poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 18

Hej!
No macie następny rozdział! Mam nadzieję, że się będzie podobał. Wymyślony bez weny, ale nie tak beznadziejny jak ostatni. No i jest nasze kochane Aerosmith !
Dobra nie przedłużając dodałam zakładkę "Kontakt ;)"  jakby chciał ktoś ze mną sb popisać o wszystkim i o niczym jak będzie mu się nudzić czy coś ;P
Zapraszam do czytania!
Wiki
__________________________________________________

Gunsi przedstawili mi wszystkich. Oczywiście wspaniałego Joeya nie musieli.
- H... He... Hej!- zaczęłam się jąkać witając się z Joeyem. - Miło cię po... pozna....poznać.
- Cześć-powiedział uśmiechając się do mnie i podając rękę. Nie pewnie chwyciłam ją.- Jestem Joey.
- Ja...ja -znowu ten napad jąkania. Kurwa! Dlaczego?
- To jest Katy-wyręczył mnie Slash. - Będzie reszta?
- No wiesz Steven i Joe poszli po towar, Tom parkuje telefon ,a Brad... powiedzmy, że odsypia wczorajszą imprezę.
 - Hahaha! No to musiało być ostro- zaśmiał się Duff.
- No a jakże!- powiedział Joey.
- Coś do picia?-zapytałam otrząsając się z szoku. Każdy złożył "zamówienie". Poszłam do kuchni i szybko przygotowałam trunki dla chłopaków. Kramer poprosił o Jacka, Slash o to samo a Duff - wódkę.  Weszłam do salonu i podałam im alkohol.
- Dzięki słońce- powiedział Joey. Zarumieniłam się i uśmiechnęłam. Czy właśnie Joey Kramer, TEN Joey Kramer nazwał mnie słońcem?!? Nie, nie wierzę.
Nagle poczułam ciężar na plecach. Ten ktosiek uwiesił mi się na szyi. Poczułam łaskotanie czyiś włosów na szyi.
- Steven... serio?- zapytałam chłopaka odwracając się do niego. Niestety to był błąd. Odwracając się mój przyjaciel uwiesił się na mnie ,jeszcze bardziej i oboje padliśmy na podłogę.- debilu!!! Złaź ze mnie!
- Przepraszam ,przepraszam .- powiedział wygrzebując się ze mnie. Ja, z pomocą Saula też szybko w stałam. Popatrzyłam Adlerkowi w oczy. Tak właśnie myślałam. Były przekrwione. I wszystko jasne.
Musiałam się czegoś napić, więc od razu poszłam do kuchni. Tam natchnęłam się na Sebastiana ,który właśnie przeszukiwał nam lodówkę.
- Mi też wyciągnij.-powiedziałam. Po chwili już sączyłam Jacka z butelki.
- Hej, hej! Daj się podzielić-powiedział Bach uśmiechając się do mnie.
- Nie-powiedziałam wystawiając mu język.
- O ty mała!- powiedział po czym zaczął mnie gonić po całym Hellhouse. Serio nie było gdzie uciekać. Wbiegłam roześmiana do naszego "salonu". -Seba przestań!-krzyczałam. On jednak ciągle mnie gonił. Po chwili już na prawdę nie mogłam biec. Słaba kondycja. Przystanęłam ,a Bach we mnie wpadł. Oboje leżeliśmy na ziemi i śmialiśmy się. Tylko, że to ja byłam na tej gorszej pozycji, bo to na mnie leżał chłopak. Jakby Minęło kilka sekund i zdał sobie sprawę co się stało i że wszyscy się na nas gapią ,więc wstał i zaczął się głośno śmiać. Ja mu zawtórowałam. Opieraliśmy się o siebie ciągle się śmiejąc. Nagle przypomniało mi się, że po drodze musiałam zgubić mój alkohol. Zaczęłam się rozglądać dookoła, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć. Pewnie któryś z tych chujów mi go pod prowadził... No trudno.
  Usłyszałam otwieranie drzwi i głośne: "JUŻ JESTEŚMY!! ".
Odwróciłam się w stronę nowo przybyłych i musiałam zasłonić usta rękami. Nie mogłam uwierzyć. Do hellhouse wpakowała się reszta Aerosmith! O MY GODNESS!
 Steven Tyler, Joe Perry i Tom Hamilton. No i Joey Kramer. W jednym pomieszczeniu. Ze mną!
-Cześć maleńka.- powiedział Steven dotykając mojego policzka. Przeszedł mnie dreszcz.- Jestem Steven.- uśmiechnął się do mnie tymi swoimi wielkimi ustami. Ah...
- Ja... ja jestem Katy.-powiedziałam, biorąc się w garść. Muszę ich przecież traktować jak normalnych ludzi, a nie jak członków najcudowniejszego zespołu na świecie.
- To Joe, a tam Tom-powiedział znowu Steven przedstawiając przyjaciół.
- Wiem, wiem.-powiedziałam. - Aerosmith to jeden z moich ulubionych zespołów.- powiedziałam zaskoczona, że nawet się nie jąkałam. Postęp!
- O!-powiedział Joe-Miło poznać naszą fankę. -mówiąc to podszedł do mnie i szarmancko ucałował w rękę. Nie no tego to się nie spodziewałam. Na pewno zrobiłam się cała czerwona na twarzy.-  Z różem ci do twarzy.- puścił moją dłoń i uśmiechnął się do mnie. Ja też się uśmiechnęłam i spuściłam wzrok. Z "opresji " uratował mnie Duff.
- Siema!-powiedział i przewrócił się na Stevena. Myślę, że miał to być uścisk na powitanie, ale coś mu nie wyszło. Tyler ledwo go utrzymał.-
- Duff- powiedział "poszkodowany"- Gdzie macie alkohol?
- A wiesz.. wsumietoniewiemalemyślężeSlashwampowiebojagonieschowałem- powiedział Duff, a dostał słowotoku. Szczerze to nie wiem jak chłopaki zrozumieli co on mówi.
Stwierdziłam, że nie ma co stać tak wśród nowo przybyłych i podeszłam do adaptera, żeby zmienić płytę. Aerosmith... Metallica...  o! Nie wiedziałam, ze mają! Puściłam ten ostatni. Ride the lightning. Jeden z moich ulubionych! W sumie lubię ich wszystkie albumy, ale ten jest taki "dojrzały" jeżeli można tak to nazwać. Podeszłam do Adlera ,który pił Jacka. Siadłam mu na kolanach i wyciągnęłam butelkę z rąk.
- Ej!-powiedział.
- No co nie lubisz jak ci siadam na kolanach?-zapytałam uśmiechając się do niego.\
- No Steven, ma się powodzenie.-powiedział Tom i pokazał mu kciuki do góry. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- W sumie- zaczął Adler.- Może być.
- Może być?- zapytałam zdziwiona.
- Tak, bo ciągle masz mojego Jacka.- tym razem to on wyciągnął mi go z ręki.
- FIGHT FIRE WITH FIRE!-krzyknęłam razem z Jamesem unosząc ręce do góry. Wszyscy się na mnie popatrzyli zdziwieni po czym dołączyli się do mnie.
- FIGHT FIRE WITH FIRE! BURSTING WITH FIRE ! WE ALL SHALL DIE!!!!!! -wrzeszczeliśmy razem. To było mega. Nawet nie wiadomo skąd pojawił się Izzy.
 No i zaczęliśmy wszyscy razem "pogować" co w sumie nie było trudne biorąc pod uwagę ile nas było i w jak "wielkim " pomieszczeniu byliśmy. Potem zmęczeni walnęliśmy się na podłogę i każdy z nas coś pił. W trakcie "For whom the bell tolls" Izzy wyszedł z hellhouse, a za nim w odstępach jakiś 20 sekund kolejno: Steven Tyler, Joe, Steven Adler, Bonam ,Tom i Bach.
 Wiadomo po co poszli. Zastanawiałam się chwile, czy za nimi nie pójść. Jednak stwierdziłam ,ze to co tutaj jest mi wystarcza. Zwłaszcza ,że Sabo wyciągnął dwa skręty.  Oczywiście podzielił się ze wszystkimi.
Najpierw sam się zaciągnął po czym podał Duffowi. On podał Axlowi, Axl Scottiemu, Scott Slashowi, No i on wreszcie podał mnie. Oh jakie to było cudowne. Dawno nie paliłam marychy. Mmmm.... To cudowne uczucie, które przechodzi przez poje ciało. Ten dreszczyk podniecenia... Ten zapach...
Niestety musiałam podać dalej Robowi, który podał później Joeyowi. W sumie to wyglądało jakbyśmy podawali fajkę pokoju.
Musiałam wstać, bo zaczęły mnie już plecy boleć. Usłyszałam z głośników pierwsze dźwięki "Fade to black". Kocham tą piosenkę. Wywołuje największe emocje. Mam z nią tyle wspomnień.... Zaczęłam lekko kołysać biodrami w rytm muzyki. Po chwili poczułam ręce na mojej talii i poczułam ten zapach. Go się nie dało zapomnieć.
- Pamiętasz co ci mówiłem wcześniej- szepnął mi do ucha. Mnie przeszedł miły dreszczyk.
- Tyle mówiłeś... Nie pamiętam-powiedziałam ciągle kołysząc się w rytm muzyki.
- Kusisz...-powiedział i pocałował mnie w szyję. Bujaliśmy się tak chwilę. - Może wyjdziemy na zewnątrz?- odwróciłam się do niego i popatrzyłam w te jego czekoladowe oczy.
- Prowadź...
Wyszliśmy. Chłopaków nie było na zewnątrz. Dziwne w końcu wychodzili... Nie ważne. Nie to teraz powinno mi zaprzątać głowę. Slash. To jest to co mam teraz w głowie.
 Przyciągnął mnie do siebie.
- Wiesz, mówiłem kiedyś, że jesteś śliczna?-zapytał z błyskiem w oku. Zarumieniłam się.
- Chyba nie..-powiedziałam nie pewnie- ale dziękuję.
- Oh nie ma za co.- uśmiechnął się .-Katy, Katy,Katy...
- Co?-  zapytałam patrząc na niego.
- Jesteś taka piękna.
- To już mówiłeś. -nagle przypomniałam coś sobie.- Ej a co w ogóle z tą dziewczyną?- Saul popatrzył na mnie zdezorientowany.
- Jaką?
- No tą co nie potrafisz jej powiedzieć co do niej czujesz.
- A... Z tą. Stoi tuż przede mną.- Poczułam tylko jak się czerwienie. Spuściłam wzrok.
 

