sobota, 16 listopada 2013

Gotten II

Dzięki za taką dużą ilość wejść ;) No i specjalnie z okazji tego, że zaczęłam pisać dwa opowiadania na blogu zrobiłam coś a la spis treści. Myślę że to zauważyliście ;)
Miłego czytania i zapraszam do komentowania ;) I proszę jeżeli chcecie, abym was informowała o nowych rozdziałach to napiszcie pod tym postem, bo jakoś za bardzo nie mogę się połapać do kogo mam pisać ;)
Z góry dzięki <3
Wiki
___________________________________
 Podchodzę do niego i się witam. On robi dokładnie to samo, ale biorąc pod uwagę, że jest mężczyzną obczaja mnie z góry na dół. Ja widząc to uśmiecham się dyskretnie. Zapraszam go, aby siadł na fotelu i sama siadam na przeciwko. Przyglądam się jego twarzy. Pokrywa ją już dosyć dużo zmarszczek i spory zarost. Jednak on ciągle wydaje mi się tym Slashem z przed lat. Zadaję mu różne pytania on odpowiada na nie swobodnie. Coraz bardziej rozpierając się na fotelu. Kiedy kończymy wywiad i ja mu dziękuję on przytrzymuje moją rękę trochę dłużej niż powinien. Potem składa na mojej dłoni pocałunek. Ja znowu uśmiecham się. Saul prostuje się i przybliża swoja twarz do mojej. Moje serce bije tak mocno, że już czuję jak mi wychodzi z klatki piersiowej. Nasze wargi dzielą już tylko milimetry...
Drrrrrrrrrrrrrrrrryńńńń!!!!!!!!
Ze snu wyrwał mnie pieprzony budzik. Obudził mnie o 9. Od razu wstałam i odsłoniłam żaluzje w oknie. Pokój jak za dotknięciem magicznej różdżki rozjaśnił się.
- Od razu lepiej - pomyślałam, przeciągając się.  Udałam się od razu do łazienki pod prysznic. Uwielbiam kiedy letnie krople wody spływają po moim ciele. Dużo lepiej myślało mi się właśnie pod prysznicem.
 Przypomniał mi się wczorajszy dzień i mój sen. Jaka jestem szczęśliwa! Nikt sobie nawet nie zdawał z tego sprawy. Marzenia jednak się spełniają. Uśmiechnęłam się sama do siebie, kiedy o tym pomyślałam. Wywiad ze Slashem! Szczyt marzeń dziennikarskich. I nie tylko...

 Z wielką niechęcią wyszłam spod prysznica. Szybko uczesałam się pomalowałam i ubrałam. Wychodząc z łazienki prawie się poślizgnęłam. Na szczęście w ostatniej chwili udało mi się utrzymać równowagę. Ja to mam kurewskie szczęście.
 Zanim poszłam do kuchni, odłożyłam pidżamę do mojego pokoju. W kuchni czekał już James.
- Cześć kochanie.-powiedział i pocałował mnie na dzień dobry.- Przygotowałem śniadanko.-powiedział i pokazał na nakryty stół. Czekała tam jajecznica z zielona cebulką oraz sok pomarańczowy.
- Dziękuję James- powiedziałam i zasiadłam do stołu.
Pewnie przydało by się słowo wyjaśnienia kim jest James?
 James jest tak samo dziennikarzem jak ja, tyle że na dużo ważniejszym stanowisku. Jest edytorem i grafikiem tekstu w New York Times. Nie pracujemy razem. Poznaliśmy się na studiach. Ja dopiero zaczynałam drugi semestr, a on już kończył studia. Jest ode mnie starszy o 3 lata. Pewnie łatwo się domyślć, ale napomknę jest moim chłopakiem. Jesteśmy razem od 3 lat.
 Trochę głupio się czuję z tym, że mam chłopaka i śnią mi się takie sny. Ale coż poradzić...
- Hej! Rose! Mówię do ciebie- powiedział James machając przede mną ręką.
- Oj, sorry. Zamyśliłam się.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.- Co mówiłeś?
- Pytałem na którą dzisiaj masz do pracy?
- Wiesz... Dzisiaj nie idę. Szef powiedział, że dzisiaj mogę popracować w domu. Dał mi dvd Metalliki i książkę o Janis Joplin do zrecenzowania.
- To nawet dobrze-powiedział i przysunął się do mnie.- Bo masz wolny wieczór...-wymruczał mi do ucha. Ja tylko uśmiechnęłam się.
- James...
- Zapraszam na kolację. Będę o szóstej.-powiedział po czym cmoknął mnie czule w usta.- Ale narazie muszę lecieć do pracy, bo niektórzy dzisiaj muszą popracować. -mówiąc to poczochrał mi włosy i poszedł do przedpokoju.
- Na razie-krzyknęłam za nim.
- Pa i smacznego!-krzyknął po czym zatrzasnął drzwi.
Wreszcie sama. Szybko zjadłam śniadanie i dałam jeść kotu. Sprzątnęłam w kuchni i zanim zorientowałam się minęła 11.
- Czas wziąć się do roboty!- pomyślałam i poszłam do pokoju. Wyciągnęłam z torebki dvd i włączyłam do odtwarzacza w salonie.

