Strony

środa, 13 listopada 2013

Rozdział 6

No to macie rozdział ;) Mam nadzieję, że mimo, że jest krótki będzie ciekawy. No i proszę o komenty i dzięki za 715 wejść!!!!!!!! Kocham was ;P
Wiki
___________________________________
Chłopaki zeszli ze sceny cali spoceni i zdyszani. Najbardziej widać było to po Axlu i Stevenie.
- Daliście czadu! Chłopaki publiczność was kocha i wgl wymiatacie. Kiedy ty, Slash zacząłeś tamtą solówkę w Havens Door to ludzie tak wpatrzeni byli w ciebie, że ciężko to opisać. A jak zaczęliście Welcome to the jungle.... i ten skrzek Axla... Ja pierdolę! To było coś! Kurwa chłopaki...
- Katy!-krzyknął rozbawiony Izzy, przerywając mi- uspokuj się. Jesteś jakaś mega podniecona.
Chłopcy zaczęli się śmiać.
- Ej, no weźcie! Nie byłam jeszcze nigdy na tak odjazdowym koncercie. Tak w sumie to byłam w całym swoim życiu tylko na dwóch koncertach. Tym i jeszcze Metalliki na jakimś festiwalu który przypadkiem prowadził stary mojego kolegi.
- Wybaczamy ci -powiedzieli jednocześnie. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać z tej sytuacji. Najgłośniej śmiałam się ja.
Chłopcy ledwo siedli na kanapach, a  już popijali Jacka. Po chwili wszedł ten koleś- właściciel klubu. Kurwa, jak mi się nie chciało go słuchać...
- Świetny koncert!- wykrzyczał od razu.Podszedł do każdego z chłopków i uścisnął każdemu z gunsów rękę- Gratuluję.
- Dzięki-odpowiedział każdy z nich.
- Mam nadzieję, że zagracie jeszcze kiedyś w moim klubie.- zaśmiałam się tylko pod nosem i wyszłam trącając go najmocniej jak dałam radę. Ten wpadł na futrynę drzwi i pogroził mi ręką. Zabawnie to wyglądało. Ja w odpowiedzi pokazałam mu fucka i odwróciłam się w stronę baru.
 Skinieniem dłoni przywołałam kelnera do siebie.
- Co podać ?-zapytał facet za kontuarem.
- Wish..-zaczęłam.
- Dwa razy whiskey- powiedział dobrze znany mi głos. Odwróciłam się w jego stronę. Niestety nie mogłam zobaczyć wyrazu jego oczu, ponieważ włosy zasłaniały mi widok.
- Izzy... Dlaczego nie jesteś z chłopakami?
- Bo jak zobaczyłem ciebie taką wkurwioną to postanowiłem, że chcesz pewnie pogadać przy dobrym trunku. Więc jestem!-powiedział i pokazał kciukami na siebie. Rozczulił mnie tym. Zaczęłam się śmiać.
Gitarzysta tylko szerzej się uśmiechnął i wziął do ręki szklankę podaną przez barmana.- Dzięki-powiedział jeszcze do chłopaka.
- Jesteś zabawny.-powiedziałam.
- Wszyscy mi to mówią-powiedział z udawaną pychą i oboje zaczęliśmy się śmiać.
Nastała chwila ciszy. Każdy pił swojego Danielsa. Gdy opróżniłam szklankę podszedł do nas mężczyzna zza lady.
- Jeszcze?-zapytał. Pokiwałam przecząco głową i poprosiłam o jakiegoś nie mocnego drinka. Nie chciałam , żeby jutro dopadł mnie potworny kacyk. Chodź w sumie to mogłam pomyśleć o tym przed butelką Jacka i Jima w garderobie zanim chłopaki zaczęli grać.
- Co tak słabo?-zapytał Izzy rozbawionym głosem.
- No wiesz ... Nie chcę mieć dużego kaca.
- Trzeba było wcześniej o tym myśleć-powiedział i zamówił kolejną wiskey .
- No weź, lepiej późno niż wcale.

Siedzieliśmy tak do trzeciej, popijając alkohol. Potem pojawiła się reszta i musieliśmy już iść. Jednak nikt nie był gotowy na to co zaraz mieliśmy zobaczyć.
 Do Hellhouse chłopaki wybrali drogę na skróty przez mały parczek.
- Ej, Slash!-zawołał Adler, który obejmował mnie jedną ręką.
- Co, popcorn?
- Wiesz... Tak sobie myślę... To znaczy...
- Do rzeczy jełopie!
- Czy masz towar?-zapytał wprost.
- Steven!-powiedziałam i uderzyłam przyjaciela w żebra.
- Ała, ej! Co jest?-zapytał
- Tak od razu po koncercie? Poczekaj wrócimy do domu i wtedy ci może pozwolę.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do Adlera.
Slash zaczął się z nas śmiać. Z resztą my także śmialiśmy się z samych siebie.
Po chwili dołączyli do nas Axl, Izzy i Duff, którzy szli wcześniej za nami.
- Ej ludzie!-rzucił zaaferowany Axl.
- Kurwa co?-zapytał Slash.
- Bo tam ktoś jest.-powiedział Axl przytulając się do Duffa, który stał najbliżej.
- Odpierdol się jebana cipo!-krzyknął Duff- Ludzi się boisz cioto?
- Nie tym tonem jebana żyrafo! Wcale się nie boję- powiedział i podniósł głowę do góry, jakby był z tego dumny. Nagle słychać był szmer.- Duff! Ratuj!-krzyknął Axl znowu przyczepiając się do nogi basisty.
Wszyscy zaczęli się z niego nabijać, bo to Izzy tylko strącił liść z  buta.
- Nie jarajcie się tak-powiedział urażony rudzielec.
- Oj, Axelku-powiedział Steven przytulając do siebie rudego.- Nie martw się my cię zawsze obronimy.
-Dzięki-powiedział wokalista wyrywając się kudłatemu z uścisku.
Zaczęło mnie zastanawiać o co tak właściwie chodziło Axlowi. Wcześniej mówił coś o jakimś kimś w parku. Od tego się zaczeło. Jestem ciekawa co takiego ta wiewióra zobaczyła, że przylepiła się do Duffa..
- Ej, a co z tym strasznym człowiekiem?-zapytałam- Gdzie leży?
-A właśnie- powiedział wokalista, wydostając się z ramion przyjaciela.- Zaprowadzę was.
Jak powiedział tak zrobił. Stał na czele "pocztu". Podeszliśmy do ławki na której, ktoś leżał. Kiedy przypatrzyłam się nie mogłam uwierzyć co zobaczyłam.

3 komentarze:

  1. Zapraszam na nowy rozdział nowego opowiadania! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na nowy rozdział po dłuuugiej nieobecności :)))
    http://sny-o-gnr.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem ciekawa co zobaczyła!
    I przepraszam, że tak długo Cię nie odwiedziłam, ale po prostu totalnie brakuje mi czasu..
    Pamiętaj, zeby informować mnie o rozdzialach tego opowiadania! Tego drugiego nie, bo nie przepadam za opowiadaniami o nich, kiedy akcja toczy się w teraźniejszości. ;))

    OdpowiedzUsuń