środa, 23 lipca 2014

Happy B-day Slash!






Kto dzisiaj obchodzi urodziny? 
 Tak, najcudowniejszy gitarzysta na świecie!
 Nasz cudowny Saul Hudson!!! 
To co staruszku ile to ma się latek? ^^
 Aż 49? !? 
No nie źle! 
Wiem ,że tego pewnie nie przeczytali, ale:
Życzę ci mnóstwa wspaniałych fanów ( których masz) 
 dużo zdrowia, 
szaleństwa, 
spełnienia wszystkich marzeń,
 udanego koncertu w Krakowie 
 i wszystkiego najlepszego! 
<3
 

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 17

Witam! ;)
No to jest rozdzialik!
Beznadziejny i krótki ,bo brak weny. Na serio totalna beznadzieja! Następny rozdział to będzie impreza i będzie ciekawszy. Mam nadzieję.
NUUUDYY!!!!! No dobrze. Więc nie dedykuje tego nikomu, bo nie chcę zostać zwyzywana ;p No i życzę miłego przebrnięcia przez to..to coś ;/
Wiki
_______________________________________

Slash. Pamiętam. Powiedział mi ,że nie wie jak powiedzieć jakiejś dziewczynie co czuje... A potem ja się popłakałam. Jezu! Ale zachowuje się jak jebana cizia. Whatever. Potem wybiegłam. Biegłam do parku... Tak, na pewno. Usiadłam na mojej ulubionej ławeczce przy wielkim dębie w samym środku. Potem zobaczyłam Ericka... Jebany chuj chciał się widzieć z moją matką. Potem mnie gonił. A później zobaczyłam jak z kimś się bije. To był...

Powoli otwierałam oczy. Pierwsze co zauważyłam to loki. Ciemne loki. Skąd one się tu wzięły.
Po chwili otworzyłam oczy całkowicie. Slash.
- Cześć- uśmiechnął się do mnie przyjaźnie- Wszystko w porządku? Możesz wstać?
- Slash.-powiedziałam powoli wstając z trawnika tuż przy parku - Co.. co... się stało? 
- Zemdlałaś. Jakieś dwie minuty temu. Pojedźmy do szpitala.-powiedział zatroskanym głosem.
- Myślę ,że nie trzeba. Gdzie jest Izzy? - zapytałam.
- Tam -pokazał na chudego chłopaka trzymającego wielkiego "pakera"- Właśnie pobił Ericka! Uratował cię! Gdybym wybiegł kilka sekund wcześniej...
- Wybiegł?-zapytałam ze zdziwieniem.
- No wiesz...-uśmiechnął się i chyba nawet lekko zarumienił.- bo wybiegłaś , a ja nie wiedziałem o co chodzi... Chciałem cie znaleść i wytłumaczyć wszystko.
- Wszystko? Wytłumaczyć?- zapytałam zdziwniona.
- Wiesz... Kręci ci się w głowie? -zapytał zmartwiony.Ten to tylko by zmieniał temat.- Chodź pójdziemy do domu?
- Ok.-powiedziałam. Nie chciałam już wypominać mu tej zmiany tematu. Jestem zbyt osłabiona, żeby zaczynać jakąś dyskusję.
Saul wziął mnie na ręce ,a mi zrobiło się tak ciepło w środku.
- A co z Erickiem i Izzim?
- Izzy na szczęście przechodził ze swoim klientem, który okazał się policjantem.Tak, wiem to dziwne-powiedział kiedy na niego spojrzałam z pytaniem na twarzy- No i wezmą go aresztują za nękanie i napaść.
- Pięknie-powiedziałam i wtuliłam się w chłopaka. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.

-Katy!Katy!-usłyszałam nerwowy głos Adlerka.- Kurwa, a co będzie jak się nie obudzi?
- Nawet tak nie mów-powiedział Axl- myślę, że za chwilę się obudzi.
- Chłopaki ona potrzebuje odpoczynku-powiedział Slash.
Otworzyłam oczy.
- O boże boże!-krzyczał Adler wymachując rękami.-OBUDZIŁA SIĘ! - krzyknął. Uśmiechnęłam się do chłopaków. Wszyscy stali nade mną.
- Weź się kurwa tak nie drzyj!-krzyknął mu do ucha Duff. Steven złapał się za nie i powiedział" AŁ!"
Ja zaczęłam się śmiać po czym dołączyła reszta. Po chwili coś mi się przypomniało.
- Chłopaki to co z tą imprezą?-zapytałam .
- No chyba musimy odwołać- zaczął Axl.
- Nie! - popatrzyli na mnie zdziwieni- Nie zgadzam się. Tak bardzo się staraliśmy ogarnąć z Saulem dom, że teraz nie możecie się wycofać.
- No, dlaczego nie?-zapytał Axl z nadzieją w głosie spoglądając na Slasha.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Slash patrząc na mnie.
- Tak, jak najbardziej! -powiedziałam energicznie wstając. Steven zaczął razem z Axlem skakać z radości, Duff zaczął dzwonić do kogoś , że jednak impreza będzie i mają być za jakieś dziesięć minut ,a Izzy razem z Saulem wzięli mnie  na ręce.
Zaczęłam się śmiać i wrzeszczeć ,żeby mnie puścili. Po chwili to zrobili.
- Dziękuję ci bardzo- powiedziałam Izziemu. Podeszłam i mocno go przytuliłam.
- Haha nie ma za co-powiedział uśmiechając się do mnie.- Masz szczęście ,że akurat szliśmy z ...Whatever.
- Jasne. Jeszcze raz dzięki-powiedziałam i odczepiłam się od chłopaka. - No to co z tą imprezą-zapytałam reszty. Chłopaki zaczęli się krzątać i w miarę ogarniać wszystko. Ja miałam ogarnąć przekąski. A Steven miał mi pomóc.
- Stevenku - zwróciłam się do przyjaciela- otwórz te paczki czipsów i wrzuć je do misek. Ja zajmę się jakimiś kanapkami.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Znalazłam jakieś pomidory, kilka plasterków sera i szynkę. Po chwili cały talerz kanapek był gotowy. Adler zaniósł wszystko co przygotowaliśmy do salonu. Ja jeszcze popatrzyłam po siatkach z zakupami na których byli Duff, Axl i Popcorn. Kupili dwie butelki coli , 5 Jacków, 5 wódek i 4 sześciopaki. No i jeszcze znalazłam jakieś ciastka. Wsadziłam je do małej miseczki i zaniosłam do salonu.
 Chłopaki już siedzieli wygodnie nam kanapie. Dokładnie Axl Duff i Slash siedzieli NA kanapie . Steven leżał na nich ,a Izzy siedział na fotelu obok. Wyglądał trochę jak mafios.
Zaczęłam się śmiać po czym usłyszałm jak ktoś wchodzi do hellhouse i krzyczy "Czas na imprezę!!!".
Odwróciłam się i zauważyłam chłopaka w długich blond włosach . Za nim stało jakieś 8 osób. Jedną z nich był... Nie no! Nie mogę uwierzyć! To był sam Joey Kramer! O ja pierdole!!!!! Przecież to niemożliwe!
Perkusista jednego z moich ukochanych zespołów tutaj! OMG! Nie wytrzymam.

