sobota, 16 listopada 2013

Gotten II

Dzięki za taką dużą ilość wejść ;) No i specjalnie z okazji tego, że zaczęłam pisać dwa opowiadania na blogu zrobiłam coś a la spis treści. Myślę że to zauważyliście ;)
Miłego czytania i zapraszam do komentowania ;) I proszę jeżeli chcecie, abym was informowała o nowych rozdziałach to napiszcie pod tym postem, bo jakoś za bardzo nie mogę się połapać do kogo mam pisać ;)
Z góry dzięki <3
Wiki
___________________________________
 Podchodzę do niego i się witam. On robi dokładnie to samo, ale biorąc pod uwagę, że jest mężczyzną obczaja mnie z góry na dół. Ja widząc to uśmiecham się dyskretnie. Zapraszam go, aby siadł na fotelu i sama siadam na przeciwko. Przyglądam się jego twarzy. Pokrywa ją już dosyć dużo zmarszczek i spory zarost. Jednak on ciągle wydaje mi się tym Slashem z przed lat. Zadaję mu różne pytania on odpowiada na nie swobodnie. Coraz bardziej rozpierając się na fotelu. Kiedy kończymy wywiad i ja mu dziękuję on przytrzymuje moją rękę trochę dłużej niż powinien. Potem składa na mojej dłoni pocałunek. Ja znowu uśmiecham się. Saul prostuje się i przybliża swoja twarz do mojej. Moje serce bije tak mocno, że już czuję jak mi wychodzi z klatki piersiowej. Nasze wargi dzielą już tylko milimetry...
Drrrrrrrrrrrrrrrrryńńńń!!!!!!!!
Ze snu wyrwał mnie pieprzony budzik. Obudził mnie o 9. Od razu wstałam i odsłoniłam żaluzje w oknie. Pokój jak za dotknięciem magicznej różdżki rozjaśnił się.
- Od razu lepiej - pomyślałam, przeciągając się.  Udałam się od razu do łazienki pod prysznic. Uwielbiam kiedy letnie krople wody spływają po moim ciele. Dużo lepiej myślało mi się właśnie pod prysznicem.
 Przypomniał mi się wczorajszy dzień i mój sen. Jaka jestem szczęśliwa! Nikt sobie nawet nie zdawał z tego sprawy. Marzenia jednak się spełniają. Uśmiechnęłam się sama do siebie, kiedy o tym pomyślałam. Wywiad ze Slashem! Szczyt marzeń dziennikarskich. I nie tylko...

 Z wielką niechęcią wyszłam spod prysznica. Szybko uczesałam się pomalowałam i ubrałam. Wychodząc z łazienki prawie się poślizgnęłam. Na szczęście w ostatniej chwili udało mi się utrzymać równowagę. Ja to mam kurewskie szczęście.
 Zanim poszłam do kuchni, odłożyłam pidżamę do mojego pokoju. W kuchni czekał już James.
- Cześć kochanie.-powiedział i pocałował mnie na dzień dobry.- Przygotowałem śniadanko.-powiedział i pokazał na nakryty stół. Czekała tam jajecznica z zielona cebulką oraz sok pomarańczowy.
- Dziękuję James- powiedziałam i zasiadłam do stołu.
Pewnie przydało by się słowo wyjaśnienia kim jest James?
 James jest tak samo dziennikarzem jak ja, tyle że na dużo ważniejszym stanowisku. Jest edytorem i grafikiem tekstu w New York Times. Nie pracujemy razem. Poznaliśmy się na studiach. Ja dopiero zaczynałam drugi semestr, a on już kończył studia. Jest ode mnie starszy o 3 lata. Pewnie łatwo się domyślć, ale napomknę jest moim chłopakiem. Jesteśmy razem od 3 lat.
 Trochę głupio się czuję z tym, że mam chłopaka i śnią mi się takie sny. Ale coż poradzić...
- Hej! Rose! Mówię do ciebie- powiedział James machając przede mną ręką.
- Oj, sorry. Zamyśliłam się.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.- Co mówiłeś?
- Pytałem na którą dzisiaj masz do pracy?
- Wiesz... Dzisiaj nie idę. Szef powiedział, że dzisiaj mogę popracować w domu. Dał mi dvd Metalliki i książkę o Janis Joplin do zrecenzowania.
