niedziela, 4 maja 2014

Rozdział 9

Przepraszam ,że długo nie dodawałam. Naprawdę wiele się działo w między czasie . Miałam lepsze i gorsze dni. Raz miałam wenę raz nie. Jednak powracam do "blogowego życia" i myślę, że z dość długim rozdziałem jak na mnie ;) No to życzę miłego czytania. Komentujcie ;)
Wgl to czy wy tez teraz macie strasznie dużo wolnego?
Wiki
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Obudziłam się około południa w ramionach Popcorna. Spał jak zabity więc nie obudziłam go. Poszłam na palcach do lodówki w kącie i wyciągnęła z niej kawałek masła i ser. Przygotowałam sobie kanapkę i kawę na pobudzenie. Niestety pech chciał, że Slash i Izzy wstali kiedy tylko poczuli zapach świeżo przygotowanego napoju. Pierwszy z nich wystając przyciągnął się tak ,że bluzka podniosła się pokazując umięśniony brzuch. Mmmmm..... Jaki kaloryfer.
- Hej Katy!  Słuchasz mnie? -powiedział Izzy machając mi ręką przed twarzą, czym wyrwał mnie z zamyśleń.
-Hm. . Sorki zamyśliłam się. Co mówiłeś? 
-Pytałem czy mi też zrobisz śniadanko? - mówiąc to zrobił minę smutnego pieska. Zaśmiałam się i kiwnęłam głową na tak. Zapytałam Slasha czy też ma ochotę. Oczywiście odpowiedź była twierdząca. Szybko przygotowałam talerz kanapek i położyłam na stole. Widząc zaciesz na twarzach gitarzystów uśmiechnęłam się i poszłam ogarnąć się do łazienki.
Nie zajęło mi to dużo czasu. Jakieś 10-15 minut. Kiedy wyszłam chłopaki oglądali telewizję i już coś  popijali.
Nagle Slash podniósł się i podszedł do mnie.
-Tak w ogóle to jesteś już tutaj tydzień ,a czy zwiedziłaś miasto?? Z wyjątkiem okolic Sunset? -zapytał. Byłam bardzo zdziwiona jego nagłym zainteresowaniem.
- Wiesz nie było za bardzo okazji...
- To chodź. Oprowadzę cię bo chyba ten chuj- wskazał na Stevena-  tego szybko nie zrobi. A przy okazji kupimy fajki.
- Ok. Jeżeli chcesz.
- Dla mnie to czystą przyjemność-  powiedział i uśmiechnął się do mnie szeroko. Odpowiedziałam tym samym. Szybko ubrałam swoją ramoneskę i wyszliśmy.
-Dzięki-  zwróciłam się do Saula.
- Ale za co? -zapytał zdziwiony.
- Za to ,że chcesz mi pokazać miasto. Zawsze marzyłam, żeby zobaczyć ten wielki napis HOLLYWOOD.
-No to będzie nasza druga stacja.
- A pierwsza?
- Oczywiście jebany kiosk za rogiem.- powiedział po czym odgarnął swoje loki.
Zaczęłam się śmiać czym, jak przypuszczam, zaraziłam Slasha. Jakaś grupka staruszek na nas dziwnie popatrzyła ,a jedna z nich nawet pogroziła nam pięścią. Naprawdę wyglądało to przekomicznie ,więc wybuchnęliśmy jeszcze większym śmiechem. Nim się obejrzeliśmy byliśmy już w kiosku. Gitarzysta kupił czerwone marlboro i ruszyliśmy dalej. 
Rozmawialiśmy o jakiś totalnych pierdołach między innymi o ulubionych zespołach ,o tym jak powstało Guns N' Roses i o życiu w LA. Po drodze mijaliśmy wiele różnych budynków i innych miejsc wartych zobaczenia. Te szyldy i ta cała wielka metropolia wydała mi się wspaniała. Nawet przechodziliśmy obok studia Warner Bros. Po jakiś czterech godzinach doszliśmy do wielkiego napisu HOLLYWOOD. To było niesamowite. Patrzyło się w dół zbocza na którym widniał napis.