~!~*~'~@~^~%~$~^~*~

Spojrzałam znad książki na zegar w kuchni. 15:00. Zostało mi jeszcze około 40 stron do końca. Zostawiłam książkę na stronie gdzie skończyłam i wstałam. Siedziałam 2 godziny nad książką, prawie w bez ruchu. Trzeba się przewietrzyć. Wyszłam na balkon i przeciągnęłam się. Poczułam jak szczela mi coś w plecach.
Skutek długiego siedzenia w jednej pozycji. Porozglądałam się po okolicy. Kiedyś mieszkałam przy Primo Beach w Kalifornii blisko plaży. Często James mnie zabierał  na spacer po plaży. Ale niestety musieliśmy się przeprowadzić, ponieważ z pracą było ciężko. A teraz? Mieszkam w Nowym Jorku. Masakra! Wszędzie są korki, hałas i dużo ludzi. Jednak jest też wiele plusów życia tutaj. Między innymi, że wszystko tutaj jest. A najzabawniejsze jest to, że mieszkam na Hudson Street. Przypadek? Nie sądzę.
 Popatrzyłam chwilę na grupki jakiś dzieciaków. Po czym wróciłam do środka. 15:45. O szóstej będzie tutaj James. Mam jeszcze czas. Sięgnęłam po książkę, jednak nie było mi dane jej zacząć czytać, bo zadzwonił telefon.
 Wyświetlał mi się na ekranie nieznany numer. Chwilę się zastanawiałam co zrobić aż w końcu odebrałam.
-Halo?- powiedziałam do słuchawki.
- Dzień dobry. Panna Rose Smith?-
- Przy telefonie.
- Witam. Jestem Robert Johnson.Jestem nowym sekretarzem pana Browna. Zapewne pani domyśla się po co dzwonię?- powiedział mężczyzna. Pan Brown to szef szefów. Wydawca naszej gazety. Raczej rzadko rozmawiał lub próbował się skontaktować z osobami niżej postawionych niż redaktor naczelny.
- Obawiam się , że nie.- powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Pan Brown chciałby się spotkać z panią w cztery oczy dzisiaj o godzinie szóstej w biurze.
- Dobrze-powiedziałam zrezygnowana.- Będę na szóstą.
- W takim razie do zobaczenia.
- Do widzenia.
Teraz trzeba poinformować Jamesa, że z naszej randki nici....
Od razu wysłałam do niego sms: "Kochanie dostałam wezwanie do szefa ;/ Niestety na 18 ;("
Już po kilku sekundach przyszła odpowiedź : "Nie martw się. Może randka jutro? ;)"
Oczywiście odpisałam mu, że jak najbardziej i że go kocham, po czym usiadłam na kanapie i zaczęłam czytać ciąg dalszy historii o Janis.
Po pół godzinie skończyłam czytać, bo uświadomiłam sobie, że inaczej się spóźnię. Podeszłam do szafy i wybrałam dosyć eleganckie rozwiązanie. Czarne jeansowe spodnie i do tego błękitna koszula. Nałożyłam jeszcze swoją ulubioną marynarkę i wyszłam z mieszkania.
 Szłam wzdłuż Hudson Street, potem skręciłam w Canal Street, a potem wchodziłam w krótkie uliczki. Kiedy znalazłam się na szóstej alei żołądek podszedł mi do gardła. Zaczęłam się stresować. Dlaczego właściwie pan Brown wezwał mnie do siebie. To na prawdę zaprzątało mi głowę. Myślałam o tym cały czas. Kilka razy nawet z kimś się zderzyłam z tego powodu.
 Po półgodzinie od wyjścia znalazłam się przed budynkiem redakcji. Przełknęłam głośno ślinę i weszłam do środka. Przywitałam się z Harrym- ochroniarzem i Doris- sekretarką i poszłam do windy. Biuro pana Browna znajdowało się na ostatnim piętrze. Wcisnęłam odpowiedni guzik i czekałam. W windzie grali właśnie cicho "Dream on"- Aerosmith. Zaczęłam sobie nucić dobrze znana mi melodię. Po chwili usłyszałam ciche kliknięcie i drzwi windy się otworzyły. Piętro numer 8. Ostatnie w tym budynku. Wzięłam głęboki wdech na uspokojenie i przekroczyłam próg windy.
- Dzień dobry! - powiedział sekretarz. Domyślam się, że to Johnson.- panna Smith?
- Tak. Miło mi -powiedziałam i podałam mu rękę.
- Johnson. Pan Brown już czeka.-powiedział po czym wskazał mi drzwi. Wzięłam kolejny głęboki wdech i zapukałam do drzwi. Zza nich słychać było ciche "proszę". Weszłam do środka. Od razu zobaczyłam mojego szefa siedzącego za biurkiem. Na krześle przed nim siedział nie kto inny jak mój przełożony.
- Dzień dobry.-powiedziałam nie pewnie.
- Witam!- zaczął pan Brown.- Proszę sobie usiąść i przede wszystkim niech pani się rozluźni.- powiedział i uśmiechną się do mnie.
- Jasne-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niego tym swoim "szczerym" uśmiechem. Posłusznie siadłam na krześle. - Dlaczego chciała się pan ze mną spotkać?- zapytałam prosto z mostu.
- Ach tak. Chodzi mi o to, ze mam dla ciebie propozycję. I nie tylko ja .-powiedział znacząco patrząc na mojego przełożonego.
- Właśnie. Mamy dla ciebie ważną sprawę.- powiedział.


1 komentarz:

  1. Hej, świetny jest twój blog. Bardzo proszę powiadamiaj mnie o wszelkich nowościach na: http://mylittleparaaadisecity.blogspot.com/ .Pozdrawiam oraz życzę weny.:)

    OdpowiedzUsuń