- To nawet dobrze-powiedział i przysunął się do mnie.- Bo masz wolny wieczór...-wymruczał mi do ucha. Ja tylko uśmiechnęłam się.
- James...
- Zapraszam na kolację. Będę o szóstej.-powiedział po czym cmoknął mnie czule w usta.- Ale narazie muszę lecieć do pracy, bo niektórzy dzisiaj muszą popracować. -mówiąc to poczochrał mi włosy i poszedł do przedpokoju.
- Na razie-krzyknęłam za nim.
- Pa i smacznego!-krzyknął po czym zatrzasnął drzwi.
Wreszcie sama. Szybko zjadłam śniadanie i dałam jeść kotu. Sprzątnęłam w kuchni i zanim zorientowałam się minęła 11.
- Czas wziąć się do roboty!- pomyślałam i poszłam do pokoju. Wyciągnęłam z torebki dvd i włączyłam do odtwarzacza w salonie.

~!~*~'~@~^~%~$~^~*~

Spojrzałam znad książki na zegar w kuchni. 15:00. Zostało mi jeszcze około 40 stron do końca. Zostawiłam książkę na stronie gdzie skończyłam i wstałam. Siedziałam 2 godziny nad książką, prawie w bez ruchu. Trzeba się przewietrzyć. Wyszłam na balkon i przeciągnęłam się. Poczułam jak szczela mi coś w plecach.
Skutek długiego siedzenia w jednej pozycji. Porozglądałam się po okolicy. Kiedyś mieszkałam przy Primo Beach w Kalifornii blisko plaży. Często James mnie zabierał  na spacer po plaży. Ale niestety musieliśmy się przeprowadzić, ponieważ z pracą było ciężko. A teraz? Mieszkam w Nowym Jorku. Masakra! Wszędzie są korki, hałas i dużo ludzi. Jednak jest też wiele plusów życia tutaj. Między innymi, że wszystko tutaj jest. A najzabawniejsze jest to, że mieszkam na Hudson Street. Przypadek? Nie sądzę.
 Popatrzyłam chwilę na grupki jakiś dzieciaków. Po czym wróciłam do środka. 15:45. O szóstej będzie tutaj James. Mam jeszcze czas. Sięgnęłam po książkę, jednak nie było mi dane jej zacząć czytać, bo zadzwonił telefon.
 Wyświetlał mi się na ekranie nieznany numer. Chwilę się zastanawiałam co zrobić aż w końcu odebrałam.
-Halo?- powiedziałam do słuchawki.
- Dzień dobry. Panna Rose Smith?-
- Przy telefonie.
- Witam. Jestem Robert Johnson.Jestem nowym sekretarzem pana Browna. Zapewne pani domyśla się po co dzwonię?- powiedział mężczyzna. Pan Brown to szef szefów. Wydawca naszej gazety. Raczej rzadko rozmawiał lub próbował się skontaktować z osobami niżej postawionych niż redaktor naczelny.
- Obawiam się , że nie.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Pan Brown chciałby się spotkać z panią w cztery oczy dzisiaj o godzinie szóstej w biurze.
- Dobrze-powiedziałam zrezygnowana.- Będę na szóstą.
- W takim razie do zobaczenia.
- Do widzenia.
Teraz trzeba poinformować Jamesa, że z naszej randki nici....
Od razu wysłałam do niego sms: "Kochanie dostałam wezwanie do szefa ;/ Niestety na 18 ;("
Już po kilku sekundach przyszła odpowiedź : "Nie martw się. Może randka jutro? ;)"
Oczywiście odpisałam mu, że jak najbardziej i że go kocham, po czym usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać ciąg dalszy historii o Janis.
Po pół godzinie skończyłam czytać, bo uświadomiłam sobie, że inaczej się spóźnię. Podeszłam do szafy i wybrałam dosyć eleganckie rozwiązanie. Czarne jeansowe spodnie i do tego błękitna koszula. Nałożyłam jeszcze swoją ulubioną marynarkę i wyszłam z mieszkania.
