Zacznę od tego, że stwierdziłam, ze przydałoby się coś dodać. Tomacie Gotten numer 6! No i też od razu mówię, że nie sprawdzałam pisowni i szłam na "żywioł". Może poźniej poprawię, ale bardzo chcę dodać dlatego. PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY! No i jeszcze myślę, ze może będzie się podobać ;)
JESZCZE 3 DNI!!! <3 No nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć mojego Franusia i Slasha i Mylesa <3 No dobra! To tyle chyba! No nie wiem Może blablablablabla
xD
Okej
Dedykuje to... Hm... Ilusion, bo do grudnia się opierdala! xD
Masz. A i jestem ruda! To znaczy nie w realu, ale u Ilusion xD
Okej już nic więcej nie mówie!
ENJOY!
I sorry ,że nie jest jakiś długi,a le tak wyszło ;)
Wiki
______________________________________
Mijał tydzień za tygodniem ,a ja ciągle nie mogłam uwierzyć w to co się stało. Że ja i Slash? Poprostu.. Ah!
Mój wywiad spodobał się w gazecie i oczywiście dostałam umówiona podwyżkę. Rozmowa ukazała się dwa tygodnie po spotkaniu. Ile musiałam się namęczyć nad edytowaniem... Ale udało się, a wydawca jest zadowolony.
Charlie w tym czasie oświadczył się Mary i imprezowaliśmy w trójkę przez cały wieczór. Nie tylko ich sukces ,ale i także mój mały sukcesik. Było dużo alkoholu i muzyki. Zmyłam się jednak przed północą ,żeby mogli sobie świętować we dwójkę. Nie chciałam poprostu przeszkadzać.
Aktualnie leżę sobie w wannie i odpoczywam po ciężkim tygodniu. Teraz to piszę artykuły bardziej "ambitne". Tak jakby mnie awansowano. Nawet nie wiecie jakie to wyczerpujące. Niby dziennikarz to wolny zawód jednak trzeba wiele wyrzeczeń i pracy oraz wolnego czasu, aby artukuł, flieton, czy głupia notka prasowa miały to coś, co sprawi, że czytelnik będzie cię uwielbiał. To nie jest na prawdę takie łatwe.
Stwierdziłam, ze nie mogę się dłużej moczyć w wannie. Wstałam i szybko się ogarnęłam. Nie minęło pięćc minut a ja już wychodziłam z łazienki. Uwielbiam tak sobie siedzieć i rozmyślać leżąc w ciepłej wodzie relaksując się. Wrzuciłam brudy do kosza i zasiadłam w swojej piżamie przed telewizorem. Akurat włączyło się Mtv.
- ...ver ogłosiła, że Scott Weiland już nie zagra z grupą.- usiadłam zaciekawiona. Podgłośniłam telewizor.- Członkowie zespołu nie chcą komentować, ale od ich rzecznika prasowego wiemy, że Velvet Revolver straciło swojego wokalistę z powodu jego nałogu. Niedługo pewnie zespół będzie poszukiwał nowego wokalisty. Ale na razie działalność zespołu jest zawieszona. Ich ostatni koncert odbył się wczoraj w Amsterdamie...
Teraz to już nie słuchałam co mówi. Velveci się... skończyli?!? A tak niedawno rozmawiałam ze Slashem i mówił, ze mają problemy ,ale będą z nimi walczyć... No dobra to było miesiąc temu, ale mimo wszystko... Mam nadzieję, ze nie będzie zastoju w karierze chłopaków.
Westchnęłam cicho. Postanowiłam, że naleję sobie wina. Białe. Nie przepadam, za czerwonym. Może jeszcze nie trafiłam na takie, które mnie ujmie. Tak samo jak faceta... Eh.. Nie myśl o tym.
