskiem (słownik pokazał członkiem xd -przyp. aut.) . Od razu przyssał  się do moich ust. Nie powiem, ze nie było to mile...
-Slash!- odepchnęłam go od siebie.- Muszę już iść do pracy!
Zaśmiałam się widząc jego przerażony wzrok. Po chwili popatrzył na mnie jak na debila.
-Ja pierdole! Katy!  Myślałem, że coś się stało....- przeczesał swoje loki ręka. Wyglądał tak seksownie... Katy opanuj majty.
Cmoknęłam go w usta podnosząc się z kanapy. Jednak nie zdążyłam położyć obu nóg na podłodze, bo ten "geniusz" trzymał mnie już na kolanach.
-Slashe! - krzyknęłam, ale Hudson wiedział jak dobrze mnie uciszyć.Całował mnie bardzo namiętnie. Czułam ciepło przechodzące przez całe moje ciało. Było mi tak miło. Zawsze całując mojego chłopaka zapominałam o błogim świecie. Niestety nie trwało to długo. Przypomniałam sobie o tym, że muszę już wyjść.
-Slash, na prawdę muszę.- powiedziałam uśmiechając się do niego. Ten zrobił zawiedziona minę.
-Dobrze-  powiedział nie chętnie. - Kocham cię.
-Ja ciebie też.-powiedziałam przytulając się do niego. Wdychałam jego śliczny zapach. Trochę Marlboro, piżmu,  jacka i... nie wiem. Może potu? W każdym razie kocham ten zapach.
- Dobra idę. - powiedziałam szybko odrywając się od chłopaka.  Szybko stanęłam na nogi i biegłam do przedpokoju, żeby ten wredny kudłacz mnie nie zatrzymał. Szybko ubrałam buty i nałożyłam ramoneskę na ramiona. Krzyknęłam szybkie "Pa!" i w pośpiechu wyszłam.
Dzisiaj musiałam się sprężyć. Udało mi się pokonać odcinek ,który przechodzę normalnie w 30 minut w jakieś 15! Nogi mnie bolą, ale co tam. Szybko weszłam do sklepu. Od progu zobaczyłam Sophie- nowa dziewczynę za ladą,  która promienie się do mnie uśmiechnęła.
-Hej!- powiedziałam ciężko dusząc.
-Cześć.-machnęła mi ręka na powitanie.- Jak zwykle punktualna.- uśmiechnęła się.
- A cicho!- powiedziałam uśmiechając się do niej. Szybko wbiegłam do naszego pokoiku/ składzika. Przebrałam się szybko i zastąpiłam koleżankę.

//////////Axl\\\\\\\\\\\\\\

Serio? Kto włączył to jebane światło?!? Ale mi głowa napierdala!
Schowałem się szybko pod kołdrę, żeby nie musieć cierpieć z powodu światła. Przypomniałem sobie wczorajszy dzień. Już czułem ból głowy spowodowany wczorajszą nocą. Przypomniałem sobie klub.Litry alkoholu z Laurą.... Właśnie! Podniosłem się do pozycji siedzącej. Rozglądnąłem się po pomieszczeniu. Na pewno nie był to mój pokój. Chyba, że jakimś dziwnym sposobem przefarbowałem cały pokój na zielony. Fuj! Chyba aż tak pojebany nie jestem.
Usłyszałem cichy szmer prysznica.
Już wszystko sobie przypomniałem. Ta noc... Dawno nie było mi tak dobrze. Uśmiechnąłem się na to wspomnienie.
Zrobiło się cicho. Słychać było jak ktoś się ubiera i po chwili zza drzwi można było zobaczyć Laurę w przydługiej bluzie ledwo zakrywającej tyłek. Axl lubić.
- Siema!- powiedziała wycierając włosy ręcznikiem.- Już wstałeś?
- No- powiedziałem przeciągając się. Rozłożyłem się na łóżku patrząc na dziewczynę. W tej  bluzie wyglądała świetnie. Ale dużo lepiej wyglądała bez... tego wszystkiego. Uśmiechnąłem się jak jakiś pedofil wspominając o naszej wspólnej nocy.
Uśmiechnęła się do mnie.