 Szłam wzdłuż Hudson Street, potem skręciłam w Canal Street, a potem wchodziłam w krótkie uliczki. Kiedy znalazłam się na szóstej alei żołądek podszedł mi do gardła. Zaczęłam się stresować. Dlaczego właściwie pan Brown wezwał mnie do siebie. To na prawdę zaprzątało mi głowę. Myślałam o tym cały czas. Kilka razy nawet z kimś się zderzyłam z tego powodu.
 Po półgodzinie od wyjścia znalazłam się przed budynkiem redakcji. Przełknęłam głośno ślinę i weszłam do środka. Przywitałam się z Harrym- ochroniarzem i Doris- sekretarką i poszłam do windy. Biuro pana Browna znajdowało się na ostatnim piętrze. Wcisnęłam odpowiedni guzik i czekałam. W windzie grali właśnie cicho "Dream on"- Aerosmith. Zaczęłam sobie nucić dobrze znana mi melodię. Po chwili usłyszałam ciche kliknięcie i drzwi windy się otworzyły. Piętro numer 8. Ostatnie w tym budynku. Wzięłam głęboki wdech na uspokojenie i przekroczyłam próg windy.
- Dzień dobry! - powiedział sekretarz. Domyślam się, że to Johnson.- panna Smith?
- Tak. Miło mi -powiedziałam i podałam mu rękę.
- Johnson. Pan Brown już czeka.-powiedział po czym wskazał mi drzwi. Wzięłam kolejny głęboki wdech i zapukałam do drzwi. Zza nich słychać było ciche "proszę". Weszłam do środka. Od razu zobaczyłam mojego szefa siedzącego za biurkiem. Na krześle przed nim siedział nie kto inny jak mój przełożony.
- Dzień dobry.-powiedziałam nie pewnie.
- Witam!- zaczął pan Brown.- Proszę sobie usiąść i przede wszystkim niech pani się rozluźni.- powiedział i uśmiechną się do mnie.
- Jasne-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego tym swoim "szczerym" uśmiechem. Posłusznie siadłam na krześle. - Dlaczego chciała się pan ze mną spotkać?- zapytałam prosto z mostu.
- Ach tak. Chodzi mi o to, ze mam dla ciebie propozycję. I nie tylko ja .-powiedział znacząco patrząc na mojego przełożonego.
- Właśnie. Mamy dla ciebie ważną sprawę.- powiedział.


środa, 13 listopada 2013

Rozdział 6

No to macie rozdział ;) Mam nadzieję, że mimo, że jest krótki będzie ciekawy. No i proszę o komenty i dzięki za 715 wejść!!!!!!!! Kocham was ;P
Wiki
___________________________________
Chłopaki zeszli ze sceny cali spoceni i zdyszani. Najbardziej widać było to po Axlu i Stevenie.
- Daliście czadu! Chłopaki publiczność was kocha i wgl wymiatacie. Kiedy ty, Slash zacząłeś tamtą solówkę w Havens Door to ludzie tak wpatrzeni byli w ciebie, że ciężko to opisać. A jak zaczęliście Welcome to the jungle.... i ten skrzek Axla... Ja pierdolę! To było coś! Kurwa chłopaki...
- Katy!-krzyknął rozbawiony Izzy, przerywając mi- uspokuj się. Jesteś jakaś mega podniecona.
Chłopcy zaczęli się śmiać.
- Ej, no weźcie! Nie byłam jeszcze nigdy na tak odjazdowym koncercie. Tak w sumie to byłam w całym swoim życiu tylko na dwóch koncertach. Tym i jeszcze Metalliki na jakimś festiwalu który przypadkiem prowadził stary mojego kolegi.
- Wybaczamy ci -powiedzieli jednocześnie. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać z tej sytuacji. Najgłośniej śmiałam się ja.
Chłopcy ledwo siedli na kanapach, a  już popijali Jacka. Po chwili wszedł ten koleś- właściciel klubu. Kurwa, jak mi się nie chciało go słuchać...
- Świetny koncert!- wykrzyczał od razu.Podszedł do każdego z chłopków i uścisnął każdemu z gunsów rękę- Gratuluję.
- Dzięki-odpowiedział każdy z nich.