Ale w sumie to dziwne. Wydawało mi się, że kocham Jamesa. No w końcu był ideałem. No dobra nie do końca, ale był jako takim ideałem. No i zerwałam z nim. Fakt. Ale jakoś mnie to nie obeszło. Serio myślałam, żę go kocham. Ale kiedy przyszło co do czego to machnęłam na to ręką. Nie rozumiem tego... Czy uczucia da się tak wyłączyć?
Zasiadłam znowu na kanapie i upiłam łyk wina. No i co będzie z chłopakami. Znając Slasha pewnie zaraz coś nagra, Duff może będzie znowu grał w Loaded, Matt...na pewno się o coś zachaczy, w końcu perkusiści są bardzo pożądani. Dave... jest mało znany. Obawiam sie, ze moze się mu nie udać.
Popatrzyłam na ekran. Puszczają jakiś denne seriale na mtv. Coraz gorzej z tą telewizją... Pusciłam BBC i stwierdzając, że nic ciekawego się nie stało wyłączyłam to beznadziejne pudło grające.
Powyłączałam wszedzie światło i poszłam do pokoju. Mam jutro wolne, więc... pierdole idę spać. Ułożyłam się wygodnie ,uśmiechnęłam się do siebie i wyłączyłam budzik w telefonie. Zamknęłam oczy i już odpływałam w kainę snów ,gdy nagle...
Wake up
Grab a brush and put a little (makeup)
Hide the scars to fade away the (shakeup)
Why'd you leave the keys upon the table?
Here you go create another fable
-Kurrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrwa!-krzyknęłam. Wzięłam telefon. Nieznany numer.- No super- powiedziałam.- Halo.
- Rose Miller?- zapytał kobiecy głos.
- Przy telefonie,a kto..
- Perla Hudson.- na dźwięk tego imienia, az odechciało mi się spać. Podniosłam siię do pozycji siedzącej.- Przepraszam, że niepokoję o tak późnej porze.
- Naprwdę nic się nie stało. Jeszcze nie spałam.- takie drobne kłamstewko, ale dla Perli wszystko.
- To mi się udało- powiedziała, słychać było ,że uśmiechnęła się do słuchawki.- Muszę pani powiedzieć, że na prawdę już nie wiemy co mamy robić, dlatego mój mąż sobie przypomniał o czymś co pani powiedział kiedyś. Wiem trochę mącę, już przechodzę do rzeczy.- jej żeczywiście zaczynam się powoli gubić. Perla zaśmiała się cicho.- Na prawdę przepraszam. Strasznie głupio mi o to prosić. Mój mąż... Nie ważne. W każdym razie czy byłaby taka możliwość, żeby pani zaopiekowała się chłopcami? Strasznie głupio mi pytać, ale na prawdę jest pani ostatnią deską ratunku. Jutro przyjeżdżamy do Nowego Jorku i musimy wyjść wieczorem, a chłopcy nie mogą zostać sami. Niania się rozchorowała, a nikt inny nie może... I wtedy Saul przypomniał sobie, że jest jeszcze jedna osoba, której można zufać w sprawach dzieci. Ty.
O mój boże! To się nie dzieje naprawdę.
- Hm...- zaczęłam.
- Wiem, to było głupie. To będę musiała poszukać kogoś...
- Przepraszam, że przerywam- powiedziałam.- Jak dla mnie nie jest to problem. Jutro mam wolne, więc spokojnie, a z Cashem całkiem dobrze się dogaduję, więc nie ma problemu.
- Dziękuję Ci , dziękuję! Naprawdę nie wiesz ile to dla nas znaczy. Na prawdę nie mogę uwierzyć. No i strasznie się czuję wykorzystując panią. Na prawdę.
- Nie ma sprawy, dla mnie to przyjemność.- uśmiechnęłam się do słuchawki.
- Cash cały czas o pani mówi. A tak na prawdę to spędziliście jakieś dwie godziny. Urzekłaś go tym.- obie się zaśmiałyśmy do słuchawki.- Dobrze to ja do pani zadzwonię jak będziemy lecieć.