sobota, 19 lipca 2014

yyy

Zalozylam nowego bloga. 

Opowiadanie bedzie o Metallice ;)

 takze zapraszam ;) 

wherever-roam.blogspot.com 

 Wiki

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 16

Hej!
No i mamy następny! Oczywiście w poniedziałek będzie kolejny, ale muszę dodać ten bo jestem w miarę z niego dumna. Dokładnie z zakończenia ;) Jest króciutki, ale mam nadzieję, że podsyci waszą ciekawość.
Nie przedłużając dedykuje go jak zwykle Arletta H i Beautiful Disaster <3 dzięki za te wszystkiego komentarze . Miłego czytania i zapraszam do komentowania
Wiki
__________________________________________________
Znam ten głos- pomyślałam .Powoli i nie pewnie podniosłam głowę i wyprostowałam się od razu jak ujrzałam jego twarz. Erick. Trochę przytył od kiedy go ostatni raz go widziałam . W sumie teraz pewnie więcej pije. Ma pieniądze tylko dla siebie. Miał dłuższe włosy niż ostatnio. W końcu nie ma kto mu ich strzyc. Na ustach miał grymas coś jakby uśmiech w połączeniu z miną typu" Ale tu capi" .Ale żeby zrozumieć trzeba zobaczyć.
- Kurwa!- krzyknęłam- Co ty tu robisz?
- Ej,ej- zaczął ten pierdolony chuj. - Nie tym tonem.
Przewróciłam oczami. Szybko wstałam, żeby móc ewentualnie uciec, chodź w tej chwili wydawało mi się to naprawdę najgorszą opcją.
- Szukałem cię, mała dziwko. - powiedział uśmiechając się do mnie. Jak morderca, który znalazł ofiarę. Jak gwałciciel, który zaraz cię zgwałci.- Gdzie Josephine?
- Myślisz, że ci kurwa powiem? - Zaśmiałam się mu w twarz- Na pewno nie po tym co ostatnio jej zrobiłeś.
On uśmiechnął się jakby był dumny z tego co się stało. Ja pierdole! Co za debil.
- Jak mnie znalazłes? - zapytałam zakładając ręce na piersi.
- Żyjemy w USA . Serio to nie jest ,kurwa ,takie trudne. A teraz- podszedł do mnie i chwycił mnie za twarz lekko przyduszając.- gdzie jest ta suka twoja matka? - zacisnęłam zęby. Po chwili namysłu oplułam go w twarz. Szczerze może nie był to najlepszy pomysł. Dobra to było najgorsze co mogłam zrobić, ale zaoszczędziłam jakieś 10 sekund, więc od razu jak mnie puścił krzycząc" ty mała dziwko! " zaczęłam biec w przeciwnym kierunku. Jeszcze tak nigdy nie biegłam. Adrenalina mi podskoczyła prawie do maximum i myślę ,że to dzięki niej jakoś udało mi się biec. Przypomniał mi się mój sen. Przecież tam też biegłam co sił w nogach. Uciekałam przed nim. Mój koszmar staje się prawdą. Może wreszcie dowiem się o co chodzi. Wbiegłam w jakąś alejkę, która prowadziła do wyjścia z parku. Obracam się przez ramię i widzę sapiącego, ale ciągle biegnącego w moja stronę Ericka. Kieruję się w stronę wyjścia. Jakieś 5 metrów przed znowu się odwracam i widzę... to znaczy nie widzę już mojego prześladowcy. Ogarnęło mnie wielkie zdziwienie. Patrzę na trawę obok i widzę jak na Ericku leży kole$ i się z nim szarpie. Znam go. Tych włosów się nie da zapomnieć. Ciemność.

niedziela, 13 lipca 2014

Rozdział 15

Hej!
Awwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwwww ;3 Jaram się piątkowym koncertem. Przechodzę coś co nazywam depresją po koncertową. Jest to wtedy kiedy uświadamiam sobie, że byłam na koncercie i ,że było tak zajebiście i że chcę jeszcze raz!
  Ogółem na koncercie to na gc był totalny gniot. A zwłaszcza przed metą i po Alice in Chains. Masakra jakaś. Nie mogłam oddychać, ale czego się nie robi dla mojej kochanej Metalliki ;3
W sumie to wylądowałam niedaleko. Jednak biorąc mój wzrost (165 cm ;/) mało widziałam. Ale złapałam kostkę Roba <3 Tak samo mój tata. Ogółem cudowne było!!!! No i to THE CALL OF KTULU !!!!!!!!!!!!
Dobra z tych emocji to nie wiem jak poszło mi napisanie rozdziału, ale życzę miłego czytania i mile widziane są komentarze ;) I dodaję rozdział wcześniej ;)
I polecam oglądnąć sobie to genialne wykonanie Tears in Heaven jeśli nie widzieliście ;) GENIOZA <3 
Zapomniałabym! Dedykuje rozdział Arletta H - za to ze nie udało nam sie spotkac ;/.Następnym razem nam soe uda ;)
Wiki

__________________________________________________________________

Obudziłam się z kacem. Kurwa! Wstałam wyplątując się z uścisku..... Axla?!? Serio? Nie pamiętam prawie nic z ostatniej nocy. Ostatnie to było to kiedy oglądaliśmy wiadomości, a Steven zaczął sikać na telewizor ,bo Izzy powiedział ,że mamy olać to co mówią w tym "jebanym pudle pełnym ciot,które tylko potrafią się wdopowadać". Tak powiedział "wdopowiadać" cokolwiek to miało znaczyć. No i Steven jak to on musiał coś w tej sprawie zrobić. Zjebus.
Zaczęłam się cicho śmiać, ale chwilę później złapałam się za głowę, bo znowu zaczęłam "odczuwać" wczorajszą noc. Poczłapałam do kuchni ,wymijając Duffa który leżał pomiędzy wejściem do kuchni a "salonem". Kopnęłam go przez przypadek w udo, a on tylko pisnął i poszedł spać znowu. To było naprawdę dziwne. Musicie uruchomić mózgownicę i wyobrazić sobie dwumetrowy patyk, który piszczy. Jeżeli sobie już to wyobraziliście to mniej więcej wiecie jakie było moje zdziwienie.
 Whatever. Poszłam do kuchni i od razu z pół przymkniętymi oczami (niczym lunatyk xd) poczłapałam do lodówki. Wyciągnęłam butelkę z wodą i od razu wypiłam połowę. Ach.......... Ta ulga. Poczułam się 4x lepiej. Otworzyłam szeroko oczy i szybko mrugałam, żeby się obudzić. Gdy to nie pomogło wylałam na siebie trochę zimnej wody. Od razu się obudziłam. Wyciągnęłam jeszcze z górnej półki aspirynę i szybko ją zażyłam popijając resztką wody. Odwróciłam się w stronę drzwi do "salonu" i nie mogłam uwierzyć. Aż przetarłam oczy ze trzy razy ,bo.... No to był nie codzienny widok.
  Na środku leżał Izzy ze spuszczonymi spodniami (no i oczywiście bez gaci ) ,a obok leżała jakaś panna totalnie naga. Tak jak stworzył ją Bóg. Obok nich leżał zużyty kondom. FUUUUUUJJJJJ! Mogli by przynajmniej po sobie sprzątnąć.
Ale jak zobaczyłam tam Izziego przypomniało mi się jak pierwszy raz się spotkaliśmy.
Byliśmy wtedy w Raibow z Adlerem. Pamiętam jakby to było wczoraj.