- Mam nadzieję, że zagracie jeszcze kiedyś w moim klubie.- zaśmiałam się tylko pod nosem i wyszłam trącając go najmocniej jak dałam radę. Ten wpadł na futrynę drzwi i pogroził mi ręką. Zabawnie to wyglądało. Ja w odpowiedzi pokazałam mu fucka i odwróciłam się w stronę baru.
 Skinieniem dłoni przywołałam kelnera do siebie.
- Co podać ?-zapytał facet za kontuarem.
- Wish..-zaczęłam.
- Dwa razy whiskey- powiedział dobrze znany mi głos. Odwróciłam się w jego stronę. Niestety nie mogłam zobaczyć wyrazu jego oczu, ponieważ włosy zasłaniały mi widok.
- Izzy... Dlaczego nie jesteś z chłopakami?
- Bo jak zobaczyłem ciebie taką wkurwioną to postanowiłem, że chcesz pewnie pogadać przy dobrym trunku. Więc jestem!-powiedział i pokazał kciukami na siebie. Rozczulił mnie tym. Zaczęłam się śmiać.
Gitarzysta tylko szerzej się uśmiechnął i wziął do ręki szklankę podaną przez barmana.- Dzięki-powiedział jeszcze do chłopaka.
- Jesteś zabawny.-powiedziałam.
- Wszyscy mi to mówią-powiedział z udawaną pychą i oboje zaczęliśmy się śmiać.
Nastała chwila ciszy. Każdy pił swojego Danielsa. Gdy opróżniłam szklankę podszedł do nas mężczyzna zza lady.
- Jeszcze?-zapytał. Pokiwałam przecząco głową i poprosiłam o jakiegoś nie mocnego drinka. Nie chciałam , żeby jutro dopadł mnie potworny kacyk. Chodź w sumie to mogłam pomyśleć o tym przed butelką Jacka i Jima w garderobie zanim chłopaki zaczęli grać.
- Co tak słabo?-zapytał Izzy rozbawionym głosem.
- No wiesz ... Nie chcę mieć dużego kaca.
- Trzeba było wcześniej o tym myśleć-powiedział i zamówił kolejną wiskey .
- No weź, lepiej późno niż wcale.

Siedzieliśmy tak do trzeciej, popijając alkohol. Potem pojawiła się reszta i musieliśmy już iść. Jednak nikt nie był gotowy na to co zaraz mieliśmy zobaczyć.
 Do Hellhouse chłopaki wybrali drogę na skróty przez mały parczek.
- Ej, Slash!-zawołał Adler, który obejmował mnie jedną ręką.
- Co, popcorn?
- Wiesz... Tak sobie myślę... To znaczy...
- Do rzeczy jełopie!
- Czy masz towar?-zapytał wprost.
- Steven!-powiedziałam i uderzyłam przyjaciela w żebra.
- Ała, ej! Co jest?-zapytał
- Tak od razu po koncercie? Poczekaj wrócimy do domu i wtedy ci może pozwolę.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do Adlera.
Slash zaczął się z nas śmiać. Z resztą my także śmialiśmy się z samych siebie.
Po chwili dołączyli do nas Axl, Izzy i Duff, którzy szli wcześniej za nami.
- Ej ludzie!-rzucił zaaferowany Axl.
- Kurwa co?-zapytał Slash.
- Bo tam ktoś jest.-powiedział Axl przytulając się do Duffa, który stał najbliżej.
- Odpierdol się jebana cipo!-krzyknął Duff- Ludzi się boisz cioto?
- Nie tym tonem jebana żyrafo! Wcale się nie boję- powiedział i podniósł głowę do góry, jakby był z tego dumny. Nagle słychać był szmer.- Duff! Ratuj!-krzyknął Axl znowu przyczepiając się do nogi basisty.
Wszyscy zaczęli się z niego nabijać, bo to Izzy tylko strącił liść z  buta.
- Nie jarajcie się tak-powiedział urażony rudzielec.
- Oj, Axelku-powiedział Steven przytulając do siebie rudego.- Nie martw się my cię zawsze obronimy.
-Dzięki-powiedział wokalista wyrywając się kudłatemu z uścisku.
Zaczęło mnie zastanawiać o co tak właściwie chodziło Axlowi. Wcześniej mówił coś o jakimś kimś w parku. Od tego się zaczeło. Jestem ciekawa co takiego ta wiewióra zobaczyła, że przylepiła się do Duffa..