- Proszę mówić mi Rose. Na prawdę czuję się dziwnie.
- Jasne. To jeszcze obgadamy to wszystko jak będziemy na miejscu.
- Dobrze. Nie mogę się już doczekać.- na prawdę to powiedziałam?
- Haha to do usłyszenia. I przepraszam jeszcze za późną porę. Dobranoc.
- Do jutro i dobranoc.- powiedziałam rozłączając się.
Teraz to ja chyba już nie zasnę.
*******
Nie mogłam długo zasnąć po rozmowie z żoną mojego idola. Ta sytuacja jest... BAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAARDZO dziwna. Ale mimo wszystko Slash wywiązał się z "umowy". Mówił, ze wynajmie mnie jako opiekunkę do dzieci. W sumie beznadziejna sytuacja, że niania zepsuła sprawę. Ale ja zyskuję. I to bardzo. Ciekawe czy będą mieć limuzynę. Oooo... Przejechałabym się.
Dobra muszę przestać myśleć o takich błahostkach, chodź dla nich pewnie tak właśnie jest.
Popatrzyłam na zegarek 8. Czas wstawać! Nie wiadomo o której tutaj będą. Wzięłam błyskawiczny prysznic, umyłam zęby i przebrałam się. Wybiegając z łazienki chwyciłam telefon. Dostałam sms'a.
"Lądujemy o 10 w Queens. Perla"
Okej mam jeszcze pół godziny, bo jedzie tam się godzinę. Zrobiłam sobie szybkie kanapki i wyciągnęłam kawę z lodówki. Tak w sumie to był taki jogurt o smaku kawy. Ale i tak pomaga.
Wrzuciłam do torebki. Jeszcze klucze telefon słuchawki pieniądze i... Wszystko! Okej mam jeszcze 10 minut do wyjścia. Wdech wydech. Uspokój się dziecko drogie! Wyszłam pięć minut przed czasem. Dobra. Kogo to obchodzi. Szybko złąpałam taxi "kradnąc" ją jakiemuś kolesiowi, ale przeprosiłam! I to się liczy.
"Sorry guy we're in NY city!"
Anyway.
Nawet nie było takich potwornych korków w stronę Queens. Poprostu szczęście mi dzisiaj dopisuje. W samym centrum staliśy dwadzieścia minut w korku, ale i tak to mało. O równej 10:06 byłam na lotnisku. No i co teraz? Przecież to nie jest jakieś tam mini lotnisko.
Zaczęłam się kręcić wokół własnej osi. Co mam zrobić!? A no przecież! Teleofn!!!!!
Zaczęłam szukac w torebce mojego elektronicznego urządzenia*. No,ale wiecie jak to damska torebka- nic tam nie znajdziesz. Znalazłam jakiś parapet. Wysypałam wszystko. O jest! Wyciagnęłam telefon z torebki i wybrałam numer Perli. Miałam teleofn między uchem ,a ramieniem dzięki czemu mogłam schować resztę moich pierdółek.
- Halo?- usłyszałam z drugiej strony.
- Dzień dobry tutaj Rose.
- O cześć Rose! My już właśnie wysiadamy z samolotu. Licząc odprawę będziemy za jakieś... 10 minut? Tak myślę.
- Dobra to ja będę czekać.- powiedziałam.
- Okej do zobaczenia.
- Do zobaczenia.
I rozłączyłam się. No i teraz trzeba dowiedzieć się gdzie mam iść.
- Przepraszam- zapytałam dziewczynę w recepcji.- Wie pani gdzie jest wyjście pasażerów lotu z Los Angeles?
- Ale któego?- zapytała. O boże skąd mam wiedziec takie rzeczy...
- Tego któy lądował o 10..- liczyłam na to , że to coś pomoże.
- Tam koło windy skręci pani w prawo. No i to jest koło schodów.