 Śmialiśmy się tak dopóki nie podszedł do nas jakiś koleś. Był niski, może trochę wyższy od Adlera i miał proste, czarne włosy.Oprócz tego piękne brązowe oczy. Miał na sobie koszulkę Deep Purple i zwykłe jeansy.
- Siema, Popcorn!- powiedział. Zaczęłam się śmiać. Popcorn?!?
- Hej Izzy! Katy to Izzy - gitarzysta rytmiczny w moim zespole.- przedstawił kolegę.

-Siema!-powiedziałam, po czym odwróciłam się do Adlera. - Popcorn??
- Nie śmiej się. To moje nowe przezwisko.-naburmuszył się jak mały dzieciak. Izzy siadł sobie pomiędzy mną, a Stevenem.
- No to miło cię poznać-powiedział nowo przybyły.
- Mnie również. Jestem starą znajomą Adlera, jeszcze za czasów kiedy to mieszkaliśmy w Cleveland.
- Aa...-powiedział Stradlin i zamówił Danielsa, kiedy podeszła do nas skąpo ubrana kelnerka.


To były czasy kiedy to zaczął mi się podobać. A może to było dlatego że był pierwszą osobą poznaną w LA tak lepiej. Na prawdę liczyłam, że będzie coś więcej. Przynajmniej ta przyjaźń. No ,ale to zaczęło się jak się wprowadziłam. Bodajże trzy dni później Izzy zrobił się trochę bardziej wycofany ,ciągle wychodził. Oczywiście dilować. Myślę jednak ,że on wtedy właśnie zaczął dilować. W sumie u chłopaków było krucho z kasą. No i w sumie od tego się zaczęło nasze "oddalanie".

- Ej! Chłopaki. Ja powinnam już wracać do motelu.-powiedziałam po czym wstałam. Nie, przepraszam! Próbowałam wstać. Niestety nie za bardzo mi to wyszło i   opadłam z powrotem na siedzenie. Wybuchnęłam ponownie śmiechem. To samo Izzy i Adler.
- Chyba nie dasz rady-powiedział Izzy i jak dżentelmen podszedł i pomógł mi wstać. Udało mi się popatrzeć  w jego oczy. Były takie piękne. Takie brązowe, w które mimo wszystko można było się zgubić. On chyba zauważył, że się mu przyglądam i uśmiechną się. Czy ja już wspominałam, że ma piękny uśmiech?


Popatrzyłam na chłopaka i znowu zauważyłam to co wtedy. Te jego włosy tak słodko opadały mu na twarz. Jednak chyba wolałabym ,żeby miał na sobie jakieś gacie. Szczerze to nie było to jakieś bardzo zachwycające jeżeli chcecie wiedzieć. Niektórzy mają większe. Taki przeciętniak. ;P

- Kurwa Steven! Chuju pieprzony!-powiedziałam i wybuchnęłam śmiechem. Stradlin dziwnie na mnie popatrzył, ale po chwili też się śmiał.
- No to pa, mały-powiedział chłopak i wziął mojego przyjaciela na plecy.
- Bardzo ci dziękuję Izzy- powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Ten się uśmiechnął zaskoczony i mi pomachał na do widzenia.


Wróciłam do pokoju. Kiedy tam weszłam Slash waśnie się przeciągał. Miał tak śmieszne włosy. O ile normalnie miał w miarę przygładzone włosy ,to teraz jego loki odstawały na wszystkie strony.
- Cześć!-powiedziałam trochę zbyt energicznie, bo od razu złapałam się za głowę.
- Heeeeeeeeeej- powiedział gitarzysta się przeciągając.- Kacyk?-zapytał uśmiechając się do mnie.
- Weź nie wkurwiaj.-powiedziałam odwzajemniając się tym samym.
Podeszłam do swojej torby wyciągając jakieś ciuchy. Musiałam dzisiaj iść do mamy.
- Katy- zaczął Saul.
- Tak?- zapytałam odwracając się do niego.
- Weź nie kuś.- powiedział uśmiechając się jak zboczuch. Uświadomiłam sobie ,że wyjmując rzeczy z torby się wypinałam. Zarumieniłam się i szybko rzuciłam w niego trampkiem który leżał obok mnie.
Slash uchylił się i biedny Duff oberwał butem. Hudson wystawił mi język i uciekł do łazienki. 
 Debil.- pomyślałam. Wyciągnęłam wszystkie rzeczy ,które są mi potrzebne i ruszyłam do łazienki. Zaczęlam walić w drzwi.
- Slash! Wypierdalaj stamtąd!- krzyknęłam waląc w drzwi.
- Poczekaj! Sram.-powiedział zza drzwi . Ja tylko przewróciłam oczami.
- Nie drzyj się!-usłyszałam Axla. Na szczęście Saul już wyszedł. Wiem, że to dziwne, ale poczułam motylki w brzuchu, kiedy wychodząc z łazienki Slash otarł się swoją ręką "przypadkowo" mojej. Zarumieniłam się ponownie i szybko weszłam do łazienki. Od razu popatrzyłam do "lustra", które tak na prawdę ,było dużym kawałkiem szkła ,które leżało na małej półeczce. Zobaczyłam w niej swoją twarz. Miałam zaróżowione policzki. Katy ogarnij się!-upomniałam się- Slash to Slash. No i facet. No i jaki przystojny.... Laska weź się w końcu w garść.
Zrobiłam to co miałam i jeszcze raz popatrzyłam na siebie do lustra. Miałam na sobie koszulkę Black Sabbath i te jebane rumieńce. Nie chciały zejść. Może to dlatego, że cały czas myślałam o Slashu.... To się przeradza w coś a la obsesję.
 Pośpiesznie wyszłam z łazienki i walnęłam się na fotel. Axl właśnie w stał i zmierzał do kuchni . Kiedy tylko przekroczył próg kuchni wybuchnął tak głośnym śmiechem, że wszyscy się pobudzili i pobiegli do chłopaka po czym zaczęli się tak głośno śmiać. Po chwili już byłam przy nich i widziałam Izziego tak pośpiesznie zakładającego spodnie i tą dziwkę ,która zaczęła piszczeć i krzyczeć Izziemu ,żeby oddał jej jego koszulkę. On też tak zrobił po czym ją wyrzucił za drzwi.
- Kurwa!-powiedział i poszedł do swojej "tajnej walizeczki" w której trzymał towar. Chłopaki nie dawali mu spokoju i ciągle się z niego śmiali i docinali mu .
- No i co Izzy? Ptaszek wyleciał z klatki?- powiedział Duff.
- Spierdalaj patyku!- krzyknął zdenerwowany. Wszyscy wybuchnęli jeszcze większym śmiechem.
- Dobra chłopaki- powiedziałam ubierając buty- Ja lecę.
-Gdzie idziesz?- zapytał Slash zwijając się ze śmiechu.
- Do mamy .-powiedziałam wychodząc. Od razu uderzył we mnie podmuch letniego wiatru. Ah to było przyjemne. Na zewnątrz było jakieś 20 stopni. Najprzyjemniejszy dzień w tym tygodniu.
Przeszłam z dziesięć metrów, kiedy poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii.Od razu odwróciłam się w stronę tej osoby.
- Nie poczekałaś na mnie- powiedział Saul uśmiechając się do mnie. Serce mi zaczęło szybciej bić.
- Nie mówiłeś, że też idziesz -powiedziałam odwracając się plecami do Saula.
- Nie dałaś mi szansy.- powiedział. Kiedy poczułam jego oddech na swojej szyi, przeszedł mnie ciepły dreszcz.- Zimno ci?- zapytał. Pokiwałam głową przecząco, a Hudson w tym czasie zrównał ze mną krok i szliśmy w ciszy. Ale nie takiej krępującej. Wręcz przeciwnie. Z nim to można było milczeć godzinami.
  A ja znowu o nim! Ja pierdole! Masakra! Myślę, że to może być coś jak ... może... chyba się zakochałam. Nie mogę sobie tego wyobrazić. JA? ZAKOCHAĆ? I to w SLASHU? Nie serio coś zaczyna mi odpierdalać. Nigdy czegoś takiego nie czułam. Wystarczy ,że go widzę a dzień mi już się poprawia. Mam lepszy humor. Nawet kiedy mama trafiła do szpitala. On tak jakoś ... No bardzo mi pomógł tym, że był przy mnie.
- O czym myślisz?- zapytał kudłaty. Popatrzyłam na niego. Uśmiechnęłam się.
- A tak w sumie to o moim życiu. A ty?
- No wiesz... w sumie to podobnie.
- Saul, no powiedz?- powiedziałam łąpiąc go za rękaw i robiąc wielkie oczy.
- O już jesteśmy-powiedział zmieniając temat.
- Jeszcze do tego wrócimy.-pogroziłam mu palcem i z uśmiechem na ustach weszliśmy do szpitala.