- Ej, a co z tym strasznym człowiekiem?-zapytałam- Gdzie leży?
-A właśnie- powiedział wokalista, wydostając się z ramion przyjaciela.- Zaprowadzę was.
Jak powiedział tak zrobił. Stał na czele "pocztu". Podeszliśmy do ławki na której, ktoś leżał. Kiedy przypatrzyłam się nie mogłam uwierzyć co zobaczyłam.

niedziela, 3 listopada 2013

Gotten I

Dzięki za wszystkie komentarze. Nie spodziewałam się, że tak dużo osób zareaguje na moją prośbę ;) Mam dla was nowe opowiadanie, bo nad tamtym jeszcze myślę. Miałam natchnienie do napisania historii bardziej współczesnej. Mam nadzieję, że spodoba wam się tak samo jak poprzednie. Zachęcam do wyrażania opinii. Następny rozdział pierwszego opowiadania powinien się pokazać jeszcze w tym tygodniu.
Życzę miłego czytania! I dzięki za ponad 500 wejść!
Wiki
____________________________________
Dzisiaj mam spotkanie z redaktorem naczelnym. Ciekawe jakie będzie kolejne zlecenie. Mam nadzieję, że to nie będzie kolejna nudna recenzja jakiejś biografii kogoś w stylu  Lady Gagi. Nie mój gust. To, że pracuję w pisemku o muzyce nie znaczy, że kocham każdy rodzaj muzyki. Serio lubię kilka wykonawców pop np.: Michael Jackson czy Tina Turner. Klasyk. Ale Nicki Minaj czy mega sławnego Justina Biberka nie znoszę. Nie potrafię strawić. No i w ogóle muzyka elektroniczna też nie jest moją ulubioną...
 Weszłam do biura, w którym pracuje. Duży biały budynek. Tak na prawdę powiedziałabym, że duży biały kloc. Jednak budynek ładniej brzmi.
  Szłam dużym holem, aż w końcu dotarłam do TYCH drzwi. Czułam się zdenerwowana. Zaczęły mi się pocić trochę ręce. Mój szef należy do tych miłych, ale zwykle mnie spotykają najgorsze zlecenia. Bo "Jestem młoda i muszę się bardziej wykazać. Powinnam pokazać, że zależy mi na tej pracy" i bla bla bla.... Mam tego już czasem po dziurki w nosie.
  Zapukałam do drzwi. Zza nich dosłyszeć było można ciche "proszę". Weszłam więc do środka.
- Dzień dobry. Pani Doris poprosiła, żebym przyszła..
- Jasne. Siądź Rose. Musimy porozmawiać o kwietniowym numerze i twoim artykule. Ale może najpierw czegoś się napijesz? Kawa? Herbata?
- Poproszę herbatę. Jaśminową i półtorej łyżeczki cukru jeśli można.
- Oczywiście już się robi.-powiedziawszy to oddalił się do małego pomieszczenia obok biura.
Stukałam nerwowo swoim obcasem o podłogę. Mój przełożony nie wraca już od pięciu minut. Czuję się trochę niezręcznie. Miał pójść tylko po herbatę. Ale ze mnie idiotka. Trzeba było o nic nie prosić.
 Jednak wyrzuty sumienia przestały mnie gnębić, kiedy przyszedł mój szef.
- Przepraszam, że tak długo, ale czajnik się zepsuł i musiałem poprosić panią Doris o pomoc.
- Jasne-powiedziałam z wymuszonym uśmiechem. Wiem, że nie wygląda na szczery i ciepły, bo godzinami ćwiczę przed lustrem na takie okazje.- Nic się nie stało. Mieliśmy porozmawiać o moim artykule...
- A, tak jasne. Przeczytałem go i jestem pełen podziwu. Nie spodziewałem się tego po mojej najmłodszej członkini.- powiedział. Trochę się zarumieniłam. Jest pełen podziwu! Tych słów się nie spodziewałam. Niestety jak zawsze musiał podkreślić to, że jestem najmłodsza w "naszym teamie".- Były tam jakieś małostkowe potknięcia, ale naprawdę postarałaś się. Jestem z ciebie dumny. Nawet szef jest zadowolony z twojej pracy. Uważa, że się bardzo rozwinęłaś w ciągu tych 5 miesięcy. Dlatego dostajesz premię. Co prawda nie jest do duża kwota, ale jak na pierwszy raz chyba wystarczy.