-Wow -to jedyne co mogłam wykrztusić. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Slash uśmiechnął się promiennie.
- Może masz ochotę zobaczyć to z bliska?-zapytał.
- Eee... Slash to jest nie możliwe. Nie widzisz tutaj tej siatki. To jest wyraźny znak, że...- chłopak uciszył mnie gestem ręki.
- Hej! To dla mnie nie jest problem, a poza tym nikt nawet nie zauważy. Widzisz tutaj kogokolwiek?
-Pokiwałam przecząco- No widzisz ,żadnej jebanej osoby. Kurwa no nic się nie stanie.
- Ale ja nie jestem kurwa tego taka pewna-powiedziałam prawie szeptem. Kudłaty wziął moją twarz w swoje ręce i musiałam popatrzeć w jego oczy. Były takie czekoladowe.. KATY!!!!- upomniałam się w duchu- Ogarnij swoją jebaną dupę! Nie wolno ci tak myśleć. A teraz słuchaj co ci ma do powiedzenia bo pewnie to coś istotnego!.
- .. no i zaufaj mi. Idę pierwszy.-jak powiedział tak zrobił. Znalazł małą dziurę w ogrodzeniu i podniósł ją tak, żebym mogła przejść. Oczywiście ja ,jak to ja musiałam się zahaczyć o wystający drucik.. Katy i jej szczęście, no ale kurwa takie życie.
Za mną przecisnął się Slash i schowaliśmy się za drzewami jakieś 20 metrów od litery "H". Gitarzysta rozglądną się wokół i pociągnął mnie za sobą. Ciszo przedzieraliśmy się przez dzielące nas odległości. Szliśmy lekko skuleni na wypadek gdyby jakiś patrol się pojawił w okolicy. Na szczęście udało nam się i nikt się nie pojawił.
- Kurwa udało się!-powiedziałam cała szczęśliwa do Slasha i z nadmiaru endorfin przytuliłam się do niego. On także się we mnie wtulił i czułam jak się uśmiecha. Po chwili jednak odskoczyłam od niego trochę zmieszana i podeszłam do "O". Dotchnęłam blaszanej literki. W pewnym momencie naszła mnie myśl.
- Dlaczego Slash?-zapytałam ni z gruszki ni z pietruszki.
- Co?-zapytał zdziwiony.
- Dlaczego akurat Slash ,a nie no nie wiem jebany Banny? Dobra to było głupie, ale myślę, że wiesz o co chodzi.-powiedziałam. W odpowiedzi usłyszałam cichy śmiech.
- No wiesz...- zaczął- to poniekąd nie był mój pomysł. Znajomy mojego taty wymyślił to przezwisko i spodobało mi się ,dlatego zostało Slash. Tak na prawdę to na imię mi Saul.
- Saul? Ładnie.. Wydaje mi się, że Steven kiedyś mi o tobie mówił.- od razu jak przypomniał mi się mój przyjaciel zrobiło i się tak.. miło?!? Czy ja wiem. Na pewno cieplej na sercu. Wywoływał we mnie pozytywne emocje, a to jak mi się zdaje bardzo dobrze.
- Długo się znacie?-zapytał Saul jakiś taki bardziej przygaszony.
- Od małego. Wiesz Steven był jak brat, którego nie miałam. Opiekował się mną i zawsze mnie bronił jak ktoś w szkole mi dokuczał.- Slash zaczął się śmiać- Co?- zapytałam zdziwiona
- Nie wyobrażam sobie Stevena-bohatera.
- Teraz to ciężko-powiedziałam lekko się uśmiechając- Kurwa! Możemy o tym nie rozmawiać?
- Spoko-powiedział lekko speszony Saul. Hahaha Saul! To trochę zabawne nie pasuje do niego to imię. Ciężko mi się będzie przestawić.
- Saul-powiedziałam
- Co?-zapytał zdziwiony Slash.
- A nic po prostu ciągle mnie śmieszy twoje imię.- zaczęłam chichotać. Hudson podszedł do mnie i zaczął mnie łaskotać a ja wpadłam w większą histerię i próbowałam mu "oddać". Nawet mi się udało.