- Okej dziękuję.- powiedziałam i ruszyłam w skazaną stronę.
No i tłum ludzi. Kilku reporterów. Skąd oni wiedzą? No tak, oni wszystko wiedzą. W końcu sama dobrze wiem. O ! A tam ten to nie Bob z piętra niżej? Tak to on. Pomachałam do niego.
Uśmiechnięty odmachał.
No to teraz tylko czekać. Weszłam w między czasie na facebooka. O James zmienił status na w związku. Ha! Nie wiedziałam, że tak szybko się pozbiera.
Usłyszałam szmer i pikanie fleszy. Więc już są. Chwila dla reporterów i wychodzą.
Od razu zobaczyłam jak mały Cash do mnie leci. Przyczepił się do moich nóg.
- Rosssse!- powiedział przytulając się o mnie.
- Hej maluchu.- powiedziałam przytulając się do niego.
Popatrzyłam do góry i zobaczyłam całą rodzinkę Hudsonów.
Slash i Perla trzymali się za ręce, a London, był taki wycofany.
- Cash- zaśmiała się Perla widząc co robi chłopiec. Odsunął sie ode mnie i poszedł w stronę mamy.
- Dzień dobry.- powiedziałam uśmiechając się do nich. Wyciągnęłam w ich stronę rękę. Każdy z nich ją uścisnął. Popatrzyłam na Londona- Hej. Jestem Rose, a ty pewnie London.- powiedziałam podchodząc do chłopaka i dałam mu rękę do uściśnięcia. Tak też zrobił.
- Tak- powiedział niepewnie.
- Dobra.- powiedziała Perla.- Pojedziemy teraz razem do hotelu i tam obgadamy wszystkie szczegóły, bo wiesz tutaj- opatrzyła ostentacyjnie wokół- jest to niemożliwe.
- Dobzre -powiedziałam uśmiechając się. Wyszliśmy przed lotnisko, a tam... Przed budynkiem stał hummer! Dokładnie limuzyna! Jej! Moje marzenie się spełni! Pojadę limuzyną i to jeszcze HUMMERA!!
Wsiedliśmy i odjechaliśmy siną w dal.
_____________________________
*sformułowanie mojej "ukochanej" p.Panek- nauczycielki angielskiego
O Jezuuu
OdpowiedzUsuńOd czego mam zacząć?
Cholera
Może zacznę od podziękowania za dedyk ^^
I pamiętaj
Rudość za Rudość xdxd
To tak hmmm
Ukośnik wywiązał się z obietnicy
I kazał zadzwonić Perli do Rose, żeby ta pobawila się w opiekunkę
Ożesztywdupejakkurwajednorozecjebany
Nieźleeee
Cash się ucieszył
Ale co z Londonem?
Mam nadzieję, że ją polubi i Rose będzie ich opiekunką do usrannej śmierci
Nawet jak będą mieli po 40 lat i będą mieli dzieci
Takiego chuja! Muahahahahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahahahahahahahahaahahahahahahaahahahahahahahahahahahahahahahahahaahhahahahahhahahahahahhahhahahahahahahahahahahahahhahahahahahahahhaahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhahahahahha
Wybacz, ale kocham złowieszcze śmiechy buahhahahahahhhahhaha...dobra
Ogar
Więc
Nie wiem o czym mam jeszcze napisać hmmmm
Aa właśnie, w następnym rozdziale chcę wiedzieć (ZE SZCZEGÓŁAMI!!!!!!!!!! ) jak przebiegła opieka nad Dziećmi Slasha.
Dobra,już, dobra, nie wiem co jeszcze napisać.
Weny i pozdrawiam x666
Ps. Nie przepadam zbytnio za perlą, więc nie obraziłabym się gdyby skończyła swój marny żywot pod kołami np. No nie wiem TIRA! >:)
Jezu... Stwierdziłam, że wczoraj tylko przeczytam (bo byłam padnięta) a dzisiaj skomentuje rozdział. I jak to wyszło?