 Po tych słowach na prawdę byłam zszokowana. Czy to sen? Nie przesłyszałam się? Premia? Może wreszcie będę mogła zrobić sobie ten tatuaż o którym tak bardzo marzę? Ale się jaram.
- Na razie to będzie jakieś 500 dolarów, ale dostajesz kolejne zlecenie za które, jeżeli dobrze je wykonasz, dostaniesz sporo kasy. Tym razem będzie to wywiad czyli coś czego jeszcze nie robiłaś. Mam nadzieję, że ci się uda, bo to nie byle kto.- popatrzyłam na redaktora wielkimi oczami. No nieźle. Tego się nie spodziewałam. Czyżby moje marzenia powoli się spełniały jeszcze niech powie, że to...
- Na prawdę?-zapytałam zaskoczona. Nie chciałam wyjść na nieprofesjonalną dziennikarkę, dlatego musiałam coś odpowiedzieć.- Dziękuję bardzo.
- Jeszcze nie dziękuj. Dziękować będziesz mi mogła jeżeli wykonasz dobrze swoją pracę.- powiedział i wygodniej się oparł o oparcie fotela. Ja upiłam łyk herbaty. Była idealna nie za gorąca ani za zimna. Temperatura pokoju.
- A mogę wiedzieć z kim przeprowadzę ten wywiad?
- Przydało by się wiedzieć, co?- powiedział mój przełożony i zaśmiał się cicho. Ja zresztą mu zawtórowałam. Czasem potrafił być zabawny.
- No miło by było.-powiedziałam i obdarowałam go jedynym, jak dotąd szczerym uśmiechem.On odwzajemnił się tym samym.
- To gwiazda światowego formatu. Nie byle kto. Był bożyszczem nastolatek w latach 80. i 90. Wspaniała postać. Bardzo charakterystyczna i można powiedzieć zamknięta w sobie. Jest też bardzo rozchwytywany. Domyślasz się kto to może być?
W mojej głowie myśli przelatywały mi z prędkością światła. Nie wiele z tego wiedziałam. Czy był gwiazdą pop, rock, metalu, reggae czy może jazzu. No i imienia też nie znałam. To było ciężkie zadanie. Jak na razie tylko jednego osobnika mogłam przypasować do tej charakterystyki.
 Może Steven Tyler? Albo Joe Perry? No ewentualnie Mick Jagger, ale on to bardziej 70. i 80. Noż kurna może któryś Marley? Nie, raczej nie. Kurwa no nie mam pomysłów. Może Bee Gees.... Nie bo oni raczej zamknięci w sobie nie są, ani charakterystyczni. Sorry dwie znane piosenki, a resztę to tylko fani kojarzą. No i jeszcze Slash. To moje marzenie, ale chuj z marzeniami! Zwykle się nie spełniają. 
- Nie wiem- odparłam w końcu.
- Zapomniałem dodać, że to gatunek cięższy niż lżejszy.
- Dziękuję, bardzo mi pan pomógł-powiedziałam z ironią i jednocześnie śmiejąc się.
- Nie ma za co. Lubię robić z czegoś łatwego zagadki.
Przewróciłam oczami.
- Może jakaś podpowiedź?
- Nie jest wokalistą.
Czyli to nie jest Jagger ani Tyler. Żaden Marley też nie, a w sumie to i tak oni graja lekką muzykę, więc tu już są wykluczeni. Bee Gees tym bardziej. Został mi tylko pan Perry.
- Może... Joe Perry?- powiedziałam to z nutką nadziei. Uwielbiam Aerosmith. Lubię też inne zespoły i wgl, ale jakoś do Aerosmith jestem najbardziej przywiązana. W końcu Mark, był ich fanem. Mark.... Nie, nie, nie!. Nie wolno mi o nim myśleć!