U mamy byliśmy jakieś piętnaście minut. Nie pozwolili mi zostać dłużej. No trudno, ale mama wychodzi jutro ze szpitala.
Szybko wróciliśmy do domu.  Wszyscy już wstali i teraz oglądali jakiś odmóżdżający serial w telewizji.
- Cześć wam-powiedziałam ściągając buty.
- Siema!-krzyknęli wszyscy nawet nie odwracając się w naszą stronę. Saul tylko się zaśmiał i poszedł do kuchni. Ja podreptałam za nim.
- Sauuuuul- powiedziałam to jak mała dziewczynka w przedszkolu pytająca się "dlaaaczego?"(mam nadzieję, że wiecie o co chodzi ;p- przyp.aut.)- Miałeś mi coś powiedzieć.
- Katy, aleś ty uparta.-powiedział uśmiechając się do mnie.- Nie dasz za wygraną?
- Nie -powiedziałam szczerząc się.
- Nic istotnego. Tak sobie myślałem o tym co robię i jaki jestem głupi.
- Ale dlaczego...-zapytałam ,ale w tej chwili wszedł Steven do kuchni.
- O hej już wróciliście?-zapytał zaskoczony.
- Debilu nie słyszałeś jak się z wami witałam?- zapytałam.
- No coś tam było..-powiedział drapiąc sie po głowie. Ja przewróciłam oczami po czym sobie coś przypomniałam.- A Steve, wiesz mama jutro wraca.
- Oooo. No to w takim razie IMPREZA!- wydarł się na całe gardło i podniósł ręce do góry.
- Jaka impreza?-zapytała reszta z pokoju.
- Dzisiaj u nas-krzyknął popcorn. - A i trzeba zaprosić Skidów.
Chłopaki jak tylko usłyszeli o tej całej imprezie od razu się ożywili. Axl poszedł do telefonu i zaczął obdzwaniać ludzi, Izzy wyszedł z walizką, a Duff zaczął szukać po kieszeniach pieniędzy.
- Steve!-krzyknął ostatni.- Idziesz ze mną do sklepu?-
- Dobra-powiedział uradowany dywan.
- Ja też pojadę-powiedział Axl- tak na marginesie Bach mówił ,że wpadną i wezmą ze sobą ludzi.
- A to spoko-powiedział Duff- Slash i Katy ogarnijcie ten syf. -rozkazał .
- Tak jest-zasalutowałam mu i uśmiechnęłam się. Chłopaki pożegnali się i wyszli. Od razu odwróciłam się w ,jak mi się wydawało, stronę Slasha. No ,ale tam go nie było. Postanowiłam wyjść z pokoju.
Tam zobaczyłam jak Saul chowa swojego Les Paula do szafy.
- Co robisz?-zapytałam.
- Wiesz, będzie impreza i nie chcę, żeby mój skarb ucierpiał-mówiąc to głaskał swoją gitarę jak jakiegoś kota. Zaśmiałam się cicho. Zaczęłam zbierać porozwalane puszki i papierki. Przetarłam ukurzony stolik.
- Saul chodź tu-powiedziałam.
- Tak?- zapytał podchodząc.
- Musimy ogarnąć jakąś muze.- powiedziałam wyciągając pudełko z winylami.
- To moja ulubiona część przygotowań.-uśmiechnął się do mnie i wziął pudełko.- Co my tu mamy....
Po jakiś pięciu minutach mieliśmy przygotowane wszystko. Wybraliśmy między innymi Metallikę, Led Zeppelin i Black Sabbath.  Po chwili sobie coś przypomniałam.
- Saul, przepraszam za moje natręctwo, ale dlaczego uważasz ,że jesteś głupi?- zapytałam.
- Ah.. No ,bo wiesz nie potrafię powiedzieć komuś czegoś bardzo ważnego, bo się boję.-powiedział spuszczając wzrok.
- Myślę ,że szczerość jest najważniejsza. Tak samo radziłeś Axlowi, żeby mi powiedział o Ericku. Sam powinieneś się słuchać-powiedziałam uśmiechając się pokrzepiająco.
- To nie takie proste.-powiedział odwracając się i biorąc worek ze śmieciami do kuchni.
- Dlaczego? - zapytałam.
- Bo to chodzi o to, że nie potrafię wyznać kobiecie co do niej czuje.- wyszedł do kuchni, a ja stałam jak wmurowana. Poczułam jak mi się świat zawala. OMG! Slash się zakochał. Poczułam pustkę. Ciekawe czy jest przynajmniej ładna. Pewnie tak. Na pewno ładniejsza ode mnie. Nie zasługuje na kogoś takiego jak ja.
Pewnie to blondynka z dużym biustem. Katy ogar!- upomniałam się- Zakochał się i trzeba to uszanować.
Zbierało mi się na płacz. Ale wzięłam kilka głębokich oddechów ,w miarę pomogło. Jednak udałam się do łazienki. Z powodu nadmiaru emocji trzasnęłam drzwiami. Usiadłam na kiblu i łzy same mi poleciały.
No, ale czego ja się kurwa spodziewałam. W końcu to Slash. Najprzystojniejszy gitarzysta w LA. Jeszcze raz zapytam: Czego się spodziewałam?!? Głupia, głupia ,głupia!
Usłyszałam pukanie.
- Katy?-zapytał cicho Saul. Próbowałam sie opanować, ale teraz łzy leciały mi ciurkiem.
- Tak?-powiedziałam lekko drżącym głosem.
- Mogę wejść?-zapytał. Ja nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, bo ON już był w środku. Od razu podszedł do mnie i kucnął przede mną. - Katy! O boże co się stało?-zapytał zaaferowany.
- No ,bo...- i wybuchnęłam jeszcze większym płaczem. Slash objął mnie i przyciągnął do siebie. Ja kurczowo złapałam się jego koszulki i kiedy poczułam jego zapach mój płacz się zwiększył.
- Mała-powiedział głaskając mnie po plecach.- Cii- uspokajał mnie. Jaki on opiekuńczy. Będzie mi tego brakować. Po jakiś 10 minutach uspokoiłam się.
- Przepraszam.- powiedziałam odczepiając się od niego.- I dziękuję.
Nawet nie zdążył zareagować ,bo ja już wybiegłam z domu. Usłyszałam tylko jak mnie woła. Szłam w stronę parku. Może nie szłam- biegłam. Już po chwili już byłam na miejscu.
Usiadłam na ławce mniej więcej w środku parku. Znowu wybuchnęłam płaczem. Jezu ,ale ze mnie histeryczka! I to tylko dlatego, że Slash kocha inną. Ale ze mnie totalna idiotka.... Przez jakiegoś faceta zachowuje się jak jakaś głupia cizia. Co on mi kurwa zrobił?
 Po chwili poczułam TEN zapach. I nagle się uspokoiłam.