- Co się tak patrzysz jakbyś miał przed sobą nagą Madonnę?- powiedziała pokazując swoje śliczne białe zęby w uśmiechu.
- Jesteś dużo piękniejsza od jakiejś tam Madonny.- powiedziałem. Zauważyłam, że lekko się zarumieniła. Szybko walnęła się na łóżko obok mnie Oparła się na łokciach i patrzyła na mnie swoimi brązowymi oczami.
- Wiesz- zaczęła- pierwszy raz śpię z kimś kto ,nie jest jeszcze bardzo sławny.
- No wiesz!- oburzyłem się. Oczywiście nie na serio. Pochyliłem się do niej i cmoknąłem ją w usta.- I jak było?- uśmiechnąłem się do niej zmysłowo.
- Ee... mogło być lepiej.- powiedziała. Zacząłem ją łaskotać. Zaczęła się głośno śmiać. Jej śmiech był taki delikatny, spokojny i zabawny. Sam zacząłem się śmiać. Po prostu ona to robiła. Wystarczyło, że się zaśmiała ,a ja razem z nią.  Co to znaczy? Nigdy tak nie miałem. To... Nie nie może być. Nie. Znamy się niecały dzień. Dobra poznałem ją wcześniej, ale to tylko tyle.
- Axl! Stop!- wydusiła między salwami śmiechu.
- To powiedz prawdę.- powiedziałem szczerząc się do niej, ale nie przestając łaskotać.
- Jesteś bogiem sexu!- krzyknęła- Pasuje?
- Jasne.- powiedziałem i cmoknąłem ją w usta.- Może chcesz powtórkę?- zapytałem.
- Axl..- zaczęła wzdychając- Nie obraź się, ale to było jednorazowo. Nie żeby coś. Po prostu... Lubię cię. Na prawdę. Dlatego nie chce łączyć mojej "pracy" z tym co jest między nami.
Mój świat się zawalił. Co ty sobie kurwa wyobrażałeś?!? To, że znasz ją jeden wieczór już chcesz czegoś więcej? Ale nigdy czegoś takiego nie czułem. Jestem kurwa Axl Rose dziwki. Ja mam każda dziewczynę dla siebie. Każda na mnie leci. Mogę mieć każdą. No dobra tej nie mogę... Pieprzony Rose!
Przybrałem obojętny wyraz twarzy. Jak wypruty z emocji.
- Spoko. Nie spodziewałem się niczego więcej. Ale po prostu mam ochotę.- uśmiechnąłem się do niej.Ale tak  na prawdę nie chciałem. Ale powiedziałem. Ciekawe co ona sobie pomyślała. Zauważyłem jak przez jej twarz przechodzi smutek, ale szybko go ukryła obojętną miną.
- Jeżeli pozwolisz...- powiedziałem pokazując na łazienkę. Skinęłam głową ,a ja poszedłem się odświeżyć. Tak na prawdę potrzebowałem pomyśleć. Tak ja Axl Rose potrzebuję pomyśleć. Dziwne nie? Ale czasem  nawet mnie się to zdarza.

///////Katy\\\\\\\\\\

Podliczyłam pieniądze w kasie i zamknęłam cały sklep. Wreszcie koniec pracy. Dzisiaj był duży ruch. Dawno takiego nie było. Sprzedaliśmy siedem gitar ,perkusję, dwanaście koszulek i jakieś trzydzieści pięć płyt. No dobra jeszcze było tego sporo, ale to są największe sukcesy.
Właśnie zamykałam tylne drzwi, kiedy usłyszałam jakieś szelesty zza kontenera. Wystraszyłam się. No wiecie ciemne uliczki Sunset i wgl. Kurwa nie zdajecie sobie z tego sprawy. Momentalnie poczułam jak szybko serce mi bije. Szybkim ruchem zamknęłam drzwi. Podeszłam cicho w stronę kontenera. Moje serce biło jeszcze szybciej. Nagle mały czarny kotek wystawił głowę zza siaty ze śmieciami. Jaki był kochany i taki malutki. Jego oczy świeciły przez światła latarni. Wyglądał ślicznie.