OdpowiedzUsuńNo, hm.
Napisałam pierwsze trzy słowa i się kurwa skasowały.
To zły znak.
Ale mimo tego spróbuję :| Jezusinku...
No więc te parę słów brzmiało: Oł je, Gotten!
(a może usunęło się bo był beznadziejne? XD nieważne!)
Gotten to ja lubię ^^ Pani Rose dostała niezłego kopa przez tego Slasha xD
Ja to bym chyba stwierdziła że... "przeprowadziłam wywiad ze Slashem. Chuj. To już szczyt mojej kariery mogę odejść" XD Chociaż może nie byłoby tak źle.
Ooopiekunka ?! Taa ja już wiem jak to się zaczyna. Teraz opiekunka a później... No, wiecie. Romanse i te sprawy. Już za dużo w życiu widziałam żeby nie wiedzieć jak to się potoczy xD
Przejażdżka limuzyną się jej marzy... Też mi coś xD
Guess what?!!! Jeszcze 2 dni :) Pomódl się za mnie żebym w szkole wytrzymała xD
Pozdrowionka i tego :| Dużo weny i.. może do zobaczenia? :D
Pis joł!
Jestem!
OdpowiedzUsuńMiałam przyjść do Ciebie już wcześniej, gdzieś wczoraj, ale zabrakło czasu, bo nie miałam już siły. Ale wiedz, że Twój blog jest jednym z tych, które lubię i potrafię skomentować uśmiechając się. Przy innych tak nie mam, jest tylko kilka takich blogów, i Twój w nich jest, uświadomiłam to sobie niedawno...
Ale przejdźmy do rozdziału! Gotten, ach kocham to opowiadanie! Rose jako opiekunka do dzieci dla Slasha? Może wyjść z tego coś ciekawego, bo wiesz tu ona z Cashem i Londonem, Perla i Slash, gdzieś tam, i tak nagle Hudson przyjeżdża po dzieci. Tak bez Perli i coś tam mu z Rose wyjdzie. Tak, ja już mam plany. Wielkie plany! Ale jest Perla, którą bardzo lubię i... Jakoś sobie nie wyobrażam, że Saul miałby ją zdradzić. Nie, tak by być nie mogło, więc? Więc co teraz? Bo ja nie wiem... Czekaj, do następnego rozdziału coś wymyślę, oczywiście dziwnego, żeby później nie było. XD
A poza tym, jak było na Slashu? (czekaj, to dziwnie zabrzmiało...) Jak było na koncercie? XD I nie słuchaj Illusion! Ona źle gada, Perla ma żyć! XD
No, rozdział cudowny i czekan na następny, tego i tamtego opowiadania (znów dziwnie zabrzmiało, ale tym razem nie w tym sensie, co tamto...)
Weny!
Hahaha! Ty nawet nie wiesz jak ja się cieszę ja coś napiszesz. Zawsze się szczerzę jak mysz do sera. ;) No i straaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaasznie mi miło, że tak mówisz. Od razu lepiej mi się zrobiło. Tak że zaczęłam aż pisać xD To znaczy dopracowywać, bo już część miałam... Ale kogo to obchodzi? Eh...
UsuńMoże dodam dzisiaj.... We will see ;P
A koncert. No zajebioza! Jestem taka szczęśliwa ,że byłam. Poparostu.... Ah! Już drugi raz ,ale czuje, że koncerty Slasha zmieniają moje życie
Zupełnie inaczej się czuje postrzegam różne rzeczy i wgl. Może to przez zespół, może atmosferę, ale to właśnie w Katowicach moje życie się zmieniło ;)
Dobra nie rozpisuję się dalej ;P
Dzięki że to wgl to czytasz. Takie moje wypocinki xD
DZIĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘKUJĘ ;)
WIKI