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 14

Hejo!
Będzie dzisiaj krótki ,bo mało czasu mam. Baaardzo za to przepraszam ;/ W tym tygodniu wątpię ,żebym dodała coś więcej (chyba, że w wwekend), bo będę w pracy ;P no i w piątek koncert Metalliki !!!!!!!< 3
Zapraszam do czytania i komentowania ;) Mam nadzieję, że się nie rozczarujecie ;)

Wiki;)
P.S.Zaktualizowana wersja opowiadania 07.07.14 14:22 ;) Nie mogłam was zostawić z krótkim rozdziałem, a że okazało się, że mam czas to macie ;)
________________________________
Biegłam.  Miałam już dość!  Ile można biec?  Ale wiedziałam że to konieczne bo mnie złapie.  Najgorsze jest to że był coraz bliżej. Ja jednak uparcie biegłam przed siebie ,nie zwracając uwagi na tych ludzi ,którzy mi kurewsko  przeszkadzali. W końcu wpadłam w jakąś ciemną uliczkę. Wyglądało to na zaplecze jakiejś knajpy. No wiecie kontenery pełne śmieci i jakieś gryzonie dreptające niedaleko miejsca w którym się znajdujesz. Ją jednak nie miałam czasu na dłuższe rozeznanie się w okolicy, bo musiałam biec. Spojrzałem za siebie i zobaczyłam Go. Między nami pojawiały się coraz mniejsze odległości, aż w końcu miał mnie na wyciągnięcie ręki. Już prawie mnie chwycił, kiedy to wszystko znikło.
Zaczęłam rozglądać się przerażona zaistniałą sytuacją. Bałam się, że zaraz może mnie znowu znaleźć. Kiedy ponownie odwróciłem się zobaczyłam jakąś postać. Czułam że to nie On, ale miałam w sobie jeszcze tyle adrenaliny...
Im szybciej biegłam tym postać była bliżej czułam się jakbym biegła w miejscu. Kiedyś odwróciłem twarz po raz piąty już wiedziałam kto zmierza w moja stronę.  Wszędzie rozpoznałabym tą czuprynę. To był....
-Izzy!- krzyknęłam podnosząc się do pionu. Serce waliło mi jak oszalałe. Mój oddech bardzo przyspieszył .
- Katy to był tylko zły sen-  uspokoił mnie Adler. - Ten sam co ostatnio? 
-  Tak-  odpowiedziałam zmęczeniem w głosie.
       Minęły jakieś trzy dni od kiedy Axla wyznał mi prawdę. Powiedziałam o wszystkim mamie następnego dnia i zapytałam co robić. Odpowiedziała, że powinnam mu wybaczyć ,bo mimo wszystko nie był świadomy tego co robił ,ale żebym nie robiła tego od razu. Mama nie była jakoś specjalnie zdziwiona ,że to Axl .  Myślę że się domyślała kto mu powiedział. Przyznała się ,że to on jej to zrobił. Powiedziała mi ,że chciał żeby do niego wróciła ,ale kiedy się nie zgodziła pobił ją (jak to miał w zwyczaju) . I tak jestem dumna z mamy, że mu się postawiła.
  No i mniej więcej od tego czasu śnił mi się ten sen. Nie wiem co oznaczał ,ale zawsze na końcu widziałam Izziego. Ale dlaczego? To jest dla mnie dosyć dziwne.
 Przypomniałam sobie pierwszy dzień w LA.... Kiedy spotkałam Stevena i Izziego. To było przezabawne.
Popatrzyłam na zegarek w kuchni. 10. 10?!? Kurwa! Zaraz się spóźnię do pracy!
Dawno mnie w niej nie było, ale ma wyrozumiałego szefa i powiedział ,że to w ramach urlopu. Byłam mu wdzięczna za wszystko.
Szybko zarzuciłam na siebie koszulkę Led Zeppelin ,krótkie skórzane spodenki i glany. Wybiegłam tak szybko, że chłopaki nawet nie zauważyli ,jak wychodzę tylko prawdopodobnie usłyszeli głośny trzask drzwi.
 Po pięciu minutach byłam już w sklepie.
- Przepraszam...- wysapałam otwierając drzwi. Jednak to co zobaczyłam ,było dziwne. Mój szef całował się z tym kolesiem z Geffen co był tutaj ostatnio. Smith? a nie Duck! Właśnie. Ale to było na prawdę dziwne.- za spóźnienie.- dokończyłam, a mężczyźni odskoczyli od siebie jak oparzeni.
- Eee....- zaczął mój szef- To nie tak jak myślisz?- zaczął z wachaniem i pytaniem w głosie.
- Nie no dobra- zaczął Duck- To tak jak myślisz.
- Spokojnie -uśmiechnęłam się do nich- Nikomu nie powiem. A teraz szefie co mam zrobić?-zapytałam z uśmiechem szefa, gotowa do roboty.

 Około siódmej byłam już w domu. Chłopaki krzątali się niczym mrówki w mrowisku.
- Chłopaki?-zapytała zdziwiona. Pierwszy doskoczył do mnie Steven . Było widać, że coś przed chwilą brał.
-Wiesz co! Wiesz co? -skakał przy mnie- Pierdolona ruda małpa załatwiła nam koncerty co tydzień we wtorek w Roxy!!!!!- wykrzyknął nazwę klubu i podniósł do góry ręce. Zaczął tańczyć jak popierdlony..
- Steve...-zaczęłam- TO CUDOWNIE!- krzyknęłam i przyłączyłam się do mojego przyjaciela.
Reszta popatrzyła na nas dziwnie po czym wybuchnęli śmiechem.
- Ej laski ruszać się!-krzyknęłam do chłopaków- macie koncert do zagrania.
Słyszałam oburzone głosy,że niby dlaczego laski i w ogóle, ale po chwili marudzenia wrócili do roboty. Każdy wziął swoje instrumenty, przebrali się w "sceniczne" stroje i mogliśmy już ruszać.
Już po chwili staliśmy pod klubem. Tym razem Rose nie mówił co chwilę o tym jaki jest podniecony. Nawet nie przypominał setlisty . No dobra tylko trzy razy....

-Welcome to the jungle ,baby!!!!!!!!!!!!!!!-wykrzyczał rudy wchodząc na scenę. No i zespół zaczął grać .Zajebiście im szło! Jak za każdym razem.

 Welcome to the jungle we take it day by day
If you want it you're gonna bleed but it's the price you pay
And you're a very sexy girl whose very hard to please
You can taste the bright lights but you won't get them for free

 In the jungle welcome to the jungle
Feel my, my, my, my serpentine
Ohh, I wanna hear you scream

Welcome to the jungle it gets worse here everyday
Ya learn to live like an animal in the jungle where we play
If you got a hunger for what you see, you'll take it eventually
You can have anything you want but you better not take it from me

And when you're high you never, ever wanna come down
So down, so down, so down... yeahh !


You know where you are?
You're in the jungle baby,
You're gonna die!


Jedna z moich ulubionych piosenek chłopaków. Jak na razie.
- Dzięki! Byliście świetni! To co widzimy się za tydzień!-krzyknął Axl po czym tłum ludzi zaczął krzyczeć i gwizdać.
   Siedziałam sobie przy barku i piłam whiskey kiedy chłopaki skończyli grać. Od razu przyszli do mnie i zaczęliśmy świętować ich sukces. Każdy na swój sposób. Steven z Izzim poszli do łazienki w wiadomym celu, Duff zamówił dwie whiskey dla siebie i jedną dla mnie, Axl poszedł na dziwki, a Saul odpalił papierosa i pił whiskey.
- Czy będzie ci przeszkadzać....-zapytał i popatrzył błagalnie na łazienkę.
- Idź wyszalej się -powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Wiem jestem trochę hipokrytką. W końcu też brałam, ale staram się ograniczać. Nie byłam bardzo uzależniona. A kiedy mama mnie "znalazła" to stwierdziłam ,że nie będę jej matrwiuć. Czasem sobie niuchnę w pracy, ale tylko kiedy szef mi pozwoli . Slash się bardzo ucieszył i nawet podskoczył .Potem dał mi buziaka w policzek i poszedł. Zarumieniłam się . Duff na mnie dziwnie popatrzył ,a ja tylko machnęłam ręką.
- To co tam u tej twojej?-zapytałam odwracając uwagę od siebie.
- No wiesz...- zaczął po czym do mnie się przybliżył. - Ona jest niesamowita! Spotkaliśmy się dwa dni temu. I okazało się ,że jesteśmy dla siebie stworzeni. Może ona nie słucha za bardzo takiej muzyki jak ja ,ale tak samo ją kocha. A i pracuje jako stażystka w jakiejś wytwórni! Rozumiesz! Wytwórni.- powiedział robiąc wielkie oczy i kładąc swoje dłonie na moich ramionach.
- Haha! Duffie. Ktoś tutaj się zakochał-powiedziałam uśmiechając się do niego jak najpiękniej (jak to brzmi ;p)- Cieszę się i to bardzo. Zasługujesz na kogoś kto to doceni.
- Nie wiem czy ona myśli tak samo- zasmucił się- Ale musisz ją koniecznie poznać.
Basista jakby tak odżył i dopił swoje whiskey.
- Jasne. Przyprowadź ją do nas.... A nie lepiej nie!-krzyknęłam uświadamiając sobie jaka to była by katastrofa.- Nawet tego kurwa nie próbuj! Zaproś ją za tydzień do Roxy , na koncert.
- To genialny pomysł!-krzyknął Duff przytulając mnie od siebie.- Dzięki! Wiem że się powtórzę ,ale jesteś zajebista!!- powiedział basista zamawiając kolejną butelkę tym razem wódki.