Jednak pomyślałam i od razu na mojej twarzy pojawił się smutek. Jedna łza przetoczyła się po moim policzku. Szybko starłam ją swoją ręką, żeby naczelny nie zobaczył. Jednak nie udało mi się.
- Ej, Rose co się stało?-zapytał z troską w głosie. Podszedł do mnie.
- Nic takiego na prawdę.- odpowiedziałam nieszczerze.- Zaraz mi przejdzie. A pan niech mi powie w końcu czy mam rację.- powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego najbardziej jak mogłam. Nie było to jednak łatwe, przez mój smutek. Mój szef usiadł za biurkiem i położył złożone ręce na biurku.
- Niestety nie.-powiedział.-zgaduj dalej.
- Nie mam już pomysłów.- powiedziałam, upijając trochę herbaty.
- Wiem, że go znasz ponieważ często widzę cię w koszulce jego zespołu... przepraszam ex- zespołu na koszulce.
No i wtedy zaświtało.
- Guns n' Roses.-powiedziałam już dużo bardziej zadowolona.
- Brawo! Coraz bliżej!-powiedział przełożony i klasnął ze szczęścia w ręce. Nie powiem, nie wyglądało to normalnie. Zaczęłam się śmiać. Ja i jeden z członków legendarnego Guns n'Roses. Ja pierdzielę! Nie mogę uwierzyć. Ostatnio mało ich słuchałam, ale trzeba to nadrobić. Teraz mnie ciekawość zżera który z nich będzie na mnie skazany. Na pewno nie Axl, bo on ciągle gra w Gunsach. I miedzy nami mówiąc to cieszę się, że nie z nim będę go przeprowadzać. Nie wiadomo co by mi zrobił, gdybym zapytała o jakiś nie wygodny dla niego temat...
- A który z nich będzie tym "szczęśliwcem"?- zapytałam śmiejąc się.
- Za dwa tygodnie jest koncert słynnego zespołu Velvet Revolver. Gra w nim 2 "legendarnych" członków
i jeden który doszedł troszkę później. Zastanawialiśmy się dosyć długo nad tym kogo by wziąć na wywiad. Ciężko było nam zdecydować, jednak poszperaliśmy i odkryliśmy, że jeden z nich jest szczególnie oblegany, a to by było dobre dla naszego magazynu. Rozumiesz o co mi chodzi. No i wybraliśmy../
- ...Slasha.-przerwałam mężczyźnie.
- Tak właśnie Saula. No to co. Zadowolona?
- Jasne! To spełnienie marzeń. Tak własnie liczyłam, że mój pierwszy poważny wywiad będzie przeprowadzony właśnie ze Slashem.
- To wspaniale. Radzę ci dopracować pytania. Menager prosił nas bardzo o to, żeby nie naciskać na kwestie Guns n' Roses  i sprawy z Axlem.
- Jasne. Dzięki wielkie! Jesteś wspaniały. -powiedziawszy to wstałam i podałam mu rękę. Redaktor naczelny chwycił moją dłoń i ucałował.
- To było niezmiernie miłe sprawić ci taka przyjemność. Powiem ci w sekrecie, że jeśli ten wywiad ci się uda może zostaniesz przeniesiona, albo awansujesz.-powiedział po czym się uśmiechnął do mnie szeroko. Ja nie mogłam wytrzymać szybko podbiegłam do męższczyzny i przytuliłam go.
- Jezu! Dzięki, dzięki, dzięki!- po chwili jednak zorientowałam się jakie to było niestosowne i odsunęłam się od mojego szefa.-przepraszam najmocniej nie wiem co we mnie wst...
- Nie ma co się przejmować. Też pewnie bym tak zareagował, gdybym dowiedział się, że właśnie moje dziennikarskie marzenia się spełniają. No a teraz zmykaj do siebie. A i jeszcze jedno. W tym numerze musisz napisać recenzję najnowszego DvD z trasy koncertowej Metalliki. -rzucił mi pudełkiem. Na szczęście złapałam.- Miłego oglądania.
Pożegnałam się z szefem i cała w skowronkach pobiegłam do swojego biurka. Kurwa! Udało się! Właśnie spełniają się moje marzenia. Teraz to już uwierzę chyba we wszystko.
Usiadłam przy biurku i od razu zaczęłam wymyślać jakieś pytania.