- Cześć kiciu.- powiedziałam biorąc małego kotka na ręce. Oczywiście nie było to łatwe. Na początku charczał i próbował mnie ugryźć, ale kiedy zaczęłam go głaskać zaczął mruczeć i wyraźnie się uspokoił. Schowałam go pod ramoneskę i ruszyłam z nim w stronę domu. W pewnym momencie przechodząc na drugą stronę ulicy zauważyłam ,że ktoś stoi i na mnie patrzy. Przy najmniej miałam takie wrażenie. Aż przeszły mnie ciarki po plecach. Kot się najeżył.
- Cichutko.- powiedziałam do niego i pogłaskałam po sierści. Uspokoił się, ale czuć było, że ciągle jest spięty i nerwowy. Zwierzęta wyczuwają niebezpieczeństwo i różne dziwne rzeczy, ale czy to na pewno o to chodziło? Przy śpieszyłam kroku i popatrzyłam za siebie. Na szczęście koleś ciągle stał w tym samym miejscu i patrzył się na wprost. Musiałam mu po prostu stanąć w polu widzenia. Na serio mam jakąś paranoję. Zwolniłam kroku. Szłam spacerkiem ciągle coś mówiąc do kota. Usłyszałam za sobą cichy szelest. Odwróciłam się automatycznie do tyłu, ale nikogo nie widziałam. Mózgu! Ogarnij się ,baaaardzo cię o to proszę.
Mimo wszystko przyśpieszyłam trochę. Zaczęłam się serio bać. Może i mam paranoję, ale... Niestety jestem kobietą. Wyolbrzymiam wszystko jak mi to kiedyś powiedział Slash w jednej z naszych kłótni. Jakoś nie mogę sobie przypomnieć dlaczego tak powiedział... Nie ważne. Mam teraz ważniejsze rzeczy na głowie.
Usłyszałm po raz kolejny szelest i tak jakby sapanie z tyłu. Odwróciłam się po raz kolejny i zauważyłam niedaleko siebie jakąś postać. Przestraszyłam się na prawdę. Ale chwilę potem zobaczyłam ,że podbiega do niej jakaś kobieta. Czyli zakochańce. Odetchnęłam z ulgą.
Odwróciłam się i zobaczyłam dosłownie pięć centymetrów przed sobą jakąś czarną postać. Krzyknęłam.
- Przepraszam panią bardzo!- krzyknął za mną widocznie speszony mężczyzna ,ale mnie już nie było. Biegłam ,biegłam co sił w nogach. Dobra może mam paranoje... powtarzam po raz trzeci, ale mimo wszystko trzeba być ostrożnym z zwłaszcza na Sunset. Dobiegłam w jakieś pół minuty do domu. Trzasnęłam drzwiami i szybko się o nie oparłam. Przymknęłam oczy i rozpłakałam się. Opadłam z sił. Jak coś takiego potrafi cię aż tak wykończyć emocjonalnie. Nie byłam w stanie nic zrobić. Opadłam z sił. Poczułam mruczenie i mokry język na łokciu. Uchyliłam powieki i zobaczyłam mojego małego czarnego przyjaciela. Przetarłam oczy dłonią i wzięłam go na kolana.
- Cześć po raz drugi mały.- uśmiechnęłam się do niego pociągając nosem.- Trzeba cię jakoś nazwać. Ale to chyba zrobimy z chłopakami. Na pewno cie polubią. A teraz- powiedziałam podnosząc się. - czas coś zjeść! Chodź!
Postawiłam zwierzaka na ziemi i poszłam do kuchni. Kątem co zobaczyłam, że kot bawi się sznurówką mojego glana. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok. Wyciągnęłam miseczkę i nalałam trochę wody. Położyłam na podłodze. Kot słysząc to szybko przybiegł do kuchni. Pogłaskałam go po grzbiecie i podniosłam się do pozycji stojącej. Nie uwierzycie, ale zobaczyłam jakiś cień przemykający obok okna.
- Chłopaki?!?- krzyknęłam.
Cisza.
- Ej to nie jest śmieszne!- krzyknęłam obejmując się rękoma. Nagle zrobiło się zimniej. Nie wiem z jakiego powodu. Stres? Zdenerwowanie? niepokój? Nie wiem ale na pewno to coś strasznego.
Czuję się obserwowana i obawiam się , ze szybko się to nie zmieni...