środa, 2 lipca 2014

Rozdział 13

Hejo!
Hahaha! Macie rozdział. Taka wena mnie wzięła. Cudownie nie? No i dłuższy mi wyszedł niż ostatnio. I uważam, ze nie jest zjebany ^^
Dziękuję dwóm wspaniałym blogerką, którym dedykuję ten rozdział. Arletta H i Beautiful Disaster.
Zapraszam do czytania!
Wiki
___________________

Obudziły mnie gorączkowe szepty. Lekko uchyliłam oczy i właśnie w tym momencie uświadomiłam sobie gdzie jestem. Szybko podniosłam się do pionu . Slash i Steven popatrzyli na mnie ze zdziwieniem.
- Ej mała co jest? - zapytał ten drugi.
- Nic,nic właśnie się obudziłam.-po chwili przypomniałam sobie, dlaczego tutaj jestem- Co z mamą? Był już lekarz? Jak operacja?  Mogę tam wejść?  Jak długo spałam? - zapytałam  zdenerwowana.  No ile spalam? Kurwa! Jak coś się jej stało? A ja to kurwa przespałam? !?
- Spokojnie Katy!  - uspokoił mnie Saul.
- Twoja mama ma tylko szwy na skroni i złamaną rękę. Spałaś dwie godziny, a lekarz właśnie sobie poszedł. Mówił ,że za chwilę wyśle pielęgniarkę która pozwoli ci się zobaczyć z mamą. Tylko jest osłabiona, więc nie przytłaczaj jej.
- Ja?!? Przytłaczam? - zapytałam zdziwiona.
- No, kochanie-  zaczął Steven-  Po prostu nie zamęczaj jej pytaniami-  powiedział przyciągając mnie do siebie i uśmiechając się od ucha do ucha.
- Ok-  powiedziałam lekko  urażona.  Popcorn przytulił mnie mocniej.
- Pani  McDelly?-zapytała pielęgniarka. Podniosłam nieśmiało rękę do góry.
- Tak, to ja.
- Proszę za mną. Pani mama się przebudziła i chcę się z panią widzieć. Tylko uprzedzam ,że jest bardzo osłabiona. Proszę być nie więcej niż 10 minut ,bo pani mama musi odpoczywać.-uśmiechnęła się do mnie ciepło.
  10 minut?!? No, dobra . Ważne,żeby mama się dobrze czuła. Kobieta zaprowadziła mnie do sali numer 124. Weszłam lekko uchylając drzwi.
- Mamo?-powiedziałam cicho. Znajdowałam się w białym pomieszczeniu z około dziewięcioma łóżkami. Wszystkie były puste z wyjątkiem jednego zajmowanego przez starszą kobietę. Jej skóra przybrała lekko szarawy kolor, a zwykle piękne brązowe włosy straciły swój blask, opadając na białą pościel.
- Katy?-zapytała słabym głosem.
- Mamo!-pobiegłam do kobiety z płaczem. Mocno wtuliłam się w nią, ale słysząc cichy syk z ust mamy odsunęłam się od niej.- przepraszam. Mamo jak się czujesz?
- Jak widać na załączonym obrazku mam złamaną rękę i czuję się jak wyciągnięta psu z gardła- uśmiechnęła się ciepło do mnie.- Ale nie ma się co o mnie martwić.- jak zwykle mama nie dbała o siebie. Nawet w najgorszym przypadku myślała o innych.
- Mamo, przecież wyglądasz fatalnie i na pewno tak się czujesz . Nie możesz tego lekceważyć.-powiedziałam karcąco.
- Dzięki córeczko ,nie spodziewałam się takich komplementów-powiedziała mama ze śmiechem.
- No, wiesz o co mi chodziło-powiedziałam i zaczęłyśmy się głośno śmiać. Po chwili jednak spowarzniałam ,bo chciałam zadać jej pytanie, które chciałam zadać już od samego początku. Jednak nie wiem czy mogę jej je zadać. Jednak wolę zaryzykować.
-Opowiesz mi co się stało?-zapytałam niepewnie.
- Wiesz...-zaczęła jednak przerwał nam dźwięk otwieranych drzwi. Do sali weszła pielęgniarka. Poprosiła ,żebym wyszła. Pocałowałam mamę w czoło i powiedziałam ,że będę jutro. Ona mi odpowiedziała, że mnie kocha i ,żebym poszła do domu i się wyspała. Jak wspominałam wcześniej mama zawsze się troszczy o innych. Pomachałam jej jeszcze na odchodne i wyszłam.
 Przed drzwiami czekali Slash i Popcorn. Ruszyliśmy w stronę Hellhouse. Oczywiście po drodze pytali o to jak mama się czuje. Opowiedziałam im ,że jest w świetnym humorze ,więc myślę, że szybko wyjdzie.
 Około 20 minut później byliśmy pod domem. Kiedy weszliśmy zastaliśmy Duffa na kanapie z ... czy to Marlboro?!? No kurwa i się nie podzieli? Chuj jeden!
  Za kanapą tradycyjnie leżał Izzy. Wyglądało to zabawnie ,bo  widać było tylko jego czarną czuprynkę.
Axla nigdzie nie było. To chyba nawet dobrze, nie chciałabym go spotkać.
Siadłam obok Duffa.
- Duffie...-zaczęłam robiąc do niego słodkie oczka.- może będziesz tak dobry...
- Jasne bierz-powiedział wyciągnął w moją stronę paczkę papierosów. Zaskoczona ,ze tak łatwo mi poszło wzięłam jednego i podziękowałam.
- Nie ma za co . W sumie to nawet nie moje -powiedział uśmiechając się pod nosem. Poczęstował jeszcze Hudsona i Adlera po czym objął mnie jedną ręką.- Katy, kochana, ty nawet nie wiesz jaka jesteś zajebista.
- Co?!?- zapytałam krztusząc się dymem ze śmiechu.
- No tak dobrze mi poradziłaś z Beatrice...
- Z kurwa kim?
- No z tą dziewczyną o której ci dzisiaj rano opowiadałem.
- Aa... Przepraszam ,ale nie wiedziałam ,że tak ma na imię.
- Wybaczam.- puścił mi oczko- Nie mówiłem, więc miałaś prawo. Umówiłem się z nią na jutro w Roxy.
- To gratuluję żyrafo- uśmiechnęłam się do niego- a teraz jeśli pozwolisz -ściągnęłam jego rękę ze swoich barków- pójdę do łazienki.-
Chłopak kiwnął głową i zaciągnął się papierosem. Ja swojego już wypaliłam i wrzuciłam do popielniczki.
Szybko załatwiłam swoje sprawy i wychodząc popatrzyłam na siebie w lustrze. Wyglądałaby jak zwykle gdyby nie te wory pod oczami, lekko rozmazany make up no i włosy w lekkim nieładzie. Włosy szybko poprawiłam i wyszłam zderzając się z kimś drzwiami.
-Kurwa!-usłyszałam jak Axl wyje.
- Przepraszam cię bardzo -powiedziałam szybko wychodząc z łazienki i oceniając czy coś się stało mojej ofierze.
- Nic się nie stało spoko-powiedział . Zdziwiło mnie to ,że tak spokojnie to powiedział .Podejrzane.
- Axl?- zagaiłam.
- Tak?- powiedział odwracając się  w moją stronę.
- Słyszałam, że... że ty coś wiesz- zaczęłam. Szczerze powiedziawszy nawet nie wiedziałam o co go zapytać. Wiedziałam tyle, że miał mi coś powiedzieć. Nawet nie wiem w jakiej sprawie.
