Wiki
___________________________________
Chłopaki zeszli ze sceny cali spoceni i zdyszani. Najbardziej widać było to po Axlu i Stevenie.
- Daliście czadu! Chłopaki publiczność was kocha i wgl wymiatacie. Kiedy ty, Slash zacząłeś tamtą solówkę w Havens Door to ludzie tak wpatrzeni byli w ciebie, że ciężko to opisać. A jak zaczęliście Welcome to the jungle.... i ten skrzek Axla... Ja pierdolę! To było coś! Kurwa chłopaki...
- Katy!-krzyknął rozbawiony Izzy, przerywając mi- uspokuj się. Jesteś jakaś mega podniecona.
Chłopcy zaczęli się śmiać.
- Ej, no weźcie! Nie byłam jeszcze nigdy na tak odjazdowym koncercie. Tak w sumie to byłam w całym swoim życiu tylko na dwóch koncertach. Tym i jeszcze Metalliki na jakimś festiwalu który przypadkiem prowadził stary mojego kolegi.
- Wybaczamy ci -powiedzieli jednocześnie. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać z tej sytuacji. Najgłośniej śmiałam się ja.
Chłopcy ledwo siedli na kanapach, a już popijali Jacka. Po chwili wszedł ten koleś- właściciel klubu. Kurwa, jak mi się nie chciało go słuchać...
- Świetny koncert!- wykrzyczał od razu.Podszedł do każdego z chłopków i uścisnął każdemu z gunsów rękę- Gratuluję.
- Dzięki-odpowiedział każdy z nich.
- Mam nadzieję, że zagracie jeszcze kiedyś w moim klubie.- zaśmiałam się tylko pod nosem i wyszłam trącając go najmocniej jak dałam radę. Ten wpadł na futrynę drzwi i pogroził mi ręką. Zabawnie to wyglądało. Ja w odpowiedzi pokazałam mu fucka i odwróciłam się w stronę baru.
Skinieniem dłoni przywołałam kelnera do siebie.
- Co podać ?-zapytał facet za kontuarem.
- Wish..-zaczęłam.
- Dwa razy whiskey- powiedział dobrze znany mi głos. Odwróciłam się w jego stronę. Niestety nie mogłam zobaczyć wyrazu jego oczu, ponieważ włosy zasłaniały mi widok.
- Izzy... Dlaczego nie jesteś z chłopakami?
- Bo jak zobaczyłem ciebie taką wkurwioną to postanowiłem, że chcesz pewnie pogadać przy dobrym trunku. Więc jestem!-powiedział i pokazał kciukami na siebie. Rozczulił mnie tym. Zaczęłam się śmiać.
Gitarzysta tylko szerzej się uśmiechnął i wziął do ręki szklankę podaną przez barmana.- Dzięki-powiedział jeszcze do chłopaka.
- Jesteś zabawny.-powiedziałam.
- Wszyscy mi to mówią-powiedział z udawaną pychą i oboje zaczęliśmy się śmiać.
Nastała chwila ciszy. Każdy pił swojego Danielsa. Gdy opróżniłam szklankę podszedł do nas mężczyzna zza lady.
- Jeszcze?-zapytał. Pokiwałam przecząco głową i poprosiłam o jakiegoś nie mocnego drinka. Nie chciałam , żeby jutro dopadł mnie potworny kacyk. Chodź w sumie to mogłam pomyśleć o tym przed butelką Jacka i Jima w garderobie zanim chłopaki zaczęli grać.
- Co tak słabo?-zapytał Izzy rozbawionym głosem.
- No wiesz ... Nie chcę mieć dużego kaca.
- Trzeba było wcześniej o tym myśleć-powiedział i zamówił kolejną wiskey .
- No weź, lepiej późno niż wcale.
Siedzieliśmy tak do trzeciej, popijając alkohol. Potem pojawiła się reszta i musieliśmy już iść. Jednak nikt nie był gotowy na to co zaraz mieliśmy zobaczyć.
Do Hellhouse chłopaki wybrali drogę na skróty przez mały parczek.
- Ej, Slash!-zawołał Adler, który obejmował mnie jedną ręką.
- Co, popcorn?
- Wiesz... Tak sobie myślę... To znaczy...
- Do rzeczy jełopie!
- Czy masz towar?-zapytał wprost.
- Steven!-powiedziałam i uderzyłam przyjaciela w żebra.
- Ała, ej! Co jest?-zapytał
- Tak od razu po koncercie? Poczekaj wrócimy do domu i wtedy ci może pozwolę.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do Adlera.
Slash zaczął się z nas śmiać. Z resztą my także śmialiśmy się z samych siebie.
Po chwili dołączyli do nas Axl, Izzy i Duff, którzy szli wcześniej za nami.