Śmialiśmy się i łaskotaliśmy aż zabrakło mi tchu. Zaczęłam prosić kudłacza o to, żeby przestał. Tak też zrobił i dobrze, bo własnie usłyszałam jakiś dziwny dźwięk.
-ciiiiiiiii-przyłożyłam palec do ust Slasha.-ktoś to idzie.
Niestety miałam rację. Zza krzaków zobaczyłam migające światło latarki i jeszcze bardzie się za nimi schowałam. To samo zrobił mulat. Ciągle wyglądałam zza krzaków czy może nas zauważyli, jednak jak szybko się pojawili tak szybko zniknęli.
- Blisko było.-odetchnął Slash z ulgą.
- No ,mamy szczęście. Ale teraz już chodźmy. Serio nie powinniśmy byli tu wchodzić.
- Dobrze, milady.- mówiąc to wykonał bardzo głęboki ukłon. Znowu zaczęłam chichotać. Szybko i cicho udaliśmy się do wyjścia. Kiedy udało nam się wyjść ,nie wiem dlaczego. może to ta adrenalina, a może emocje, w każdym razie zaczęliśmy biec. A raczej siebie gonić. Biegliśmy tak aż do Deronda Dr.  Uwieżcie to całkiem spory kawałek. Masakra. Byłam taka zdyszana, ale myślę, że na dobrze mi to wyszło. Kiedy tylko sie zatrzymaliśmy wybuchnęliśmy takim nie pohamowanym śmiechem, że przechodnie bardzo podejrzliwie na nas spoglądali.
- Może tym razem zamówimy taxi? -zapytał Slash z wielkim bananem na twarzy.
- Mi tam pasuje.- odpowiedziałam i razem podeszliśmy do budki telefonicznej.
Po około pół godzinie byliśmy na miejscu.
 - Dziękuję SAUL. -powiedziałam.
- Do usług. Jednak wole jak mówisz do mnie po prostu Najseksowniejszy na świecie gitarzysta najniebezpieczniejszego zespołu także na świecie,a także najprzystojniejszy muzyk w hellhouse no i także w mieście aniołów. W skrócie Slash.
Jedyne co mogłam zrobić w takiej sytuacji to tylko zacząć się śmiać. Znowu. Slash to jeden z zabawniejszych kolesi których spotkałam. A do tego jest słodki... Co ja gadam Katy opanuj mózgownicę. Nie myśl o Slashu w TEN sposób. Jednak czułam, że na twarzy został mi wielki banan ,którego nie sposób było opanować.
- Dobrze dziękuję Slash. To byłą chyba najciekawsza wycieczka na jakiej kiedykolwiek byłam.
- Miło mi słyszeć.-powiedział po czym wziął moją rękę i przysunął ją do swoich ust. Jaki on szarmancki. Ja pierdole! Tego się nie spodziewałam.- A teraz zapraszam panią do środka.
Nawet otworzył mi drzwi.
- HEJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!- krzyknęliśmy jednocześnie.
- Kurwa nie drzyj japy tak głośno- wydarł się Axl.
- Nie przeklinaj- usłyszałam karcący głos mojej mamy.
- Przepraszam-powiedział już bardziej spokojnym tonem. Saul wyminął mnie i pognał do lodówki po alkohol.
- Co was tak długo nie było?-zapytała zatroskana mama.
- Wiesz mamo byliśmy zwiedzić LA. Co prawda nie zdążyliśmy zobaczyć wszystkiego bo to nie możliwe, ale zobaczyłam dużo.
 - To miło ze strony Slasha, że był dla ciebie taki miły. Dobra -teraz zwróciła mama się do wszystkich- kto chcę jajecznicę.
Oczywiście wyrósł las rąk. Każdy krzyczał "ja! ja! ja!". Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam pomóc mamie. Kątem oka zauważyłam ,że Slash mnie obserwuje z uśmiechem na twarzy. Od razu zrobiło mi się przyjemniej.

.