Chłopak zaczął drapać się po szyi.
- Wiesz... może wyjdźmy na zewnątrz-powiedział pokazując mi drzwi. Kiwnęłam potakująco głową i wyszliśmy. Usiedliśmy na schodku przed drzwiami.
- To będzie dla mnie trudne.- zaczął wokalista.
- Spokojnie. Znamy się już jakiś miesiąc , mimo że nie dogadujemy się myślę, że mogłeś zauważyć, że jestem wyrozumiała i powinnam zrozumieć.
- No nie wiem. To samo mówił Slash a potem na mnie się wydarł.
- Spokojnie postaram się zachować zimną krew.- powiedziałam uśmiechając się do niego pokrzepiająco.
- Ok-powiedział i zaczął opowiadać swoją historię.

~~~~~~~~~~ OPOWIEŚĆ AXL'A~~~~~~~~~~~

Zaczęło się to dzień temu. Szedłem sobie jak co dzień z Izzym do Roxy. Zamówiliśmy Jacka i rozmawialiśmy o jakiś pierdołach. Po chwili ten zasrany kelner (serio był pojebany) podał nam whiskey. Ale dopiero po pół godzinie! Whatever.
- Axl znasz tego kolesia- zapytał Izzy pokazując na dosyć wysokiego kolesia, który właśnie wchodził do baru.
-Nie ,kurwa. Niby skąd?- zapytałem zdziwiony. Przecież nie znam wszystkich ludzi z okolicy.
- Nigdy go tutaj nie widziałem. A jak wiesz znam wszystkich z okolic Sunset.
- Kurwa idzie tu!- szepnąłem do Izziego.
Zamówiliśmy jeszcze po jednym Danielsie i usiedliśmy przy stoliku koło dziwek, ale blisko barku.
Koleś zamówił jakiś drink. Jebany skurwiel. Jakaś kurwa ciota ,a nie facet.
Powiedziałem o tym Izziemu a on odparł ,że nie jest tego taki pewny i ,że wygląda jak koleś z przeszłością. 
Stwierdziliśmy po chwili ,że nie ma co. Nie przyszliśmy tutaj po to ,żeby obczajać jakiegoś jebanego kolesia. Więc wróciliśmy do oglądania naszych soczystych dziwek. Serio było tam kilka na prawdę smietnych panienek. Jedna z nich puściła mi oczko i pokazała na sracza. Nie mogłem się jej oprzeć. To była jedna z tych co ruchałbyś cały czas. W końcu jestem AXL SAM SEX ROSE!
Poszedłem tam czekając na ruchanko, ale nic z tego kolego. W środku czekał na mnie już ktoś inny. Ten koleś z baru.
- No hej!- powiedział .Pierwsza myśl "A nie mówiłem kurwa, że pedał!" .Później jednak dotarło do mnie ,że jestem w toalecie z facetem i ,że ciężko mi będzie uciec między innymi dlatego,że ten facet był... No wzrostu Duffa.
- Spokojnie nie bój się.- zaczął dryblas- Jestem Erick. A ty?
- Axl. Axl Rose. Ale czego kurwa ode mnie chcesz?
- Myślę, że możesz mi pomóc
Popatrzyłem na tego skurwysyna z zapytaniem wyjebanym na twarzy. Jak bym był kurwa jełopem.
- Słyszałem ,że znasz Josephine i jej córkę.
Popatrzyłem na niego kurewsko wytrzeszczonymi oczami. W pierwszej chwili pomyślałem" Kurwa kto to Josephine?I jeszcze ma córkę?Ja się z takimi nie spotykam." A potem do mnie dotarło. Wytrzeszczki zaraz miały mi wylecieć z orbit, ale się opanowałem.
- Wiesz znam wiele panienek ,ale za cholerę nie mogę zapamiętać ich imion. Ale Josephine... coś mi świta...
- To niech kurwa ci się  w tej twojej jebanej główce zrobi pierdolony reset i nawet wiesz co? Pomogę ci. Ona nie jest jebaną kurwą!
- Aaaaa... A po co ci wiedzieć? Po co jej szukasz?
- Wiesz, moja córka wyjechała do tego kurewsko dużego miasta, po czym nie dawała znaku życia, więc razem z jej matką przyjechaliśmy jej szukać. Tylko... jakby to powiedzieć.... Rozdzieliliśmy się i nie mogłem jej nigdzie znaleźć. Wszędzie o nie pytałem, aż w końcu ktoś mi powiedział ,że mieszkają z wami. Zespołem Guns 'N Roses. Popytałem i dowiedziałem się gdzie mogę was znaleźć. Kurewsko mi ich brakuje. Tak bardzo je kocham. Mógłbyś pomóc staremu prykowi?- powiedział z uśmiechem.
- Eee....- w mojej głowie miałem natłok myśli. Mówić czy nie? W końcu je kocha... Ale czy one tego chcą.. KURWA! Ale... No dobra.
- Ok. Mieszkamy na Sunset. Zapytaj o Hellhouse, a każdy ci powie gdzie jest.- powiedziałem to z rezygnacją w głosie , serio zrobiło mi się tak źle. Ale powiedziałem i tego nie da się odwrócić.
- Dzięki stary. Bardzo mi pomogłeś.- powiedział i uśmiechnął się .
 Wyglądał na miłego faceta jednak coś mi mówiło ,że to był błąd. No i potem wróciłem do Izziego.
Razem wróciliśmy do domu.
 No i następnego dnia była ta koperta i twoja mama trafiła do szpitala.


Usłyszawszy tą historię załamałam się. Najgorsze było kiedy mówił o tym ,że ten koleś to Erick od razu przypomniało mi się ostatnie spotkanie z tym sukinsynem. Zdenerwowałam się bardzo. To przez Axla coś stało się mamie. I to był jeszcze ERICK!?!?!?!? Chciałam go udusić, ale się opanowałam. Obiecałam ,że będę wyrozumiała.
-Dziękuję, Axl. Za to,że mi powiedziałeś o tym. Daj mi czas. Muszę to sobie przemyśleć.- mówiąc to wstałam i udałam się do środka.
- Przepraszam Katy- usłyszałam szept Axla zamykając za sobą drzwi.
Zauważyłam tylko kudłacza na fotelu ,więc szybko do niego pobiegłam i wtuliłam się w niego. Łzy zaczęły mi lecieć, bo przypomniałam sobie o tym wszystkim co Erick zrobił mnie i mojej mamie. I miał jeszcze kurwa czelność nazywać mnie swoją córką! Jebany skurwysyn.
Slash tylko mocno mnie przytulił. Myślę, że wiedział o co chodzi. Cały czas głaskał mnie po plecach i mówił "cii...".
- Dziękuję- powiedziałam kiedy już się uspokoiłam.
- Ale za co?-zapytał zdziwiony Slash.
- Za to ,że jesteś i znosisz moje humory.
-Hahaha, to na prawdę sama przyjemność. No wiesz chłopaki nigdy mi się nie płaczą w koszulę- mówiąc to zrobił smutną minę po czym się uśmiechnął. Ja zaczęłam się śmiać.
- Jesteś najlepszym przyjacielem na świecie.-powiedziałam po czym położyłam się na jego nogach. Kiedy mówiłam to jakoś tak jego uśmiech trochę zgasł. Ciekawe dlaczego? Może miał nadzieję na coś więcej... Nie Katy weź ogarnij mózgownicę! Slash na pewno nie będzie chciał kogoś takiego jak ja.
 Z tą myślą zasnęłam w nogach Saula.