- Ej ludzie!-rzucił zaaferowany Axl.
- Kurwa co?-zapytał Slash.
- Bo tam ktoś jest.-powiedział Axl przytulając się do Duffa, który stał najbliżej.
- Odpierdol się jebana cipo!-krzyknął Duff- Ludzi się boisz cioto?
- Nie tym tonem jebana żyrafo! Wcale się nie boję- powiedział i podniósł głowę do góry, jakby był z tego dumny. Nagle słychać był szmer.- Duff! Ratuj!-krzyknął Axl znowu przyczepiając się do nogi basisty.
Wszyscy zaczęli się z niego nabijać, bo to Izzy tylko strącił liść z buta.
- Nie jarajcie się tak-powiedział urażony rudzielec.
- Oj, Axelku-powiedział Steven przytulając do siebie rudego.- Nie martw się my cię zawsze obronimy.
-Dzięki-powiedział wokalista wyrywając się kudłatemu z uścisku.
Zaczęło mnie zastanawiać o co tak właściwie chodziło Axlowi. Wcześniej mówił coś o jakimś kimś w parku. Od tego się zaczeło. Jestem ciekawa co takiego ta wiewióra zobaczyła, że przylepiła się do Duffa..
- Ej, a co z tym strasznym człowiekiem?-zapytałam- Gdzie leży?
-A właśnie- powiedział wokalista, wydostając się z ramion przyjaciela.- Zaprowadzę was.
Jak powiedział tak zrobił. Stał na czele "pocztu". Podeszliśmy do ławki na której, ktoś leżał. Kiedy przypatrzyłam się nie mogłam uwierzyć co zobaczyłam.
Do Hellhouse chłopaki wybrali drogę na skróty przez mały parczek.
- Ej, Slash!-zawołał Adler, który obejmował mnie jedną ręką.
- Co, popcorn?
- Wiesz... Tak sobie myślę... To znaczy...
- Do rzeczy jełopie!
- Czy masz towar?-zapytał wprost.
- Steven!-powiedziałam i uderzyłam przyjaciela w żebra.
- Ała, ej! Co jest?-zapytał
- Tak od razu po koncercie? Poczekaj wrócimy do domu i wtedy ci może pozwolę.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do Adlera.
Slash zaczął się z nas śmiać. Z resztą my także śmialiśmy się z samych siebie.
Po chwili dołączyli do nas Axl, Izzy i Duff, którzy szli wcześniej za nami.
- Ej ludzie!-rzucił zaaferowany Axl.
- Kurwa co?-zapytał Slash.
- Bo tam ktoś jest.-powiedział Axl przytulając się do Duffa, który stał najbliżej.
- Odpierdol się jebana cipo!-krzyknął Duff- Ludzi się boisz cioto?
- Nie tym tonem jebana żyrafo! Wcale się nie boję- powiedział i podniósł głowę do góry, jakby był z tego dumny. Nagle słychać był szmer.- Duff! Ratuj!-krzyknął Axl znowu przyczepiając się do nogi basisty.
Wszyscy zaczęli się z niego nabijać, bo to Izzy tylko strącił liść z buta.
- Nie jarajcie się tak-powiedział urażony rudzielec.
- Oj, Axelku-powiedział Steven przytulając do siebie rudego.- Nie martw się my cię zawsze obronimy.
-Dzięki-powiedział wokalista wyrywając się kudłatemu z uścisku.
Zaczęło mnie zastanawiać o co tak właściwie chodziło Axlowi. Wcześniej mówił coś o jakimś kimś w parku. Od tego się zaczeło. Jestem ciekawa co takiego ta wiewióra zobaczyła, że przylepiła się do Duffa..
- Ej, a co z tym strasznym człowiekiem?-zapytałam- Gdzie leży?
-A właśnie- powiedział wokalista, wydostając się z ramion przyjaciela.- Zaprowadzę was.
Jak powiedział tak zrobił. Stał na czele "pocztu". Podeszliśmy do ławki na której, ktoś leżał. Kiedy przypatrzyłam się nie mogłam uwierzyć co zobaczyłam.
Zapraszam na nowy rozdział nowego opowiadania! :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział po dłuuugiej nieobecności :)))
OdpowiedzUsuńhttp://sny-o-gnr.blogspot.com/
Jestem ciekawa co zobaczyła!
OdpowiedzUsuńI przepraszam, że tak długo Cię nie odwiedziłam, ale po prostu totalnie brakuje mi czasu..
Pamiętaj, zeby informować mnie o rozdzialach tego opowiadania! Tego drugiego nie, bo nie przepadam za opowiadaniami o nich, kiedy akcja toczy się w teraźniejszości. ;))